[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczam zresztą, że chociażby zrozumiała wszystko, co się we mnie działo idzieje, wielu rzeczy nie mogłaby odczuć.My.jesteśmy takie dwie rożne istoty! Oto na przy-kład ja, nawet wówczas, kiedy popadam w mistycyzm, kiedy sobie mówię, iż wszystko jestmożliwe, wyobrażam sobie życie zaświatowe nie według ogólnych pojęć, a zatem  o ile teogólne pojęcia można nazwać normalnymi  nienormalnie.Dlaczego? Jeśli wszystko jestmożliwe, to tak samo jest możliwe piekło, czyściec i niebo, jak moje blade a jasne pola! Aprzy tym wizje Danta są przecie większe i wspanialsze od moich.Więc dlaczego? Z dwóchpowodów.Oto naprzód dlatego, że mój sceptycyzm, który zatruwa się własnym zwątpieniemjak skorpion własnym jadem, ma jednak dość siły, żeby wyłączyć z różnorodnych przypusz-czeń pojęcia proste i ogólnie przyjęte  a po wtóre?.Po wtóre, że w tych dantejskich prze-grodach nie umiem sobie wyobrazić siebie i Anielki razem.Takiego życia nie chcę.Ale to wszystko, co piszę i myślę, załatwiam za pomocą jakiejś cząstki mojej myślącejistoty; reszta jest przy Anielce.W tej chwili widzę jeszcze światło padające z jej pokoju nakrzewy berberysu, rosnące pod oknem.Moja biedna miewa także bezsenne noce! Widziałem,jak dziś zdrzemnęła się nad robotą.W wielkim fotelu wydawała mi się malutka i oddychałagłęboko ze zmęczenia.Miałem dla niej takie uczucie, jakby to było moje dziecko.11 czerwca.Przysłano mi na koniec ową główkę Madonny Sassoferrata.Oddałem ją Anielce przy ciot-ce i przy pani Celinie, jako rzecz należną i zapisaną.Nie mogła żadnym sposobem odmówić.Następnie sam przybijałem obraz w jej buduarku.Aadnie to tam wygląda.Ja nie kocham sięw Madonnach Sassoferrata, ale ta taka jest prosta i taka pogodna w swoich jasnych tonach!Lubię pomyśleć, że Anielka, ilekroć na nią spojrzy, musi sobie przypomnieć, że to ja jej da-łem tę świętość, a dałem ją dlatego, że kocham.W ten sposób ta miłość, którą ona uważa zagrzeszną, musi w jej myśli łączyć się z wyobrażeniem świętości.Dziecinna pociecha, ale ktonie ma żadnej, temu i taka dobra.Miałem dziś jedną lepszą chwilę.Gdy obraz był już zawieszony, Anielka zbliżyła się domnie, by mi podziękować.Ponieważ fotel, na którym siedziała pani Celina, był odsuniętydość daleko, więc w chwili, gdy Anielka cofała swoją rękę z mojej, zatrzymałem ją na sekun-dę i spytałem półgłosem: Czy ty mnie naprawdę, Anielko, nienawidzisz?A ona potrząsnęła główką, jakby ze smutkiem: Oj, nie!  odrzekła krótko.Ile się mieściło w tej krótkiej odpowiedzi!143 To się tak mówi, że jeśli uczucie kobiety kochanej nie ma nigdy wydobyć się na zewnątrz,to wszystko jedno, czy ona kocha.Nie! Nie wszystko jedno! Niech mam choć to; nie oddał-bym tego za nic! O! To dopiero nie miałbym z czego żyć!12 czerwca.Jestem w Warszawie na skutek listu Zniatyńskiego, który odebrałem jeszcze onegdaj, a wktórym wzywał mnie, bym przyjechał na obiad pożegnalny dla Klary.Na obiad nie pojecha-łem; odbył on się wczoraj, ale pożegnałem ją dziś na dworcu kolejowym.Właśnie stamtądwracam.Poczciwa dusza odjeżdżała niezawodnie z żalem do mnie i z uczuciem doznanegozawodu, ale jak mnie tylko ujrzała, przebaczyła mi wszystko, i pożegnaliśmy się najserdecz-niej.Ja także czułem, że mi jej będzie brakło, że stanie się jeszcze większa pustka koło mnie.Na moich mistycznych polach nie będzie pożegnań.To dzisiejsze było prawdziwie smutne,bo w dodatku wieczór był chmurny, dżdżysty; słota potrwa zapewne parę dni.Mimo tegomnóstwo osób odprowadzało Klarę.Jej sleeping tak był zarzucony wieńcami i kwiatami jakgrobowiec.Musi to wszystko usunąć, bo inaczej się udusi.Klara, w tej chwili odjazdu, nieliczyła się już wcale z tym, co ludzie mogą sobie pomyśleć, i  o ile w takich okolicznościachbyło to możebne  zajmowała się wyłącznie mną.Wszedłem do jej przedziału i rozmawiali-śmy jak dwoje przyjaciół, nie zważając na obecność ani starej i wiecznie milczącej krewnejKlary, ani innych osób, które też pousuwały się w końcu dyskretnie na korytarzyk.Trzymałem obie ręce Klary, a ona patrzyła na mnie swymi poczciwymi, niebieskimioczyma, mówiąc przy tym wzruszonym głosem: Panu jednemu powiem szczerze, że znikąd nie było mi tak żal wyjeżdżać.Przy tej krę-taninie w chwili odjazdu nie ma nawet na to czasu, żeby coś wypowiedzieć  ale jak mi żal!.We Frankfurcie widuję dużo i ludzi uczonych, i artystów, tylko, że.sama nie wiem.jestjakaś różnica.wy jesteście jakby delikatniejsze instrumenta.A już o panu nie ma co i mó-wić! Pani pozwoli pisywać do siebie? I ja będę pisywała, a pana chciałam o to prosić.Niby mam swoją muzykę, ale teraz mi tojuż nie zawsze wystarcza.Myślę, że i panu będzie to czasem potrzebne, bo pan może miećwielu przyjaciół, ale tak oddanej, tak bardzo życzliwej przyjaciółki pewnie pan nie ma.Je-stem tak niemądra, że mnie wszystko wzrusza, a tu zaraz trzeba jechać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •