[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale teraz Skoczek odzyskał zdolność myślenia - i wyglądało na to, że nie ma dokąd pójść.Ten ląd był tak dziwny, drzewa skurczyły się, stworzenia były strasznie dziwne i wydawało się, że nie ma tu nikogo z jego gatunku.Jak mógłby wrócić do domu?Dor zrozumiał teraz, co się wydarzyło, ale nie miał środków do wyrażenia tego.Mały pająk chodził po arrasie, kiedy żółty proszek Dobrego Maga zadziałał i zaklęcie przeniosło go do świata arrasu razem z Dorem.Ponieważ pająk był opływowy, jego przemiana była jedynie częściowa; zamiast stać się małym w porównaniu do postaci na arrasie i zająć ciało arrasowego pająka, zatrzymał swoje oryginalne ciało stając się relatywnie jedynie trochę mniejszy niż poprzednio.Skoczek wydawał się gigantem o wymiarach człowieka.Gdyby Dor przeszedł tu w podobny sposób, miałby rozmiar kilku gór.Jedynym sposobem, żeby Skoczek wrócił do swojego własnego świata, było towarzyszenie Dorowi podczas powrotu.Przynajmniej tak Dor przypuszczał.Mogło tak się zdarzyć, że zaklęcie odwróciłoby wszystko, gdyby położył go na arrasie, kiedy nadejdzie czas.Ale to mogło być ryzykowne.Najbezpieczniej więc było pozostawać razem, tworząc zespół.Dor nie mógł wyjaśnić mu szczegółów, ponieważ sam ledwie je pojmował.Ale pająk nie był głupcem.Skoczek zgodził się, że zostaną razem.Teraz obydwaj byli głodni.Czarne mięso goblinów było niejadalne, a Dor nie widział żadnych znajomych roślin z własnych czasów.Nie było beczkowatych galaretkowych pni, latających owoców, wodnych kasztanów lub szarlotkowych grzybów, a z pewnością nie żyły tutaj gigantyczne insekty, którymi żywił się Skoczek.Co miał począć?Wtem wpadł na pomysł.- Czy są w pobliżu jakieś formy robaków? - zapytał pajęczynę.- No wiesz - dużych stworzeń o sześciu nogach, członowatych z czułkami, szczypcami i temu podobnymi?- Krabo-jabłka występują na dzikich jabłoniach o godzinę lotu ptaka stąd - powiedziała pajęczyna.- Słyszałam, jak ptaki o nich ćwierkały.Godzina ptasiego lotu mogła oznaczać sześciogodzinną podróż lądem; zależało to od ptaka i od terenu.- A coś bliżej?- Widziałam kilka homarów zamieszkujących drzewo niedaleko stąd.Ale one mają gwałtowne charaktery.- To dobrze.Czułbym się winny wskazując pająkowi jakieś stworzenia o miłym charakterze.Dor stanął przed Skoczkiem.- Jedzenie - powiedział wskazując na najbliższe drzewo.Skoczek rozpromienił się.Nawet nie pojaśniały mu oczy, ale po prostu uniósł się jakby wyżej.- Sprawdzę to - ruszył z zadziwiającą gwałtownością do najbliższego drzewa.- Uff, czy to bezpieczne? - zapytał Dor pajęczyny.- Oczywiście, że nie.Są tam żywiące się robakami ptaki różnych gatunków, a może i robaki zjadające ptaki.Och.Ptaki były zabójcze dla pająków o zwykłych rozmiarach.Skoczek był czymś więcej.Ale nie trzeba kusić losu.- Niebezpieczeństwo - powiedział Dor.Skoczek kłapnął kłami.- Całe życie jest niebezpieczne.Głód także jest niebezpieczny.Czuję się jak w domu na wysokościach.- I zaczął wspinać się po drzewie ze wspaniałą gracją, prosto w górę po pionowym pniu.Osiem nóg rzeczywiście mu w tym pomagało.Dor zakładał, że wystarczyłyby cztery nogi, ale już zrewidował ten pogląd.Sam nie potrafiłby wspiąć się na drzewo w ten sposób!W chwilę potem dobiegło z góry smutne świergotanie Skoczka.- Czy nie ma tu ofiarnych modliszek na górze?- Co to jest to ofiarne coś? - zapytał cicho Dor pajęczyny.- To chodzi o ofiarowanie nie ofiarę.Modliszki ofiarowują modlitwę za ofiarę.- W porządku.Ale co to jest?- Robak zjadający robaki.Duży.Większy prawie od każdego pająka.O to chodzi.- Czy nie ma niczego twojego rozmiaru - Dor zawołał w górę mając nadzieję, że Skoczek zrozumie.Potem czekał pod drzewem zdenerwowany.Z pewnością nie było żadnych tych modliszek - czy nie krył się tam smok parowy? Jego znajomość z dużym pająkiem była świeża, ale odczuwał pewną odpowiedzialność za Skoczka.Mimo wszystko jego kłopotliwe położenie było winą Dora.Na dodatek, gdyby Skoczek nie dostał się w zawirowanie zaklęcia, co stałoby się z samym Dorem ciśniętym prosto w zgraje goblinów?! We dwójkę pokonali zagrożenie, podczas gdy sam Dor byłby.- wzdrygnął się na samą myśl.Już zaciągnął u Skoczka nowy dług, a jego przygoda dopiero się zaczęła.Coś dotknęło jego twarzy.Dor odsunął się przestraszony, palce sięgnęły po miecz do biodra - i oczywiście nie znalazły go tam.Wtem zobaczył, że tym czymś był drzewny homar spuszczający się na nici! Ale nie, był dokładnie spętany, jego trawiastozielone pazury przylegały ściśle do ciemnobrązowego ciała wiszącego głową w dół.Jeniec wielkiego pająka!Dor poczuł niemal sympatię do homara, ponieważ ten żył jeszcze i rozpaczliwie walczył z pajęczynowymi więzami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •