[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy z nas miał więc przygotowaną walizkę i plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami.Wyrzucanych z mieszkańludzi transportowano na tereny Generalnego Gubernatorstwa.Najczęściej wyładowywano ich z wagonów towarowych w szczerympolu lub na wiejskich stacjach kolejowych.W pazdzierniku został przywieziony ze szpitala skierniewickiego mój przyjaciel Janek.W bitwie nad Bzurą został raniony,podobnie jak jego kolega z okopu.Janek opowiadał, że niemieccy żołnierze, kiedy ich zobaczyli, krzyknęli:  Mój Boże, przecież todzieci!.Istotnie, byli to szesnastoletni chłopcy, którzy w 1939 roku zdawali małą maturę.Instruktor przysposobienia wojskowegowyprowadził ich na wojnę w mundurkach gimnazjalnych.Rok 1940W styczniu 1940 kuzyn Witold zaproponował mi nasłuchiwanie wiadomości radiowych BBC i stacji frankojęzycznych.Witoldpracował u doktora Maucha, znalazł ukryte przez właściciela radio.Słuchaliśmy go wieczorami, siedząc na poddaszu.Czuliśmy się względnie bezpieczni, gdyż na tyłach domu znajdowała się noclegownia dla policjantów, a doktor, po zajęciach w klinice, szedł doswego mieszkania.Poza tym asekurowała nas gosposia.Usłyszane informacje staraliśmy się zapamiętywać, nie notując niczego.W kwietniu Niemcy zajęli Danię, nie napotykając na żaden opór, potem dokonali inwazji na Norwegię.Norwegowie podjęliwalkę, wspierani przez korpus ekspedycyjny sprzymierzonych.Dziesiątego maja wojska niemieckie, bez wypowiedzenia wojny,zaatakowały Belgię, Holandię, Luksemburg i Francję.Pod koniec maja skapitulowały Holandia i Belgia.Dwudziestego drugiegoczerwca Francja podpisała w Compiegne zawieszenie broni.Anglicy, tracąc całe uzbrojenie, okrążeni pod Dunkierką, ewakuowaliszczęśliwie prawie trzydzieści cztery tysiące żołnierzy.U boku wojsk Francji walczyli także Polacy.Polacy na Pomorzu głębokoprzeżywali klęski sprzymierzonych.Mój wuj, ojciec Witolda, na wieść o poddaniu się Francji zmarł na zawał serca.Niektórzy Polacy aczkolwiek nieliczni  przestawali wierzyć, że Niemcy tę wojnę przegrają.Z końcem kwietnia dostałem wezwanie z Arbeitsamtu.Urzędniczka posłała mnie do właściciela wesołego miasteczka.Pochodził zHamburga, potrzebował robotników do montażu karuzel i składania bud na strzelnice.Po spotkaniu ze mną stwierdził szybko, że nienadaję się do pracy w jego przedsiębiorstwie  na kwitku o zapotrzebowaniu napisał przecież, że zatrudni  krzepkich pracowników,a nie  jakichś studentów.W tym samym dniu zostałem zatrudniony w firmie rozbudowującej grudziądzkie lotnisko.Nadzorcaprzyłączył mnie do brygady wyrównującej teren lądowiska.Robota polegała na załadowywaniu lorek zbędną ziemią.Dopiero pokilkunastu dniach machania łopatą moje mięśnie i kości przestały boleć.Za przepracowany tydzień płacono nam, ale potrącanooprócz normalnego podatku jeszcze tak zwany Polenabzug2 w wysokości 20 procent płacy.Pracę rozpoczynałem o godzinie 7.00, akończyłem o 15.00.Moi koledzy pracowali też tylko osiem godzin.Początkowo wielu moich znajomych pracowało fizycznie.Zczasem dopiero Polacy bywali zatrudniani zgodnie ze swoimi umiejętnościami: w transporcie miejskim, rzemiośle, handlu.Natomiastw urzędach państwowych i komunalnych pracować mogli wyłącznie Niemcy.Również adwokatura i medycyna zastrzeżone były dlaNiemców.W lipcu moja ekipa robotnicza została przeniesiona do wsi Królewo w okolice Malborka, do prac przy budowie lotniska.Każdy znas otrzymał przepustkę niezbędną do przekroczenia granicy Prus Wschodnich.Obóz składał się z kilkunastu drewnianych baraków,był otoczony płotem z drutu kolczastego.Oprócz nas w barakach mieszkali pracownicy niemieccy pochodzący z odległych miejsc.Wykopywaliśmy doły głębokie na 3,5 metra, przy pomocy kafarów wbijaliśmy w grunt pale, a potem wystające częściodcinaliśmy mechanicznymi piłami, wreszcie wypełnialiśmy wykop drucianą siatką i zalewaliśmy betonem.Tak powstawałyfundamenty hal.Pracowaliśmy na równi z niemieckimi robotnikami.Wściekali się, kiedy starsi i fizycznie sprawniejsi ode mniePolacy pomagali mi.Któregoś dnia przyszło do naszego baraku dwóch ludzi w mundurach SA i wydali polskim robotnikom odznaki z literą  P.Każdy z nas musiał podpisać odbiór, przy czym zostawał pouczony, że ma nosić odznakę stale przypiętą do ubrania na wysokościprawej piersi.Tak odznaczeni nie mogliśmy chodzić do pobliskiej knajpy ani dokonywać zakupów w malborskich sklepach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •