[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wezbrany Voral zagradzał drogę na zachód, gdzie często widywano stada zwierzyny.Aoz Roon zabłysnął talentem przywódcy.Pogodził się z Laintalem Ayem i Dathką i z ich pomocą zagonił mieszkańców do budowy mostu przez rzekę.Nigdy za ludzkiej pamięci nie podjęto takiego przedsięwzięcia.Brakowało drewna i trzeba było ciąć radżababę na kawałki odpowiedniej długości.Cech wyrobników metali sporządził dwie długie piły, za pomocą których porznięto pień wybranego drzewa.Między domem kobiet a rzeką założono prowizoryczny warsztat.Rozebrano starannie dwie skradzione borlieńskim maruderom łodzie i złożono z nich elementy nawierzchni mostu.Radżababę przerobiono na stosy podpórek, klinów, desek, belek, rozpór i pali.Na wiele tygodni plac stał się składowiskiem tarcicy, pomiędzy gęsiami płynęły rzeką skręty wiórów i całe Oldorando było pełne trocin, a palce oldorandzkich wyrobników pełne drzazg.Grube pale wleczono i z mozołem wbijano w dno rzeki.Niewolnicy stali po szyję w wodzie, powiązani ze sobą dla bezpieczeństwa; zdumiewające, ale nikt nie stracił życia.Powoli most rósł, a Aoz Roon dwoił się i troił, poganiając wszystkich krzykiem.Pierwszy rząd pali zabrała fala podczas burzy.Podjęto robotę od nowa.Drewno wbijano w drewno.Mordercze obuchy dwuręcznych młotów, zatoczywszy łuk w powietrzu, z-hukiem waliły w olbrzymie drewniane kliny, aż łby klinów pod wielokrotnymi uderzeniami rozłaziły się jak pierze.Nad tonią pełznął wąski pomost, mocny i bezpieczny.Na nim górowała obleczona w skórę niedźwiedzią postać Aoza Roona, wymachująca ramionami, pobijakiem lub biczem, ze słowami zachęty lub wiązanką przekleństw, bez chwili spoczynku.Wspominali go jeszcze długo potem nad kubkiem bełtelu, powiadając z uwielbieniem: “Ale był z niego diabeł!”Robota udała się.Robotnicy wiwatowali.Na cztery deski szeroki most z pojedynczą balustradą spiął brzegi Voralu.Wiele kobiet wzdragało się po nim przejść, nie cierpiąc widoku bystrej wody w szparach między deskami i stałego chlup-chlup nurtu o pale.Lecz droga do zachodnich nizin stanęła otworem.Zwierzyny było tam pod dostatkiem i głód przestał zaglądać ludziom w oczy.Aoz Roon miał powody do zadowolenia.Z nastaniem lata Freyr i Bataliksa rozdzieliły się, wschodząc i zachodząc o różnych porach.Dzień rzadko był jasny, noc rzadko całkowita.W pomnożonych godzinach światła dziennego wszystko się rozwijało.Przez jakiś czas rozwijała się również akademia.W heroicznym okresie budowy mostu wszyscy pracowali razem.Brak mięsa sprawił, że po raz pierwszy silniej uświadomiono sobie znaczenie zbóż.Garść nasion.które Laintal Ay wcisnął Shay Tal, stała się zalążkiem pól, gdzie obficie rosły jęczmień, owies i żyto, strzeżone przed rabusiami jako jedne z najcenniejszych skarbów plemienia Den.Teraz, kiedy parę kobiet umiało rachować i pisać, zebrane ziarno po zważeniu składowano i dzielono sprawiedliwie, wszystkie dostarczone tusze wciągano do ewidencji, zapisywano połowy ryb.Każda świnia i każda gęś w osadzie figurowała w zestawieniu bilansowym.Rolnictwo i rachunkowość opłaciły się z nawiązką.Krzątali się wszyscy.Vry i Oyre miały pod nadzorem łany zbóż oraz uprawiających je niewolników.Z bliższych pól widziały ponad falującymi kłosami Wielką Wieżę, a na niej czatownika.Nadal badały gwiazdozbiory, uzupełniając swą mapę nieba na miarę sił i możliwości.Do gwiazd często wracały, w rozmowie, brodząc wśród traw.- Gwiazdy są w nieustannym ruchu, jak ryby w przezroczystym jeziorze - rzekła Vry.- Ryby w ławicy zawracają wszystkie naraz.Ale gwiazdy to nie są ryby.Zastanawiam się, czym są i w czym pływają.Oyre przytknęła sobie źdźbło trawy do tak ubóstwianego przez Laintala Aya noska i zamknęła najpierw jedno, a potem drugie oko.- Trawa porusza mi się przed oczami tam i z powrotem, choć cały czas trzymam ją nieruchomo przy nosie.Może gwiazdy są nieruchome, a my się poruszamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •