[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To musiała sprawić Marlena.Przypominam sobie, jak odprężony i nasycony zasypiałem wczoraj po jej wyjściu.Oto jest godne mężczyzny lekarstwo na głupie sny - żad­ne lekarskie sztuczki ani bredzenia szamanów Wodnika.- Co nowego w terminarzu, Van? - pytam, siadając do śniadania.Mój sekretarz wciąż wygląda na nadąsanego.- Tylko jedna zmiana - mówi oficjalnym tonem.- Na uprzywilejowanej linii mam propozycję spotkania przed południem z sekretariatu dyrektora Valentshikoffa z EFG.Zmieścimy to przed konferencją z Tourillem na temat no­wej polityki informacyjnej.Poza tym popołudniowe spot­kanie z mediatorem Kuruty, wcześniej przygotowanie.Wszystkie inne sprawy drugorzędnej wagi.A więc jednak coś się szykuje.Ale dzisiejszego poranka nawet wiadomość z EFG nie jest w stanie zepsuć mi na­stroju.Jestem pewien, że dam sobie radę z całym świa­tem.I nie chciałbym, aby ktokolwiek miał dziś do mnie o coś żal.- Jeśli nie planowaliśmy dziś niczego innego - mówię pojednawczo, odstawiając filiżankę - to możesz umówić na dejeuner tego Des Paula.Nie patrzę, jakie to wywarło wrażenie na Vanie.Nie patrzę także dlatego, że nagle uświadomiłem sobie, skąd znam tę twarz - twarz księdza ze snu.·Media są od rana pełne Mariki L.Przerzucam w samo­chodzie relacje, jedną po drugiej.Wywiady, życiorysy, fil­mowe fotosy, z reguły rozebrane - aż mój korzeń budzi się do życia, choć zazwyczaj po takim wieczorze musiał­bym na to czekać parę dni.„Nie lubię polityki, nie znam się na niej i niczego po swojej misji się dla siebie nie spodziewam.Jeśli zdołam coś zrobić dla dobra ludzi, zapobiec nieszczęściom, rozle­wowi krwi, będę bardzo szczęśliwa.Wierzę, że ludzie za­wsze mogą się zrozumieć i żyć w pokoju, muszą tylko pró­bować.I skoro pojawiła się szansa, by im w tym pomóc, uznałam, że nie wolno mi odmawiać.Jestem to winna obu moim ojczyznom."Dokładnie tyle jest w jej wypowiedziach treści, powta­rzanej na przeróżne sposoby, ozdabianej różnymi gładki­mi frazami.Jeszcze nie ogłoszono żadnych poważnych ba­dań, ale już widać, że Marika chwyciła, że skupiła na so­bie jeden z tych irracjonalnych przypływów ślepego za­ufania, jakim od czasu do czasu ludzie obdarzają kogoś z przyczyn, które tylko najtężsi spece potrafią wyjaśnić i spreparować.Łatwo to dostrzec po zachowaniu mediów.Oni mają swoje sieci badawcze, wyspecjalizowane w bły­skawicznym szacowaniu, co się ludziom spodoba, a co nie.Ramówki, sajty w sieci i kolumny tabloidów układane są według tych szacunków.Nie eksponowaliby Mariki aż tak, gdyby nie mieli co do jej społecznego odbioru pewności.Ta popularność Mariki budzi moją radość.Choć mogło­by się wydawać, że jest w tym coś absurdalnego, kiedy tak przypadkowa i zupełnie nie przystająca do sprawy osoba jak ona zaczyna nagle przyćmiewać przewodniczą­cego Grupy Kontaktowej i głównego negocjatora.Dla mnie jednak najważniejsze jest, że ta dziewczyna ma szansę zmienić ogólne nastawienie opinii publicznej do negocjacji.Poranny przegląd mediów nastrajałby dużo bardziej optymistycznie, gdyby nie szeroko relacjonowane wyda­rzenia w Fourmies.Późnym wieczorem poprzedniego dnia doszło tam do jakiejś awantury w barze z udziałem kilku przesiedleńców.Policjanci z miejscowego komisariatu aresz­towali najbardziej krewkich uczestników zajścia - i w ty­siącu innych przypadków na tym by się skończyło.Ale nastroje w tej okolicy są na tyle złe, że przez noc wokół komisariatu zebrał się kilkusetosobowy tłum domagający się linczu na zatrzymanych imigrantach.Są wznoszone okrzyki przeciwko Komisji, Grupie Kontaktowej i mnie osobiście.·Rozmowy z Valentshikoffem są zawsze bardzo serdecz- i ne, ale rzeczowe.Obaj mamy mało czasu i żadnego powo­du, aby czarować się długimi, kurtuazyjnymi wywodami.- Nie da się ukryć, że jesteś w wyjątkowo ciężkiej sy-tuacji - zaczyna on, kiedy tylko zostajemy sami w moim gabinecie.- Wypadam z profilu, wiem.Opinia publiczna obciąża mnie winą za wszystkie swoje problemy z imigrantami.To źle, ale jeszcze nic nie zostało przesądzone.Na pewno nie fatygował się tylko i wyłącznie po to, aby mi powiedzieć o moich pogarszających się notowaniach.- To nie jest chwilowe.Popełniliście z Tourillem błąd: nadużyliście nadziei.Za bardzo staraliście się ludzi prze- konać, że problem na pewno zostanie rozwiązany.Teraz to wszystko skupia się na tobie.Twój obraz w badaniach wygląda fatalnie.Bardzo bym nie chciał, po tych wszystkich latach naszej współpracy, żebyś się teraz spalił.Valentshikoff nosi starannie przystrzyżone, czarne wą­sy, włosy ma gęste, aż pobłyskujące granatem - jestem pewien, że implantowane.Jak większość zasymilowa- nych, zdradza nieco przesadną dbałość o swój wygląd -ludzie z jego branży nie muszą być zabójczo przystojni, noszą bez żenady okulary i mają brzuchy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •