[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatem wyłącznie Ju­stynka mogła jej powiedzieć, co się właściwie działo wczorajszego wieczoru.Ostatnie, co pamiętała, to swoje własne zdenerwowanie na tle tej nieudanej kradzieży samochodu Karola.Gnębił ją kac i niepewność i teraz właśnie gwał­townie zapragnęła telefonu komórkowego dla sios­trzenicy.Proszę, mogłaby się z nią dogadać od razu, a tak musi czekać i udawać przed Helenką, że wszystko jest w porządku i nadal kocha Karola.Sytuacja nie do zniesienia!Z rozpaczy usiadła i zaczęła jeść, chociaż wcale nie czuła wielkiego głodu ani nawet nie miała apetytu.Przy stole zastała ją Justynka.- Czy ciocia gotuje tę kapustę? - spytała pospiesznie od progu.- Wuj się upomniał jeszcze wczoraj.Malwina drgneła tak silnie, że zleciał jej z widelca na szlafrok kawałek naleśniczka z bitą śmietaną.- O Boże, świeżo po praniu.Cóż ty tak nagle.Dobrze, że jesteś, zaraz co ty mówisz? Kapusta.?- Kapusta.Wuj zapamiętał.Młoda.Malwina nie miała pojęcia, czy w najbliższym sklepie jest młoda kapusta, ale pretekst do wysłania z domu Helenki znalazł się doskonały.Tak, oczywiście, jeśli jest, niech Helenka kupi, a jak nie ma, ona sama pojedzie gdzieś tam i kapustę zrobi się jutro.O tej porze roku właściwie w ogóle nie powinno jej być, tylko zeszłoroczna, ale wszak staranie o produkt to woda na jej młyn, proszę, jak dba o Karola, jak się rzuca szaleńczo do spełniania jego życzeń!Helenka wzruszyła ramionami i poszła bez protestu, bo już patrzeć nie mogła na żrącą Malwinę.Zastanawiała się nawet po drodze, jak by tu żarcie ukrócić, ze zwyczajniej ludzkiej litości, bo do czego to dojdzie, chlebodawczyni jej pęknie, a z zębów jej siłą wydzierać chyba nie wypada.Dobrze to było kiedyś wszystkie kredensy i spiżarnie na klucz zamykać.Malwina nie wdawała się w dyplomatyczne wstępy- Mów mi tu zaraz, co to wczoraj było! Czy ja gdzieś byłam? Dlaczego ja się dzisiaj obudziła prawie całkiem ubrana? Co to za jakąś złośliwość ktoś mi tu zrobił?Zaskoczona nieco Justynka postanowiła nie dać i się zwariować.Skoro już wstąpiła na okropną drogę wtrącania się, trudno, pójdzie nią dalej.Nie pozwoli ciotce zmieniać faktów i zwalać winy na cały świat.Usiadła przy stole.- To ja właśnie ciocię chciałam zapytać, co tu było.Nie będę owijać w bawełnę, ciocia się urżnęła w żywego trupa.Chciałabym wiedzieć, dlaczego.Co się stało? Wuj był niemiły przy obiedzie?- A ty skąd wiesz, że ja się trochę upiłam? - ob­raziła się Malwina.- Widziałam na własne oczy.I miałam z ciocią, można powiedzieć, dużo do czynienia.- Jak znowu miałaś do czynienia, skąd ty mogłaś mieć coś do czynienia, przecież cię nie było!- Potem już byłam.I akurat trafiłam na tę cioci.aktywność.- Jaką znowu aktywność - mruknęła Malwina gniewnie, zarazem jednak uświadomiła sobie, że te­go właśnie chciała się dowiedzieć.Nie należy Justynki gasić.Doskonale pamiętała, skąd jej się wzięła wczoraj­sza rozpacz.Przez tych złodziei idiotycznych, przez tę kradzież nieudaną, przy której się wszyscy pobili, tylko Karol nie.Niezniszczalny słup, bunkier, on na­wet z trzęsienia ziemi ocaleje! I jeszcze za taką wie­dzę okropną musiała trzysta złotych dopłacić.Ka­mień by się upił, pień spróchniały, ale w żadnym wy­padku nie może ani Justynce, ani nikomu wyznać prawdy!- Możliwe, że miałam zmartwienie - rzekła god­nie.- Przez twojego wuja, owszem, ciągle się mart­wię, że on mnie nie kocha.Jak to się mówi.o! Zalewałam robaka.- W kasynie?- Co?- W kasynie ciocia te robaki do zalewania zna­lazła? Bo tam ciocię dopadłam.- A cóż ty w kasynie robiłaś? I w ogóle w jakim kasynie?Justynka westchnęła ciężko i przeszła do kuchni zrobić sobie herbaty.Uznała, że bez wzmacniające­go płynu, nie da ciotce rady.Prztyknęła czajnikiem, nalała do szklanki esencji i wróciła do jadalni.- W Pałacu Kultury.Pojechałam tam za ciocią i weszłam do środka.Ciocia miała chyba kłopoty ze schodami.- Co to znaczy, że pojechałaś za mną? Cóż to, ty mnie śledzisz?Justynka przez chwilę milczała potępiająco, po­wstrzymując się od uwagi, że jeśli ciotka śledzi wu­ja, ktokolwiek inny może śledzić ją.I byłaby to zwy­czajna sprawiedliwość, a nie żadne świństwo.- Tu ciocię zobaczyłam, pod domem, jak ciocia wsiadała do taksówki.Już było widać, że coś nie gra.- To dlaczego mnie od razu nie zatrzymałaś?- Nie zdążyłam - zełgała Justynka bez wahania.- Zresztą, nic by to nie dało, ciocia była bardzo uparta.- No dobrze, i co dalej? - spytała ostrożnie Malwina po krótkim namyśle.Justynka przez czas jej namysłu nalała sobie her­baty i ze szklanką w ręku znów usiadła przy stole.- Dalej ciocia najpierw chciała grać, nie wiem w co, a potem ciocia zasnęła bardzo porządnie.Malwina zachłysnęła się zgrozą.- Między ludźmi.?!- Ależ nie.W damskiej toalecie, na sedesie, i nikt absolutnie cioci nie widział.No owszem, potem, przy wychodzeniu, trzeba było cioci pomagać i wziął w tym udział jeden taki z obsługi kasyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •