[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemne, leniwie płynące wody Platy odbijają nadbrzeżne zarośla, niby jakieś ruchome,rozkołysane potwory, przewalające swoje cielska w powolnym rytmie makabrycznego tańcaupiorów.Wszystkie te niesamowite odgłosy i zjawy napełniają serce Anity paniczną trwogą, przy-tłumiając uczucie zmęczenia i głodu.Nie może dłużej pozostać na tym pustkowiu, gdzie każ-56 dy najmniejszy szelest przeradza się w jęki, wycia i stąpania niewidzialnych potworów.Gdziesamotność jest większą męką niż najsroższe fizyczne katusze.Zaostrzony przesubtelniony słuch nadludzko wyczerpanej dziewczyny chwyta najlżejszyszelest, a chorobliwa wyobraznia przeradza go w owe przerażające odgłosy.Wolałaby w tejchwili znalezć się, nawet wobec rzeczywistego z krwi i kości, zbrodniarza, niż liczyć te nie-pewne straszne minuty trwożnego oczekiwania na Niewiadome.Z wysiłkiem słaniając się ze zmęczenia powstała i wodząc trwożnym spojrzeniem, ruszyławolno przed siebie bez celu, byleby tylko znalezć się dalej od tego miejsca, gdzie wszystkonapawało ją zabobonnym wprost lękiem.Uszedłszy kilkaset kroków zatrzymała się by odetchnąć i rozejrzeć dokoła.Wszędzie jed-nak rozciągał się ten sam jednostajny spalony słońcem step i wszędzie ta sama tajemniczaprzerażająca cisza, przerywana jedynie suchym szelestem łamanych stopą, zwiędłych badyli.A nad tym wszystkim roziskrzona kopuła nieba.Jednak śmiertelne wyczerpanie poczyna brać górę nad lękiem osamotnienia.Anita czujecoraz wyrazniej, że jeszcze kilka kroków i upadnie na ziemię.%7łałuje teraz, że oddaliła się od Bellanki , w której kabinie mogła zasnąć bezpieczniej, niż na otwartym stepie pod gołymniebem. Wprawdzie niezbyt daleko majaczą w księżycowej poświacie białe skrzydła pła-towca, ale dziewczyna nie czuje się na sile odbyć powrotną drogę.Nogi ciężą ołowiem, azmęczone powieki same zamykają się do snu.Powoli osuwa się na kobierzec zeschłej mura-wy i z twarzą zwróconą w niebo, popada w stan odrętwienia.We śnie zacierają się powoli koszmarne obrazy ostatnich dni.Nie ma już przy niej ani cy-nicznie uśmiechniętej wiedzmy Agaty, ani jej przyjaciela, Billa Monktona, o odrażającej,oszpeconej dziobami twarzy.Zniknął również Ludwik Blum, którego Anita najdłużej czułaprzy sobie, a zjawiły się ukochane osoby: dobrotliwie uśmiechnięta matka, opanowany zaw-sze nie zdradzający swych ojcowskich, gorących uczuć ojciec i.Stefan. Kochany, najdroż-szy chłopiec.Wszyscy są przy niej i serce Anity wzbiera nadmiarem szczęścia.Ale śpieszący się zawsze ojciec składa tylko na czole córki pocałunek i odjeżdża do fabry-ki; matka odchodzi do swego pokoju, a pozostaje tylko Stefan.Tylko dziwne, że zamiast zwykłego warkotu motoru odjeżdżającego z ojcem auta dziew-czyna słyszy jakby ciężkie stąpanie kopyt końskich, które miast się oddalać, staje się corazbliższe i wyrazniejsze.Anita chce zapytać o to Stefana, ale odgłos ten urywa się nagle idziewczyna niespodziewanie widzi nad sobą pochyloną, twarz obcego człowieka w dużymcowboy skim sombrero. Kto to być może?. myśli z wysiłkiem i lęk na powrót wpełza do duszy dziewczyny.Nie jest to jednak to samo trwożne uczucie, jakiego doznawała na widok Ludwika Bluma.Ichoć czerstwa, ogorzała twarz nieznajomego ma w sobie coś z rysów drapieżnych bestyj, niebudzi jednak odrazy, a przeciwnie, przykuwa do siebie wpółsenne spojrzenie Anity.Jakiś czas patrzą sobie w oczy i na oblicze nieznajomego wypełza życzliwy, szczeryuśmiech zadowolenia.Anita chce coś powiedzieć, lecz nie może zdobyć się na ten niewielki wysiłek. Omdlałe zwyczerpania członki nie pozwalają, jej się nawet poruszyć.Mężczyzna w sombrero znika jej z pola widzenia.Dziewczyna słyszy teraz jedynie odda-lające się jego kroki.Nie wie czy było to tylko przywidzenie, czy też istotnie ktoś tu był przyniej i patrzał na nią przepastna głębia czarnych oczu.Ale w minutę pózniej znów słychać te same co przedtem stąpania i nieznajomy na powrótpochyla się nad nią.Przykłada jej do spieczonych warg niewielka blaszankę i sączy powolijakiś orzezwiający, zimny napój.Anita pije chciwie i czuje jak siły wstępują w nią, na nowo irozpraszają się ostatnie półsenne przywidzenia.57 Teraz już zdaje sobie dokładnie sprawę z tego, gdzie jest i co ją otacza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •