[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale on wie, kim jesteś.Jak cię z nią zobaczy, pomyśli, że go szpiegujesz.- On nie wie, że ja wiem, że ona jest jego żoną.Jeżeli Whitfield albo któryś z jegomięśniaków się pojawi, udam zaskoczenie.- I myślisz, że Whitfield to kupi? - Pewnie nie.Jeśli masz jakiś lepszy pomysł, to słucham.Cholera, przecież nawet niewiem, czyją tam dzisiaj zastanę.Być może jedziemy nadaremnie.- Nawet jeśli Messaline coś wie, to niby dlaczego miałaby ci o tym powiedzieć?- Mam doświadczenie w wyciąganiu od ludzi informacji.- Sam mówiłeś, że cię olała.- To było pierwsze podejście.- Naprawdę sądzisz, że Whitfield ma coś wspólnego ze śmiercią Mońka i Lena?- Monk zginął na terenie należącym do CIA.Whitfield robi wszystko, żeby odsunąćnas od sprawy.Nasłał nawet na mnie zastępcę dyrektora CIA.Ktoś stamtąd do mnie strzelał.W środku nocy lądują tam samoloty z wygaszonymi światłami.- Samoloty? - zapytał Hayes.- Przelatują nad Babbage Town.Wielkie odrzutowce, takie, jakich używa się do lotówmiędzykontynentalnych.Nie wiadomo, kto jest na pokładzie.Poza tym Kongres przyznałfundusze na budowę, jak to określono, nowych domów mieszkalnych dla szkolących sięagentów, choć pustych budynków na terenie bazy nie brakuje.- Dlaczego powiedziałeś  jak to określono ?- Bo ten budynek może pełnić inną funkcję.Na przykład centrum przesłuchań.Albonawet sali tortur.Hayes o mało nie zjechał z drogi.- Czy ty oszalałeś? Przecież to jest w naszym kraju nielegalne.- Może Monk widział, jak jakichś więzniów, o których istnieniu nikt nie wie, traktująprądem elektrycznym? Czy jest lepszy motyw, żeby zabić człowieka?- Nie mogę w to uwierzyć.A Len Rivest?- Monk mu coś powiedział albo Len sam nabrał podejrzeń, albo coś odkrył.Whitfieldsię o tym dowiedział i nie ma już Rivesta.- Jeżeli Len coś wiedział, dlaczego nie poszedł na policję? Na miłość boską, przecieżpracował kiedyś w FBI.- Może nie chciał zadzierać z CIA i Whitfieldem.Niewykluczone, że są w rządzieludzie, którzy wiedzą, co dzieje się naprawdę w Camp Peary.Może pochwalił się swojąwiedzą nieodpowiedniej osobie.- Mówisz o dużym spisku.- No to co? Takie rzeczy naprawdę się dzieją.Jeśli stawka jest odpowiednio wysoka,to i rozmiary spisku mogą być olbrzymie.A tak przy okazji, w Waszyngtonie nie mówi sięspisek, tylko polityka. - Wiesz co, Sean, to mi się po prostu nie mieści w głowie.Jestem tylko zwykłympolicjantem z małego miasteczka i za kilka lat mam przejść na emeryturę.- Możesz to wszystko rzucić.Nie będę miał ci za złe, jeśli rozwiążemy naszą umowę,ale ja im nie popuszczę.Hayes rozważał przez dobrą minutę tę propozycję.- A, do diabła! - odezwał się w końcu.- To jest zbyt ważne, żeby się wycofać.Nadaljednak uważam, że ktoś powinien dzisiaj za tobą chodzić.Gdyby któryś z nich w tej chwili się obejrzał, zauważyłby, że już ktoś za nimi jedzie.ROZDZIAA 53Horatio zatrzymał motocykl koło samochodu Michelle.Kobieta zjechała z głównejdrogi i zaparkowała pod drzewami nad rzeką.W samochodzie nikogo nie było, więc Horatioruszył ścieżką nad wodę.Michelle siedziała na zwalonym pniu drzewa, którego częśćznajdowała się w wodzie.Udawała, że go nie widzi, gdy siadł obok.- Piękny wieczór - zagadnął i wrzucił kamyk do szybkiego nurtu rzeki wezbranej poniedawnej burzy, która przeszła nad zatoką Chesapeake.Siedziała bez słowa, wpatrzona w wodę.Horatio przestraszył się w końcu, że zechcedo niej skoczyć.- Kiedyś posprzątałam w samochodzie.Zrobiłam to dla Seana - odezwała się wreszcie.- Dlaczego?- Ponieważ go lubię, a on przeżywał wtedy trudne chwile.- I co, ciężko było sprzątać?- Bardziej, niż sądziłam.Każdy śmieć zdawał się ważyć tonę.Ale to przecież tylkosamochód, prawda? - Obróciła się do niego twarzą.- To jest tylko samochód.- Samochód, sypialnia, styl życia.Wyobrażam sobie, że to niełatwe.- Nie mogę utrzymać porządku.Próbowałam.No dobrze, tak naprawdę nigdy niepróbowałam.Nie potrafię.Wystarczy jeden dzień i wszystko wraca do poprzedniego stanu.- Sean powiedział, że twoja łódz jest nieskazitelnie czysta.Uśmiechnęła się.- Racja, ale Sean też jest dziwakiem.Widziałeś kiedyś drugiego takiego pedanta?Oderwała od pnia małą gałązkę i wrzuciła ją do wody.Patrząc, jak unosi ją w dal nurtrzeki, powiedziała:- Nie wiem, dlaczego się zmieniłam.Naprawdę nie wiem.Prawdę mówiąc, nawet niepamiętam tej zmiany, choć wszyscy twierdzą, że zaszła.Muszę więc to zaakceptować.- Dobrze.Słuszna decyzja.To krok w dobrą stronę, Michelle.Kiedy wspomniałem oróżanym żywopłocie, zareagowałaś gwałtownie.Dlaczego? Michelle znowu zadrżała.Zapadła długa cisza.Siedziała ze wzrokiem wbitym w pieńdrzewa, za to Horatio nie spuszczał z niej oczu.Nie odzywał się ze strachu, że zniszczy efekttego pierwszego przełomu, jakiego był właśnie świadkiem.Jego cierpliwość zostałanagrodzona.- Czy można się bać czegoś nieokreślonego? - zapytała.- Owszem, to może być ukryte tak głęboko w twojej podświadomości, żeuświadamiasz sobie tylko strach, a nie zdajesz sobie sprawy, co jest jego zródłem.Nasz mózgbroni się, spychając do podświadomości wspomnienia wydarzeń, które były dla nas zbyttrudne czy przykre.- Tak po prostu?- Tak po prostu.Ale takie wspomnienia działają jak wody podziemne, które zalewająci piwnicę.Próbujesz zatykać nieszczelności, aż w końcu woda podmyje fundamenty i wtedycała konstrukcja domu grozi zawaleniem.- Więc ja jestem takim walącym się domem?- A ja najlepszym fachowcem od remontów, jakiego w życiu spotkałaś.- Jak możesz mi pomóc, skoro nawet nie pamiętam, czego się tak bardzo boję?- Jest jedna wypróbowana metoda - hipnoza.Michelle potrząsnęła głową.- Nie wierzę w te brednie.Nikt nie zdoła mnie zahipnotyzować.- Zwykle najłatwiej zahipnotyzować te osoby, które są pewne, że nikomu się to nieuda.- Trzeba tylko tego chcieć, prawda?- Wtedy jest łatwiej.Przecież chcesz być zdrowa, prawda?- Nie rozmawiałabym teraz z tobą, gdybym nie chciała.Nigdy wcześniej nieporuszałam z nikim tego tematu.Nigdy!- Traktuję to jak komplement.Pozwolisz się zahipnotyzować?- Nie lubię tracić nad sobą kontroli.A jeżeli powiem ci coś, czego nie zniosę? Jeżeli tobędzie coś złego?- Nie bez powodu chodziłem do tych wszystkich szkół i zbierałem dyplomy, któreteraz wiszą na ścianie.Jestem profesjonalistą.Pozwól mi tylko robić swoje.O nic więcej nieproszę.- Prosisz o bardzo dużo.Może nawet zbyt wiele - dodała ponuro.- Obiecaj, że przynajmniej się nad tym zastanowisz.Podniosła się, zręcznie przeszła po pniu i zeskoczyła na ziemię, gdy go mijała, rzuciłaprzez ramię: - Zastanowię się.Horatio spojrzał na nią ze złością.- Dokąd idziesz?- Muszę pilnować Viggie.ROZDZIAA 54Seanowi dopisało szczęście, Valerie siedziała przy tym samym stoliku copoprzedniego wieczoru i podobnie jak wtedy oganiała się przed jakimś kolejnympodrywaczem.Tym razem była ubrana mniej prowokacyjnie, w spodnie i wełniany sweter.Włosyzaplotła we francuski warkocz, a usta pomalowała pastelową szminką.Kiedy dostrzegła zbliżającego się w jej kierunku Seana, szybko odwróciła głowę.Mimo że usiadł obok niej, nie obdarzyła go nawet jednym spojrzeniem.- Widzę, że nadal nie brak ci adoratorów - powiedział.- A ty nie dajesz się spławić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •