[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko, co mamy.- Gówno prawda.Gadaj, Block.- Co?- To tutaj mówi samo za siebie.Zwłaszcza jeśli pozostałe wyglądały tak samo.- Dokładnie.- No dobra.Wypatroszyli je.Zabrali ich krew.To cuchnie mroczną religią lub czarnoksięstwem.Ale jeśli to kult, nie ma on stałej bazy, ponieważ wówczas tam pozbywaliby się ciał.- Chyba że chcieli, by je znaleziono.- W moim rozumowaniu musi być jakiś błąd.Może powinniśmy myśleć, że to kult, a to tylko szaleństwo.Albo, że to szaleństwo, a chodzi o rytuał.Choć szaleństwo jest niemal pewne.Nikt zdrowy na umyśle nie zrobiłby czegoś takiego.- Wciąż pan powtarza „oni”.Uważa pan, że jest ich więcej? Zastanowiłem się.Nie, to tylko odruch.- Tak.Ktoś musiał ją odciągnąć od eskorty.Ktoś musiał ją tu przywlec, rozebrać i związać, a potem powiesić i zrobić.to.Nie, żaden szaleniec solo nie dałby rady.Przypomniało mi się porwanie, któremu zapobiegłem poprzedniego deszczowego popołudnia, i zesztywniałem.Zrobiło mi się zimno.Powiązanie wydało mi się nieprawdopodobne, ale jednak.- Czy te dziewczyny miały ze sobą coś wspólnego, poza wysokim pochodzeniem? Może się znały? Może były tego samego typu urody? - Tej tutaj nie można by pomylić z bachorem Chodo, ale miała podobną budowę, czarne włosy i ciemne oczy.- Wiek: od siedemnastu do dwudziestu dwóch lat Wszystkie ciemnowłose, z wyjątkiem jednej blondynki.Wszystkie były wzrostu miedzy pięć stóp i cztery cale a pięć i osiem.Zbudowane dość podobnie, o ile można coś powiedzieć, widząc je w tym stanie.- I było ich pięć.- O tylu wiemy.No właśnie.W TunFaire może być ich więcej, ale jeszcze nikt ich nie znalazł albo tego nie zgłosił.- Wpakował się pan w cholerny, pieprzony problem, kapitanie.Takie rzeczy trudno rozwiązać, bo nie ma się czego chwycić.Nic nie wydaje się sensowne nikomu, kto nie jest wariatem.Jeśli będzie ich więcej, można spodziewać się niezłego cyrku.- Wiem o tym, Garrett.Kurde, po to do ciebie przyszedłem.Chcesz, żebym cię błagał?- Nie, Block.Nie chcę, żebyś mnie błagał.- Może i miałoby to swój urok, ale ja bym tego nie zdzierżył.- Proszę się uspokoić.Pójdzie pan ze mną na deszczowy spacer i opowie mi o wszystkim, co wie.Wszystko to znaczy naprawdę wszystko.Cokolwiek zatrzyma pan dla siebie, żeby kogoś tam nie wpakować, może okazać się kluczem do sprawy.Nie zdecydowałem jeszcze, czy się w to zaangażuję.Nie teraz.Chciałem jednak trochę go zająć, tylko tyle żeby dojść do mojego domu i zrobić mu seans z Truposzem.Truposz już mutam posortuje, co trzeba, w tej słabej łepetynie i przy okazji wyciągnie to, co mu będzie potrzebne do rozwiązania zagadki.Dzielą temu uznani mój obywatelski obowiązek za spełniony i nie będę musiał nadstawiać karku.Problem polegał jedynie na tym, że chłopcy Blocka poszli za nami, niosąc swoje pochodnie, które pryskały i trzaskały na deszczu, dając mi więcej światła, niż miałem go, idąc w tę stronę.To znaczy, że było dość jasno, abym zdołał spostrzec motyle.Było ich trzy.Nic szczególnego.Zwykłe małe, zielone motyle.Ale jakim cudem w ciemnej alejce Bustee znalazły się martwe motyle?Zatrzymałem się u wylotu wąskiej uliczki.- Weźcie gdzieś tego starego i nakarmcie.Ściągnijcie lekarza i niech go zbada.Zróbcie, co można, żeby poczuł się lepiej i powiedział, co widział.Jeśli w ogóle widział cokolwiek.- Wykonać - rzucił Block swoim ludziom.Ruszyłem w stronę domu.Block dreptał obok mnie, wyrzucając z siebie wszystko, co jego zdaniem mogło mi pomóc.Nie słuchałem tak uważnie, jak powinienem.Poza zgrozą czułem jeszcze dziwną zadumę na myśl, że być może trzymam w dłoniach los Straży.Mogłem zniszczyć te bezużyteczne bękarty.Albo nawet zmusić ich, żeby stali się choćby w małej części tym, czym być powinni.Do diabła, ludzie zrobią wszystko, żeby nie wylecieć z roboty.Nieraz nawet zrobią to, co do nich należy.Nie byłem przyzwyczajony do takiej władzy.Może powinienem wziąć Deana, żeby łaził za mną i powtarzał mi do ucha, że jestem śmiertelnikiem?Dean zauważył, że drzwi były otwarte, i je zamknął.Wołałem i waliłem w dechy, aż wreszcie oderwał się od swoich ewangelistek.Kiedy otworzył, dostrzegłem w jego oczach błysk, który nie miał nic wspólnego ze zbawieniem.- Ty draniu, ty.- Udawał, że nie wie, o co mi chodzi.Do licha, dobrze byłoby mu przywalić.I tym dwóm też.Może go to nie zabije.Nigdy wcześniej nie wpuszczałem do domu Westmana Blocka.Wszedł ostrożnie, jak żołnierz odwiedzający twierdzę nieprzyjaciela.Truposz nie jest żadną tajemnicą.Każdy, kto się interesuje takimi rzeczami, wie, że mieszka ze mną Lyghyr.Ale niewiele osób go widziało.Wchodzą do jego pokoju z całą masą najróżniejszych przesądów, a potem stwierdzają, że prawda jest gorsza od najgorszych wyobrażeń.- Siadaj pan - poleciłem Blockowi.- Ja musze pochodzić.Nie mógł się powstrzymać od wytrzeszczania oczu.- Co my tu robimy?- Stary Kościej jest geniuszem.Nie wierzy pan mnie, proszę spytać jego.Uważam, że powinniśmy mu wszystko opowiedzieć.Może znajdzie jakieś powiązania, powie nam, od czego zacząć.Kościej się nie odzywał.Nie wiedziałem, czy to dobry, czy zły znak.Czułem jednak, że jeśli zacznie współpracować, wniesie do sprawy coś więcej niż tylko geniusz.- Kręcił się po tym świecie dość długo.Coś z zeszłego roku może okazać się kluczem do dzisiejszej tragedii.To już się zdarzało.Istnieją tragedie, które powtarzają się w długich cyklach, jak plaga szarańczy.Raz na kilka pokoleń.Jeśli te morderstwa miały związek z jakimś kultem, może pasują do jakiegoś cyklu.Truposz nie gadał, ale słuchał uważnie.Węszył.Jest cholernie subtelny, lecz ja potrafię to wyczuć.Oczywiście, jeśli zwracam na to uwagę.Garrett, czy mamy odłożyć tę komedię? Czy mamy porzucić dziecinne wysiłki, żeby poszarpać nerwy jeden drugiemu? Nie przyznam jeszcze, że powinniśmy ruszyć w pogoń za tym potworem, ale stwierdzam, że sytuacja wymaga, abyśmy się jej dokładnie przyjrzeli.- Jak ty dorośniesz, to ja też.Block spojrzał na mnie dziwnie.Nie słyszał kwestii Truposza, Truposz potrafi to robić, jeśli chce.A wtedy nasze rozmowy są cokolwiek upiorne.Doskonale.Na jakiś czas odłożę na bok mą troskę o zbawienie twojej duszy.O, kurde.Nie da mi żyć.Te kobiety poraziły jego poczucie realizmu.Nie cierpi ludzi, którzy nie potrafią spojrzeć na wierzenia krytycznym okiem.Najczęściej to ukrywa, kiedy rozmawia ze mną, ale serdecznie gardzi większością rodzaju ludzkiego.Spośród bogowie- wiedzą- ilu gatunków istot inteligentnych na świecie my, ludzie, jesteśmy jedynym, który pielęgnuje gorącą wiarę w rzeczy niewykonalne z punktu widzenia logiki i zmysłów.Ci, którzy miotają się? po niewiarygodnych terenach pobożnych życzeń, są wśród innych ras uważani za nienormalnych i postępuje się z nimi mniej więcej tak samo, jak my postępujemy z Warczącym Psem.Albo jeszcze gorzej.Inne rasy nie robią ze swoich czubków kapłanów, nie dają im forsy i nie łażą za nimi z uduchowionymi gębami.- Przyjmuję, że się tym zajmiesz, Garrett.- Block był cholernie nerwowy.Większość ludzi jest taka w pobliżu Truposza, który cieszy się szczególną reputacją, zresztą w pełni zasłużoną.Odkąd tu mieszkamy, wywinął już kilka zdumiewających numerów.- Właśnie się nad tym zastanawiamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •