[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmrużyłoczy i zaczął węszyć wokół z takim obrzydzeniem, jakbym sięchwilę wcześniej wytarzał w gnojowisku.Ruszał nosem, coś tamsapał, aż wreszcie wyrzucił:- Wunguduwa.Specjalnie tak zrobił.Wie wyśmienicie, jak się wkurzam,kiedy go nie rozumiem.- Co znowu? - Pogroziłem mu pięścią.A ten dalej swoje.Węszy, nos mu się rusza jak królikowi.- Rusałka - wydusił w końcu.- Pokładałeś się z rusałką, tygłupi.Tak mi powiedział, macie pojęcie, jak równemu sobie?Całkiem mu się na tej wojnie poprzewracało w głowie.Trzebabędzie o tym porozmawiać z Kurczakiem i Myszakiem, zanim trafina kogoś bardziej wrażliwego ode mnie i bardziej przywiązanego doidei czołobitności czarnych względem białego człowieka.W każdym razie potem zrzucił mi pod nogi stertę suchychgałęzi - fakt, na śmierć zapomniałem o tym chruście na ognisko -odwrócił się na pięcie i poszedł sobie.Reszta jednak wcale niezwracała na nas uwagi.Chciałem się z nimi podzielić tymiwszystkimi rewelacjami, które wyciągnąłem od mojej nowejznajomej nad sadzawką, ale się nie dało.Zajęci byli.Powiadamwam, wrzaski na pewno niosły się dobre kilka mil, zupełniejakbyśmy bawili na jakimś cholernym pikniku, a nie usiłowali ukraśćfortunę na terytorium wroga.Najgłośniej darł się Kurczak.Zwykle tego nie robi, bo gdy sięnaprawdę wkurzy, głos mu się załamuje i zmienia w falset.Kiedybyliśmy mali, wybuchaliśmy z Myszakiem w takich chwilachprzerazliwym gdakaniem, co go jeszcze bardziej rozjuszało.I terazmusiał być mocno wyprowadzony z równowagi, skoro dobrowolniewystawiał się na kpiny.Postanowiłem najpierw trochę posłuchać.Rodzinne kłótnie McAndrewsów niebyły pozbawione uroku, ale dzisiaj nie miałem ochoty dostać polanem w łeb.Ja bym padł jak kłoda, a oni na pewno ukradliby mi moją część złota.Jak się okazało, Myszak z Kurczakiem również zwłóczyli na polowaniu.Nie,nie wrócili z pustymi rękami, nad ogniem opiekało się jakieś niezidentyfikowane,nieco już przyrumienione ścierwo i kilka pokaznych węży podobnych do naszychpytonów.Co się krzywicie, po kilku tygodniach na konserwach zjedlibyście nawet110 papugę, a Francuzi jakoby nie gardzili też żabami czy ślimakami i nie miało to nicwspólnego z wojną.Ale Lloydowi i chłopakom ze Speewah nie chciało się chybaczekać na pieczyste, bo pod nieobecność McAndrewsów szybciutko zbudowali piecziemny, a do środka wrzucili - no właśnie! - dwa jaja.Te same, które Kurczak zgodnym podziwu samozaparciem taszczył dotąd w plecaku.- Wy świnie! - wrzeszczał teraz, rozgrzebując patykiem resztki pieca.- Ktowam pozwolił?!Wzruszyłem ramionami.A zdawałoby się, że młody spędził z PrzygiętymMickiem dość czasu, by zrozumieć, że ten nigdy nie krępował się grzebać w cudzymplecaku, zwłaszcza jeśli zwęszył gdzieś ekstrawyżerkę.Mick to dusza chłopak, aleszacunek dla cudzej własności był mu zupełnie obcy.No, chyba że szło o jegowłasność, tej bowiem strzegł zazdrośnie i z zapałem wiejskiego psa.Dziwiło mnie tylko, że tak długo się guzdrali z tą przekąską.No, ale pewnienikt się nie kwapił do roboty przy wykopaniu pieca i ostatecznie Kurczak przyłapał ichna gorącym uczynku.Swoją drogą, miał młody siłę.Ja po całym tym niedawnymwysiłku ledwo mogłem ruszyć nogą, a on obskakiwał kumpli, jakby mu ktoś wsadziłśmigło w tyłek.Chociaż tak naprawdę męczył się bez sensu, bo jaja tak czy inaczejupiekły się już na kamień.Młody jednak nie dawał za wygraną i skoro zrozumiał, że nikt nie zamierza mupomóc ani nawet okazać stosownej skruchy, zaczął ryć w ziemi jak dingo za trupem.Piach, zmieszany z popiołem i korą, pryskał na wszystkie strony.Wreszcie Kurczakdobrał się do jaj.Były tak rozgrzane, że pierwsze upuścił z sykiem.- Na twardo - ocenił ze znawstwem Mick, który przypatrywał się wysiłkommłodego z mieszaniną zakłopotania i łapczywości.Kurczak, wytaczający właśnie patykiem jaja z paleniska, rzucił mu wrogiespojrzenie.Wyglądał teraz jak dziecko, które odkryło, że do słoika z ulubioną żabązakradł się wąż wodny.- I po co ta afera? - zniecierpliwił się Lloyd.- Znajdziesz sobie inne.Bylepózniej, kiedy już zdobędziemy co nasze.- Nie zdaje mi się.- próbował wtrącić Sal.Ale Dan najwyrazniej miał poczucie winy - w samoobronie wkurzał się jeszczeszybciej niż zwykle - bo z marszu na niego napadł.- Och, zamknij się! - Machnął pogardliwie ręką.- Z byle gówna zrobicie aferę.W lesie musi być ich zatrzęsienie.Nie ma o czym mówić.Przygięty Mick przełknął ślinę.- Dobrze gada! Najlepiej zjeść, póki ciepłe.Nie wiem, dlaczego się tak czepił tych jajek.Po zapachu czułem, że mięso nadogniskiem już dochodzi.- Ani mi się waż! - Kurczak pogroził Przygiętemu bagnetem.Mickowi donośnie zaburczało w brzuchu.- Ty, Kurczak, w ogóle straszny sobek jesteś! - rozgoryczył się.- Głupiego jajaci żal, kiedy kumple zdychają z głodu.Szybko zapomniałeś, kto ci pod ostrzałemdonosił wodę.- I piwo - dorzucił basem Wielki Bill.Faktycznie, ruchliwy jak zwykle Kurczakzapuścił się kiedyś aż pod same linie Abduli, tyle że na końcu utknął w leju po pociskupod takimi dwiema palmami, których jakimś cudem nie skosił ostrzał.Oczywiście111 pewien szczęśliwy Johnny Turco natychmiast go wypatrzył, zaalarmował kumpli, apózniej zrobili sobie polowanie na królika w jamie.Kurczak, trzeba przyznać, dzielniesię okopywał na dnie dołu, ale pociski padały gęsto i nie mógł wychylić nosa nazewnątrz.Po trzech dobach zaczęliśmy się martwić, więc Lloyd szybciutko zarządziłwyprawę ratunkową.Zabrali z Billem i Mickiem skrzynkę nabojów, bo dotąd mogłysię już młodemu skończyć, chłopaki ze Speewah dorzuciły też coś na wyżerkę, apotem przez kolejne trzy dni balowali tuż pod nosem Abduli - turbanowychnajbardziej wkurzało, kiedy nasi zaczynali zawodzić Waltzing Mathilda dokładnie wporze ichniejszych modłów.Myszak dotąd miał im za złe, że go ze sobą nie zabrali.- Wystarczy.- Kurczak z rezygnacją podniósł ręce.- Masz, nażryj się mojąkrzywdą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •