[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moment ostatecznego utwierdzenia się w dziwacznym dla wszystkich zamiarze opisał później równie szczegółowo jak dowcipnie w uroczej książce Ze wspomnień.„ Ludzie byli ciekawi — pisze w niej — co też pan Tadeusz Bobrowski pocznie ze swym nieznośnym siostrzeńcem, i spodziewali się dobrotliwie, że przemówi mi skutecznie do rozumu.” Tymczasem wuj miał — po raz pierwszy, ale nie ostatni — zademonstrować swoją niezwykłą na owe czasy tolerancję i niezwykłe wyczucie psychologiczne, połączone z prawdziwą serdecznością.Zgodził się na wybrany przez wychowanka zawód i zobowiązał wypłacać mu do dwudziestego czwartego raku życiu pokaźną pensję w wysokości 2000 franków rocznie.Biografowie podejrzewają, że na upór młodego Korzeniowskiego wpłynęła jakaś, dość tajemnicza, nieszczęśliwa miłość w Krakowie.W listach i pismach Conrada znajdujemy parę aluzji na ten temat — trudno jednak wysnuć na ich podstawie jakieś realniejsze wnioski.14 października 1874 roku, żegnany łzami przez rodzinę, uparty zwolennik żeglarstwa opuścił Kraków, udając się do Marsylii.Służyć w marynarce rosyjskiej czy niemieckiej oczywiście nie chciał.Nie godził się także na proponowane przez rodzinę — jako kompromis — wstąpienie do austriackiej szkoły morskiej.Francja narzucała się sama: ,,W każdym razie znałem język, a ze wszystkich krajów w Europie Francja jest tym, z którym Polska ma najwięcej wspólnego.”Jaki bagaż umysłowy zabierał ze sobą siedemnastoletni Korzeniowski w daleką i niepowrotną drogę? Niewątpliwie wchodziła w jego skład szczera miłość do kraju ojczystego, kult obowiązku i wierności wbrew wszelkim przeszkodom — cechy, które wpoić weń mógł przykład najbliższej rodziny.Ojciec rozbudzał w nim zainteresowania literackie — później nawet w okresach wytężonej pracy zawodowej Korzeniowski–żeglarz czytał bardzo wiele.Dwaj panowie z Werony Szekspira w ojcowskim przekładzie to pierwsza książka z literatury angielskiej, jaką poznał jej przyszły współtwórca.Najbliżej jednak zżyty był — o ile można sądzić z nielicznych istniejących danych — z polską literaturą romantyczną, zwłaszcza z Mickiewiczem.Szczególnie lubił Konrada Wallenroda.Ten czynnik romantyczno–poetycki w wychowaniu Conrada zasługuje na pamięć i uwagę.*„W Marsylii — pisał Conrad w roku 1905 do Galsworthy’ego — rozpocząłem życie trzydzieści jeden lat temu! Tam właśnie szczenię otworzyło oczy.” Marsylia stała się na przeciąg czterech lat macierzystym portem „kandydata na admirała”, jak żartobliwie pisał wuj Tadeusz.Tu poznawał pierwsze tajniki rzemiosła żeglarskiego od miejscowych marynarzy — pilotów, stąd wypływał na pierwsze podróże, między innymi na Martynikę i do Ameryki Środkowej, tu wreszcie przeżył swą wielką przygodę miłosną (opisaną w Złotej strzale), zakończoną pojedynkiem i raną.Obracał się w dwu różnych środowiskach: wśród rybaków, pilotów i marynarzy prowansalskich — i w arystokratycznych kołach rojalistów francuskich i hiszpańskich.Kontakty z rojalistami były natury raczej romansowej niż ideologicznej.Pociąg do niebezpiecznych przygód z przemycaniem broni do Hiszpanii i piękne oczy tajemniczej doni Rity odegrały zasadniczą rolę we wciągnięciu młodego Polaka do akcji karlistowskiej.Z drugim środowiskiem łączyło go umiłowanie zawodu, paląca ciekawość morza i sztuki żeglarskiej.Podczas drugiej podróży na Martynikę (10 lipiec 1876 — 15 luty 1877), odbytej na statku „Saint–Antoine”, zaprzyjaźnił się Conrad z jednym z oficerów: wspaniałym Korsykańczykiem imieniem Domenico Cervoni.Stał się on pierwowzorem szeregu charakterystycznych postaci Conradowskich: Nostroma, Toma Lingarda, Jeana Peyrola, Attilia w Suspense[38] pojawia się także na kartach Zwierciadła morza i Złotej strzały.Udział w „wywrotowych” poczynaniach arystokracji hiszpańskiej dezorganizował wyraźnie tryb życia naszego adepta marynarki.Listy do wuja — o ile sądzić można z dochowanych odpowiedzi — pełne były próśb o nowe zasiłki pieniężne.Wuj wzdraga się, napomina, narzeka na trudności i nieurodzaje, przestrzega przed lekkomyślnym szafowaniem frankami — ale w końcu zawsze przebacza (po raz ostatni!) i żądane sumy przesyła.Jednak zawadiacki siostrzeniec, w którym raz po raz odzywa się, jak z lekką ironią zauważa Bobrowski, burzliwa krew Nałęczów, przygotowuje biednemu wujaszkowi nową niespodziankę.W końcu lutego 1878 roku otrzymuje on telegram z wiadomością, że Conrad jest ranny.Spieszy do Marsylii, znajduje pojedynkowicza już na nogach, ale z pustą kieszenią i po uszy zadłużonego.Wuj płaci za wszystko, ale nie może już dłużej pobłażać lekkomyślności wychowanka.W jednym z listów, najsurowszym z dochowanych siedemdziesięciu, udziela mu ostrego monitu: „Zastanów się, proszę, jeżeliś jeszcze do tego zdolny, nad tym, coś tego roku nabroił — i powiedz sam, czybyś mógł się spotkać nawet u rodzonego ojca z taką cierpliwością i pobłażaniem jak moje i czy granica ich nie powinna by się już wyczerpać.”Sam Conrad ma już zresztą dość Marsylii i postanawia zerwać z dotychczasowym otoczeniem.Ale owe cztery lata wywarły niezatarty wpływ na jego rozwój psychiczny i pogląd na świat.Do końca życia zachował szczególną sympatię dla ludów romańskich: Francuzów, Hiszpanów, Włochów.Pojęcie honoru marynarza, tak dla niego charakterystyczne, w tym okresie zapewne zostało ukształtowane.Tak uderzająca w pismach Conrada wstrzemięźliwość i romantyzm w traktowaniu miłości — nasuwają nam na mysi, obok poetyckiej tradycji romantyzmu, ową Hiszpankę, uwiecznioną w Złotej strzale jako doma Rita.Swoboda, z jaką porusza się Conrad zarówno wśród prostych marynarzy, jak i wśród południowo—francuskich „wyższych sfer”, jest też charakterystyczna dla poczynającej się wówczas u niego zatraty poczucia więzi z jakąś określoną grupą społeczną.Z pochodzenia ziemianin polski, pracował na statkach jako prosty majtek–praktykant, jednocześnie zaś obracał się wśród karlistowskiej arystokracji.Oderwany od własnego podłoża narodowego, na zawsze już zachował pewną dwoistość widzenia świata; oczyma prostego „pracownika morza” i oczyma zdeklasowanego szlachcica.Pierwsza postawa, trzeba przyznać, przeważała na ogół, a przeważnie stapiały się w jeden przedziwny i urzekający amalgamat.*24 kwietnia 1878 roku Conrad zaciąga się po raz pierwszy na statek brytyjski.Jest to parowiec ,,Mavis”.Odtąd na wiele lat Londyn staje się stałym punktem zaczepienia i tutaj też zdobywa kolejno stopnie oficerskie w marynarce handlowej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •