[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co więc robimy?- Musimy dowiedzieć się, czym w rzeczywistości jest ta plaga - odezwał się Dan przekonany, że wie, co mówi.- Ale jak? - dopytywał się Ali.- Jedną ze sztuczek Craiga?Dan przyznał szczerze:- Jeszcze nie wiem, ale to nasza jedyna szansa.Rip przetarł oczy znużony.- Nie powiem, żebym się nie zgadzał, lecz od czego tu zacząć? Przeszukaliśmy już kabiny Franka i Kostiego, wyczyściliśmy ogród…- A te hologramy ogrodu, sprawdzaliście już je? - spytał Dan.Ali wstał bez słowa i wyszedł.Po chwili wrócił z rolką mikrofilmów.Wsadził ją do dużego projektora, który nastawił na ścianę i włączył.Patrzyli teraz na ogród, obraz był tak wyraźny, że wydawało się, iż mogą wejść do niego.Zieleń była do tego stopnia naturalna, że Dan miał wrażenie, iż wystarczy wyciągnąć rękę i zerwać liść.Przyglądał się rzędom roślin cal po calu, szukając czegoś, co by odbiegało od normy, co nie miało prawa zaistnieć.Ujęcie z daleka powodowało, że rośliny zlewały się w szereg sekcji poszczególnych gatunków.Studiowali obraz w milczeniu, starając się wykorzystać całe swe polowe doświadczenie i wykryć coś, co według każdego z nich musiało tam być.Wszystkim im jednak brakowało bliskiej znajomości ogrodu.- Zaczekaj.- Usłyszeli donośny głos Weeksa.- Lewy róg, tam! - Jego wyciągnięta ręka przesunęła się, zasłaniając część, którą pokazywał.Ali skoczył do projektora i zaczął regulować.Teraz na ścianie widać było lśniące rośliny powiększone cztero– lub pięciokrotnie.Wszyscy dostrzegli wreszcie to, co zauważył Weeks - poszarpane liście, ogołocone łodygi.- Objedzone! - odpowiedział Dan.Tylko jeden gatunek roślin uległ takiemu okaleczeniu.Inne znajdujące się w tej samej sekcji nie wykazywały żadnych zmian.Jednak wszystkie należące do tego właśnie gatunku miały co najmniej jedną gałąź ogołoconą, a dwie okazały się zupełnymi szkieletami.- Zaraza!- Ale Sinbad - Dan chciał zaprotestować, lecz przypomniał sobie dziwne zachowanie kota w minionych tygodniach.Sinbad popełnił błąd; jako ten, który uwalniał Królową od różnych dziwnych organizmów dostających się na jej pokład z ładunkiem, nie zaatakował tego pasożyta roślin.Albo, nawet jeśli to uczynił, nie pokazał nikomu ciał upolowanych przez siebie organizmów, jak to miał w zwyczaju.- Wydaje się, że wreszcie coś mamy - stwierdził Ali, któremu zawtórowało czyjeś głębokie westchnienie ulgi.Rozdział 12 - Dziwne zachowanie Hoobata- Dobra, tak więc wydaje nam się, że wiemy coś więcej - dodał Ali po chwili.- Co w związku z tym zrobimy? Nie możemy krążyć w nieskończoność, potrzebne będzie paliwo i zaopatrzenie, no i …Rip podjął decyzję.- Nie będziemy krążyć - stwierdził z przekonaniem kogoś, kto nagle dostrzegł przed sobą otwartą drogę.- Luna - zaczai Weeks powątpiewająco.- Nie.Nie po tym ostrzeżeniu.Ziemia.Przez parę sekund pozostali gapili się na niego zdumieni.Śmiałość jego propozycji i niebezpieczeństwo z nią związane były zaskakujące.Od czasu regularnych lotów w kosmosie żaden statek nie wylądował bezpośrednio na swej rodzinnej planecie - wszystkie przechodziły najpierw kwarantannę na Lunie.Pomysł Ripa był nie tylko ryzykowny, ale i tak nieoczekiwany, że przez parę minut wszyscy siedzieli, starając się to zrozumieć.- Próbujemy lądować w Terraport - Dan pierwszy odzyskał mowę - ale oni nas… Rip uśmiechał się.- Kłopot z wami - zwrócił się do wszystkich - polega na tym, że Ziemia kojarzy wam się tylko z Terraportem.- Jest wprawdzie pole Patrolu na Stelli - przyznał niepewnie Weeks.- Ale wpadlibyśmy tam w sam środek piekła.- A czy mieliśmy port na Sargolu, Otchłani czy pięćdziesięciu innych miejscach, które mogę wam przypomnieć z dziennika? - spytał ich Rip.Tym razem swoje wątpliwości wyraził Ali:- A więc mamy szczęście i lądujemy gdzieś nie zauważeni.I co dalej?- Zamykamy szczelnie statek, dopóki nie zlokalizujemy zarazy, potem sprowadzamy medyka i rozpracowujemy całą sprawę.Pewność siebie Ripa zaczynała być zaraźliwa.Dan prawie uwierzył, że to wszystko jest możliwe.- Czy pomyślałeś - wtrącił Ali - co się stanie, jeśli się mylimy i Królowa rzeczywiście jest nosicielem zarazy?- Powiedziałem: zamykamy statek szczelnie - odparł Shannon.- Tam, gdzie wylądujemy, nie będzie gości, których moglibyśmy zarazić.- A gdzie jest to „tam”? - spytał Ali, który pustynie Marsa znał lepiej niż tę bardziej zieloną planetę, która wydała jego przodków.- W samym środku Wielkiego Pogorzeliska!Dan, urodzony i wychowany na Ziemi, pierwszy zdał sobie sprawę z tego, co chce robić Rip i co to oznacza.Szczelne zamknięcie było dobrym pomysłem - Królowa byłaby dobrze strzeżona przed kimś z zewnątrz.Inna sprawa, to czy załoga przeżyłaby, czy w ogóle byłaby w stanie wylądować.Wielkie Pogorzelisko było okropną blizną, jaka została po ostatniej z Wojen Atomowych - setki mil kwadratowych skażonych promieniowaniem, obszar, którego pokolenia nie ośmieliły się penetrować.Pierwotnie ci, którzy tę wojnę przeżyli, unikali całego kontynentu zniekształconego w jej wyniku.Minęły prawie dwa stulecia, zanim ludzie zaczęli zapuszczać się na nie skażone tereny dalekiego zachodu i południa.Przez cały ten czas lękano się Wielkiego Pogorzeliska, a unikanie go weszło ludziom w krew.Był to symbol czegoś, o czym żaden Ziemianin nie chciał pamiętać.Ali zadał tylko jeszcze jedno pytanie.- Czy jesteśmy w stanie to zrobić?- Nigdy się nie dowiemy, dopóki nie spróbujemy.- Patrol będzie nas obserwował - odezwał się Weeks.Jego wenusjański rodowód kazał mu mieć mniej respektu dla niebezpieczeństw Wielkiego Pogorzeliska niż dla stróżów Prawa i porządku, którzy operowali na gwiezdnych szlakach.- Będą pilnować głównych szlaków - wyjaśnił Rip.- Nie będą spodziewali się statku poruszającego się z takim wektorem, z dala od portów.Nie powinni.O ile wiem, nie było takiej próby, jak długo istnieje Terraport.To będzie sprytne.- I on sam będzie musiał ponieść za to główną odpowiedzialność.- Wierzę, że to może się udać.Nie możemy tak włóczyć się w koło.Biorąc pod uwagę żądnych zemsty Inter–Solarowców i ostrzeżenie Patrolu, na nic się nie zda lądowanie na Lunie.Żaden ze słuchających nie mógł temu zaprzeczyć.Dan zaczął nabierać otuchy, w końcu tak mało wiedzieli o Wielkim Pogorzelisku - mogło ono okazać się takim właśnie tymczasowym schronieniem, jakiego im było trzeba.W rezultacie wszyscy przyjęli ten pomysł, nie mogąc zaproponować lepszego rozwiązania, z wyjątkiem zbyt niebezpiecznej próby skontaktowania się z przełożonymi, co spowodowałoby, że „statek plag” napiętnowano by i unicestwiono, zanim zdołaliby się obronić.Już wkrótce przekonali się o słuszności swej decyzji.Ali, który obsługiwał komputer, przekazał im sardoniczne ostrzeżenie, jakie odebrał.- Witajcie, piraci!- Co chcesz przez to powiedzieć? - Dan podgrzewał rosół, by nakarmić kapitana Jellico.- Stało się, nasz napad na Stację–R stał się częścią historii i zapisu Patrolu, jesteśmy poszukiwani.Dan wzdygnął się, jakby mu ktoś przejechał po plecach zimnym palcem.Teraz już wszystko, co mogło się zdarzyć w obrębie Systemu, było zgodne z Prawem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •