[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyrwałem wielką, sękatą laskę od jakiegoś podstarzałego gapia i walnąłem napastnika miedzy oczy, zanim zdążył się ruszyć.Kiedy bojowy chłoptyś oglądał gwiazdy i piastował obwisłe ramię, zająłem się mówcą.Kłapaty bronił się długo i skutecznie, póki jednym dobrym ciosem nie złamałem mu ramienia.Chyba miał dość.Ja też.Gapie zaczęli się rozchodzić.Oddałem staruszkowi laskę i sam się także rozszedłem.Zbliżali się bowiem ci, którzy w TunFaire grali rolę stróżów prawa i porządku publicznego.Nie miałem ochoty być aresztowany i oskarżony o popełnienie aktu samoobrony, a właśnie w ten sposób działało tutaj prawo, kiedy w ogóle raczyło działać.Pozostawiłem chłopaczków-wilkołaczków na placu boju, niech się tłumaczą.Naprawdę szczęśliwy dzień.Truposz z entuzjazmem powitał moją relację z wypadku.Obdarzył mnie wprawdzie swoim typowym myślowym burczeniem, ubolewając nad niekompetencją wilkołaków, ale kiedy wstałem, żeby się umyć i przebrać, usłyszałem:Mówiłem ci, żebyś uważał.- Wiem.Będę o tym pamiętał jeszcze lepiej.Uważaj na karaluchy.Zaraz otoczą rybiki na Płaskowyżu Żółtego Psa.Odwrócił część uwagi od prowadzonej przez siebie wojny i użył jej, aby podnieść i rzucić we mnie małą kamienną figurką kultową Loghyrów.Uderzyła w przeciwną stronę drzwi, gdy je zamykałem.Postanowiłem dać mu spokój.Kiedy staje się taki nerwowy, zwykle bliski jest rozwiązania jakiegoś problemu nurtującego go od dłuższego czasu.VIIIMorley wpadł do mnie osobiście, aby opowiedzieć, co wywęszył.Stary Dean wpuścił go i przyprowadził do klitki, którą szumnie nazywam biurem.Nie wstałem, nie poczęstowałem go też zwyczajowym dowcipem.Dean wyszedł do kuchni po sok jabłkowy, który hołubię w zimnej studni na te rzadkie okazje, kiedy to raz na tysiąclecie nie mam ochoty na piwo.- Ponuro wyglądasz, Garrett.- Zdarza się.Wieczny wyszczerz niesie ze sobą niejakie napięcie.- Masz pewnie powody.Może nawet sam jeszcze o nich nie wiesz.Uczęstowałem go moim słynnym zafalowaniem brwi.Nie wywarło to na nim większego wrażenia.Powszechnie wiadomo, czym się kończy spoufalanie.- Wysłałem wąchaczy, którzy sprawdzili wszystkich w biznesie.Nikt nie przeszedł do podziemia.Nikt nie dostał zadania z Góry.Mam osobistą gwarancję od tych najlepszych i najgorszych, że nie ma nikogo dość szalonego, aby porwać się na bachora Strażniczki.Nawet za milion w złocie.Złoto nic nie pomoże, kiedy przypiekają ci pięty w lochu czarownika.- I to właśnie miałoby zepsuć mi humor?- Nie.Szczęka opadnie ci dopiero, kiedy opowiem ci o facecie, który śledził was wczoraj wieczorem.A właściwie nie was, tylko twoją damę.Powinieneś był powiedzieć mi, że to Amiranda Crest.Nie wygadywałbym niepotrzebnych rzeczy o jej ojcu.- Jest do tego przyzwyczajona.Co z cieniem?- Podreptał tu wprost za wami.Nawet nie przyszło mu do głowy, że jego także ktoś może śledzić.Dupek.Pałętał się w pobliżu przez kilka godzin, czekając, aż wyjdziecie.Po jakimś czasie, kiedy nawet największy dureń domyśliłby się, że dziewczyna zostaje na noc, poszedł sobie do.Dean wetknął głowę przez drzwi.- Przepraszam, panie Garrett.Przyszedł pan Slauce, w imieniu kogoś, kto nazywa się Domina Dount.Czy przyjmie go pan?- Mogę zaczekać - oznajmił Morley.- Za tymi drzwiami.- Pokazałem drugie wyjście z klitki, wychodzące na korytarz prowadzący do pokoju Truposza.- Dean, przyprowadź pana Slauce'a.Slauce okazał się pryszczatym, brzuchatym i czerwonym na gębie człowieczkiem, który wyraźnie czuł się całkiem nie w swoim sosie.Chyba zakwalifikował mnie wstępnie jako zawodowego mordercę.Bardzo starał się, żeby być grzecznym, ale widać było, że nie jest do tego przyzwyczajony.- Pan Garrett?Wyznałem, że w istocie to ja we własnej osobie.- Domina Dount życzy sobie znowu spotkać się z panem.Kazała powiadomić pana, że otrzymała kolejny list od swojego korespondenta i chciałaby uzyskać profesjonalną poradę.Sądzę, że rozumie pan, o czym mowa.Mnie tego nie wyjaśniła.- Wiem, znam sprawę.- Upoważniła mnie, żebym zaofiarował panu dziesięć marek w złocie za fatygę.Ciekaw byłem, o co jej naprawdę chodzi.Szastała pieniędzmi na prawo i lewo.Robotnik, któremu płaciliby za jego czas, nie zarobiłby dziesięciu złotych marek za trzy miesiące, albo i więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •