[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale, droga siostro  dodał  co na to poradzić? Jest teraz tylko jeden ratunek, uczynić na-szą dolę możliwie znośną. A potem dawał mi te same rady, które stosował do siebie; to byłymądre rady. Przestrzegając tego  dodał  nie unika się zmartwień, człowiek decyduje siętylko je znosić.Osoby w stanie zakonnym są szczęśliwe tylko o tyle, o ile czynią sobie zeswego krzyża zasługę przed Bogiem; znajdują wówczas radość w noszeniu tego krzyża, pra-gną umartwień; im one są bardziej gorzkie i częste, tym bardziej cieszą się z tego; to jest za-miana, jaką zrobiły ze swego szczęścia w tym życiu na przyszłe szczęście; zapewniają je so-bie dobrowolną ofiarą ze szczęścia doczesnego.Gdy bardzo się nacierpiały, mówią do Boga:Amplius, Domine  Panie, jeszcze więcej.a to jest prośba, której Bóg zazwyczaj wysłuchuje.Ale jeśli te cierpienia są stworzone zarówno dla ciebie i dla mnie, jak i dla tamtych osób, mynie możemy obiecywać sobie za nie tej samej nagrody; nie mamy bowiem jedynej rzeczy,która by im nadała walor: rezygnacji; to jest smutne.Niestety, w jaki sposób wzbudzę w tobietę cnotę, której ci nie dostaje, a ja jej również nie posiadam.Jednakże w braku tej cnoty nara-żamy się na zgubę w przyszłym życiu, po nieszczęśliwym życiu doczesnym.Pośród samychumartwień gotujemy sobie potępienie z równą pewnością jak ludzie świeccy czerpiąc z życiarozkosze; my wyrzekamy się ich, oni z nich korzystają; a po życiu na ziemi te same nas cze-kają męki.Jakże los zakonnika, zakonnicy bez powołania jest ciężki! A przecież to jest naszlos i nie możemy go zmienić.Obarczono nas ciężkimi łańcuchami i jesteśmy skazani na nie-ustanne potrząsanie nimi, bez żadnej nadziei, że uda się nam rozerwać je kiedykolwiek.Usi-łujmy, droga siostro, wlec je za sobą.Idz, powrócę jeszcze, by ciebie zobaczyć.Powrócił w kilka dni potem; ujrzałam go w rozmównicy, przyjrzałam mu się bliżej.Do-kończyliśmy wzajemnych zwierzeń, opowiedzieliśmy sobie mnóstwo szczegółów z życia,które tworzyły między nim a mną tyle punktów stycznych i podobieństw w naszych losach;jego spotkały prawie takie same, jak mnie, prześladowania w domu i klasztorze.Nie zdawa-łam sobie sprawy, że obraz ciężkich przeżyć, jakich doświadczył, nie sprzyjał rozproszeniumego zniechęcenia, jednakże tak to na mnie podziałało i sądzę, że obraz moich przeżyć taksamo podziałał na niego.W ten sposób, ponieważ podobieństwo charakterów łączyło się zpodobieństwem zdarzeń, im więcej obcowaliśmy ze sobą, tym więcej podobaliśmy się sobiewzajemnie; dzieje tego, co on przeżywał każdej chwili, to były dzieje tego, co ja przeżywałamkażdej chwili; dzieje jego uczuć to były dzieje moich uczuć; dzieje jego duszy to były dziejemojej duszy.Kiedy powiedzieliśmy już wszystko o sobie, rozmawialiśmy również o innych, zwłaszczao przełożonej.Rola spowiednika czyniła go bardzo powściągliwym; jednak wywnioskowałamz jego słów, że obecny stan tej kobiety nie będzie trwał długo, że walczyła ze sobą, ale napróżno i że stanie się jedno z dwojga: albo niezwłocznie ulegnie znowu swoim skłonnościom,albo postrada zmysły.Strasznie byłam ciekawa dowiedzieć się o tym coś więcej; mógłbymnie oświecić co do tych kwestii, które mnie nurtowały, a na które nigdy nie mogłam sobieodpowiedzieć; ale nie śmiałam go o to pytać; zaryzykowałam tylko pytanie, czy zna ojca Le-moine. Owszem  odparł  znam go; to człowiek wielce zasłużony. Myśmy go straciły zupełnie niespodziewanie.91  To prawda. Nie mógłby mi ksiądz powiedzieć, jak się to stało? Nie chciałbym, żeby to wyszło na jaw. Może ksiądz liczyć na moją dyskrecję. Sądzę, że wpłynęło na niego doniesienie do kurii arcybiskupiej. A co mogło być w tym piśmie? %7łe mieszka zbyt daleko od klasztoru; że nie był na miejscu, gdy zachodziła tego potrze-ba; że miał zbyt surowe zasady moralne; że istniały pewne podstawy do podejrzewania go osympatie dla nowatorów; że siał rozterki w klasztorze i zrażał zakonnice do przełożonej. A skąd ksiądz o tym wie? Od niego samego. Więc ksiądz go widuje? Owszem, widuję go, parę razy mówił mi o tobie. Co o mnie księdzu powiedział? %7łe bardzo mu było ciebie żal; że nie pojmował, jak mogłaś znieść wszystkie udręki, któ-re przecierpiałaś; że choć miał sposobność rozmawiać z tobą tylko raz czy dwa razy, nie są-dził, abyś kiedykolwiek mogła się przystosować do życia zakonnego; że przychodziło mu namyśl.Tu dom Morel zatrzymał się nagle, a ja dodałam: Co przychodziło mu na myśl?Odpowiedział: To jest sprawa zbyt poufna, by wolno mi było dokończyć.Nie nalegałam, dodałam tylko: To prawda, że ojciec Lemoine natchnął mnie myślą, bym odsunęła się od przełożonej. Dobrze zrobił. A dlaczego? Moja siostro  odparł z poważną miną  stosuj się do jego rad i staraj się nie dociekać ichprzyczyny do końca życia. Ale zdaje mi się, że gdybym znała niebezpieczeństwo, z tym większą czujnością unika-łabym go. Możliwe również, że byłoby wręcz przeciwnie. Musi ksiądz mieć o mnie bardzo złą opinię. Mam o twych obyczajach i o twej niewinności taką opinię, jaką mieć powinienem; alewierzaj mi, że są wiadomości zgubne, których nie mogłabyś nabyć bez szkody dla siebie.Towłaśnie twoja niewinność wzbudziła szacunek u twojej przełożonej; gdybyś była bardziejuświadomiona, mniej by się z tobą liczyła. Nie rozumiem księdza. Tym lepiej. Ale co niebezpiecznego dla kobiety może się kryć w poufałości i pieszczotach innej ko-biety?Dom Morel nic nie odpowiedział. Czyż nie jestem taka sama, jak w chwili gdy przybyłam tutaj?Dom Morel nic nie odpowiedział. Czyż nie byłabym w dalszym ciągu taka sama? Cóż więc jest złego w kochaniu się, wmówieniu sobie tego, w okazywaniu sobie wzajemnych uczuć? to takie miłe. To prawda  rzekł dom Morel podnosząc na mnie oczy, które wciąż miał spuszczone,gdy mówiłam. I czyż to jest takie powszechne w klasztorach? Biedna moja przełożona! w jaki stan po-padła! Jej stan jest fatalny i bardzo się obawiam, żeby się jeszcze nie pogorszył.Nie była stwo-92 rzona do życia zakonnego; i oto co się dzieje wcześniej czy pózniej, gdy człowiek się opierapowszechnemu wrodzonemu popędowi: ten przymus prowadzi ją do afektów zboczonych,które są tym gwałtowniejsze, że są przeciwne naturze; jest to rodzaj obłędu. Ona jest obłąkana? Tak, i będzie z nią coraz gorzej. I czy ksiądz sądzi, że taki los czeka wszystkich, co wstąpili do stanu, do którego zgołanie byli powołani? Nie, nie wszystkich; są tacy, co przedtem umierają; są tacy, których giętki charakter zczasem przystosowuje się do życia klasztornego; są tacy, których przez pewien czas podtrzy-mują jakieś mgliste nadzieje. A jakież nadzieje może żywić zakonnica? Jakie? naprzód nadzieję rozwiązania ślubów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •