[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Morscy bracia byli jednak równie zwinni i szybko odciągnęli sieciarzy od Vixy i Gundabyra.Woda pojaśniała, księżniczka bowiem zbliżała się już do powierzchni.Zielone głębiny ustąpiły jaśniejszym odcieniom; znacznie też się ociepliło.Jasna plama słońca nieodparcie wabiła Vixę ku sobie.Czarno-biały delfin coraz mocniej uderzał wodę potężnymi płetwami, zapomniawszy zupełnie o sieciarzach.W końcu Vixa przebiła powierzchnię i frunęła w powietrze ośmiostopowym skokiem.Gundabyr z całych sił przywarł do płetwy grzbietowej.Gorące promienie słońca niemal parzyły wilgotną skórę księżniczki.Wydawszy wysoki, przenikliwy tryl radości, Vixa z impetem opadła w fale.Wstrząs, jaki temu towarzyszył.cisnął Gundabyra w powietrze.Krasnolud na łeb, na szyję poleciał w fale, wypuszczając z dłoni muszlę.Choć natychmiast zaczął rozpaczliwie machać rękoma i nogami, poszedł jednak pod wodę niczym kamień.Nim zdążył zanurzyć się o parę sążni, wyrósł pod nim ciemny kształt.Gundabyr poczuł, że coś podnosi go w górę, twarz zaś owiewa mu mgiełka oddechu Vixy.- Phew! - wytarł twarz dłonią.Siedział na grzbiecie Vixy tuż za jej grzbietową płetwą.- Uważaj, jak sapiesz!Vixa świetnie go zrozumiała, ale jej jedyną odpowiedzią był przenikliwy, modulowany gwizd.- Przeprosiny przyjęte - powiedział krasnolud, nie wiedzący o tym, że księżniczka kazała mu zamknąć gębę i skończyć utyskiwania.Ruszyła z wiatrem, co spowodowało, ze grzywacze łamały się nad głową Gundabyra, zamiast chlustać mu pianą w twarz.Krasnolud osuszył się dość szybko i zbadał horyzont, mrużąc oczy, gdy patrzył pod słońce.- Tam! - powiedział pewnym głosem.Vixa odpowiedziała, Gundabyr jednak potrząsnął głową.- Nie musisz skrzeczeć na mnie i popiskiwać.I tak nie zrozumiem.Ruszaj w tę stronę.To kierunek północny i płynąc tam, trafimy w końcu na jakiś ląd.Księżniczka frunęła przed siebie i Gundabyr niemal wywinął kozła.- Hola! - zawołał, chwytając rozpaczliwie za płetwę grzbietową Vixy i ściskając jej boki kolanami.Vixa zanurzyła się pod wodę i wyprysnęła w górę wdzięcznym łukiem - jakby od urodzenia nie robiła niczego innego.Nieszczęsny krasnolud zamknął oczy i przez następne kilka godzin pozostawał przy życiu.Znajdujące wysoko na niebie słońce grzało niemiłosiernie, Vixa jednak z niemałą uciechą skakała z fali na falę.Gdy jej głowa znikała pod wodą, słyszała tysięczne dźwięki: świsty wydawane przez przemykające obok ryby, szczękanie kleszczy łażących po dnie krabów i odległe pohukiwania wielkich wielorybów.Odkryła również, że morska woda ma rozmaity smak - w głębinach była chłodna i krystalicznie czysta, tuż pod powierzchnią zaś tętniła życiem i światłem.W pewnej chwili obok niej śmignął młody łosoś i Vixa natychmiast zanurkowała w pościgu za srebrzystym łupem.Łosoś desperacko usiłował umknąć, księżniczka jednak sunęła za nim jakby prowadzona na niewidzialnej nici.Wreszcie klapnęła zębami i połknęła zdobycz w całości.Dopiero wtedy poczuła, że coś wali ją po bokach.Na Astrę! Zanurzyła się na trzy sążnie, kompletnie zapomniawszy o tym, że ma pasażera! Natychmiast śmignęła ku powierzchni.- Bardzo proszę.hyyy.nie rób tego więcej! - wychrypiał krasnolud, gdy zdołał odzyskać oddech.Tym razem w poświstywaniu Vixy zabrzmiały nutki przeprosin.Przez resztę dnia trzymała się powierzchni, zmierzając ku północy.Kiedy w końcu poczuła zmęczenie, Gundabyr ulżył jej trochę, zsuwając się dc wody i trzymając płetwy grzbietowej.Trochę ją to odciążyło, ale musiała wówczas zwolnić.Ograniczyli takie przerwy do minimum.Pod wieczór dostrzegli jakiś statek idący ostro na wiatr.Vixa skierowała się ku dwumasztowcowi.- Ahoj! - zawołał śpiewnie Gundabyr.Nad wysokim relingiem pokazała się głowa jakiegoś żeglarza.- Ahoj! Kto woła?- Tutaj, w dole!Vixa podpłynęła ku Burcie statku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •