[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powtórzyła mu pokrótce słowa Bena.105- Uważa, że zupełnie się tu nie liczy.- Przecież to głupota - powiedział Treg.- Ale on tak myśli - odrzekła.- Wyjaśniłam mu, co zaszło pomiędzy Lou a dziadkiem, ale to nie zrobiłochyba różnicy.- Musimy z nim pogadad.- Próbowałam, ale nie chce słuchad.- Spróbuj pózniej jeszcze raz.Powiedz, że chciałabyś, żeby ktoś inny pojechał na Cygance czy coś w tymstylu, i wybierz się z nim na przejażdżkę.Może wtedy zacznie rozmawiad.Kiwnęła głową.- Dobrze, a co z tobą? Też pojedziesz?- Nie - powiedział Treg.- Sądzę, że bardziej się otworzy, jeśli będziecie tylko we dwoje.A gdyby to niezadziałało, wtedy porozmawiamy z nim razem. Dwie godziny pózniej Amy i Ben wyjechali z Heart-landu na Kolombie i Cygance.Zerwał się wiatr i koniebiegły podekscytowane.Amy poklepała Kolom-ba po szyi.- Jedzmy na Field Trail - powiedziała.- Tam ścieżki będą bardziej osłonięte od wiatru niż na wzgórzach.Ben skinął głową i skręcili na szlak prowadzący ku dolinie.Podążali w milczeniu ścieżką porośniętą trawą.Amy usilnie myślała, jak zacząd rozmowę, którą chciała przeprowadzid, ale gdy tylko spoglądała nastanowczy profil Bena, słowa zamierały jej na ustach.106Co ma powiedzied? Przecież niezależnie od tego, jak zacznie, będzie to wyjątkowo niezręczna rozmowa.Kolombo szarpnął i Amy znowu stchórzyła.- Kłusujemy? - zapytała, przekonując siebie, że rozmowa może jeszcze poczekad.- Zgoda - powiedział krótko Ben.Amy cmoknęła i Kolombo ochoczo przyspieszył do kłusa.Drzewa po obu stronach ścieżki kołysały się nawietrze, a grzywa konia smagała ją po rękach.Amy spojrzała na Cygankę.Klacz wyrzucała łeb do górytak, jakby chciała biec szybciej, ale Ben bez wysiłku kontrolował jej zapędy.- Cyganka cię słucha - krzyknęła Amy.Wjechali w zakręt.Nagle zarówno Kolombo, jaki Cyganka gwałtownie się spłoszyły.Przy ścieżce stała sterta plastikowych beczek przykrytych brezentem.Materiał łopotał na wietrze.Amy szybko odzyskała równowagę i panowanie nad Kolombem.Spojrzała na Bena - uspokajał Cygankę,która cofała się drżąca.- Już dobrze - usłyszała jego głos.- Nie masz się czego bad.- Pojadę pierwsza - zawołała Amy z nadzieją, że Cyganka pójdzie w ślady Kolomba.Zcisnęła nogami bokikonia.- Idziemy - poleciła.Kiedy jednak gniadosz zrobił krok do przodu, brezent nagle zafurkotał i Kolombo znowu się spłoszył.107- Ja spróbuję - powiedział Ben.Skróci! lejce i popędzi! Cygankę.Klacz prychnęła i otworzyła szeroko oczy, ale Ben nie popuścił.Cygankazbliżyła się do beczek, podnosząc wysoko kopyta i napinając wszystkie mięśnie.Wtem zerwał się gwałtowny wiatr i wyswobodził brezent spod podtrzymującego go sznura.Materiałzawirował w powietrzu, a Cyganka zarżała przerażona i odskoczyła w bok.Poryw wiatru cisnął brezentem w jej kierunku i po chwili materiał zaczepił się o tył siodła.Cyganka zarżała ze strachu izaczęła wściekle wierzgad.- Ben! - przeraziła się Amy.Kolombo, przestraszony hałasem łopoczącego brezentu i wierzganiem Cyganki, odwróci! się na tylnychnogach i pogalopował w przeciwnym kierunku.Po kilku krokach Amy udało się zatrzymad i zawrócid konia.Brezent odczepił się od siodła i toczy! sięteraz przez pole, ale Cyganka nie zwróciła na to uwagi.Pochyliła łeb i wierzgała zapamiętale.%7łołądek podszedł Amy do gardła.Nie ma cudów, Ben nie utrzyma się w siodle.Czekała tylko, aż poleci zhukiem na ziemię.Ale tak się nie stało, jego ciało poruszało się w rytm ruchów klaczy, a silne mięśnienóg utrzymywały go w siodle.Po trzech wierzgnięciach udało mu się pociągnąd do góry łeb Cyganki.Amyzauważyła, jak jego usta poruszały się nieprzerwanie, kiedy próbował uspokoid przerażoną klacz.Wkoocu, trzęsąc się, Cyganka przestała wierzgad.108- Nic ci nie jest, Ben? - zawołała Amy, wbijając nogę w bok Kolomba i podchodząc bliżej.Ben pochyla! się nad szyją Cyganki, gładzi! klacz i uspokajał.Odwrócił się na dzwięk głosu Amy.- To było ekscytujące - powiedział z uśmiechem.Amy patrzyła na niego z podziwem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •