[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było go.Zalało mnie uczucie, którego nie potrafiłam nazwać.Rozczarowanie? Czymoże raczej ulga. Minęliście się.Podskoczyłam i obróciłam się tak gwałtownie, że musiałam oprzeć się o drzwi, byzachować równowagę.To był sąsiad Cade a, Milo.Ten, który widział mnie tydzień wcześniej.Wytrzeszczyłam na niego oczy. Ja tylko& Ja&  wydukałam, bo w głowie miałam pustkę. Nie musisz mi tego tłumaczyć  uniósł rękę w uspokajającym geście.To akurat było okej, bo nie miałam żadnego wytłumaczenia.%7łyłam nadzieją, że gdyzobaczę Cade a, słowa pojawią się same, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.%7łe nieskamienieję na progu z biletami w ręce, by za chwilę rzucić się do panicznej ucieczki.Taknaprawdę nie miałam pojęcia, co właściwie chciałam zrobić.Odchrząknęłam i skoncentrowałam wzrok na czole Mila.Nie byłam w stanie spojrzeć muw oczy. On& Jak on się ma? Milo oparł się o futrynę i splótł ramiona na piersi, zupełnie jakby planował pogawędkęz sąsiadką. Fantastycznie.Po prostu świetnie. Aha.To było niewymownie złe.Poczułam, że natychmiast muszę stąd zniknąć.Odwróciłamsię w stronę schodów, ale Milo zastąpił mi drogę. Możesz go sama zapytać.Prowadzi jakieś zajęcia na terenie campusu.Nie, nie mogłam.Nie teraz. W porządku, po prostu wpadnę kiedy indziej  mruknęłam.Milo roześmiał się głośno. Nieprawda.Albo spotkasz się z nim teraz, albo w ogóle tego nie zrobisz. Dlaczego tak uważasz? Wyczuwam pokrewieństwo dusz  oznajmił z lekką emfazą. To, żeby tu przyjść,kosztowało cię wiele wysiłku.Nie dasz rady zrobić tego po raz drugi.Wierz mi, już toprzerabiałem.Skuliłam się pod jego wszechwiedzącym spojrzeniem.Miał tupet.I wyglądał na szaleniez siebie zadowolonego.Dziwne, że nie udławił się własną arogancją. Nie masz pojęcia, o czym mówisz.Wpadłam, żeby mu coś oddać, to wszystko. Niewyglądał, jakby mi uwierzył.Nie szkodzi, sama miałam z tym problem. Wpadnę jakoś pózniej.Odwróciłam się i zbiegłam po schodach, a to oznaczało, że już po raz drugi uciekłamz mieszkania Cade a.Choć za nic bym tego nie przyznała, Milo miał rację.To była ostatniaszansa.Pomaszerowałam więc w stronę campusu, pokrzepiona nadzieją, że w trakcie spacerubędę miała wystarczająco wiele czasu, żeby albo zebrać resztki odwagi, albo się rozmyślić.Centrum sportu i rekreacji było dość łatwe do znalezienia, czego nie mogłam powiedziećo Cadzie.Widok tłumu dzieciaków osadził mnie w miejscu.Było ich chyba kilka setek, chłopcówi dziewcząt najróżniejszych narodowości.Część z nich grała w szachy, niektórzy ganiali z kijamibaseballowymi, a jeszcze inni uczyli się tańca.Ich śmiech i pokrzykiwania wypełniały całybudynek.W pewnym momencie o mało nie zostałam stratowana przez pędzącą dokądśgromadkę.Popatrzyłam za nimi i właśnie wtedy zauważyłam Cade a.Stał z jakąś blondynką, otoczony dużą grupą rozentuzjazmowanych dzieciaków.Obydwoje mieli na sobie czerwone podkoszulki z napisem  wolontariusz na plecach.Dzieciakipatrzyły na nich jak w obrazek.Cade wyciągnął przed siebie ramię, a potem założył je za głowę i docisnął lekko drugąręką.Podkoszulek był na tle obcisły, że pod napiętym materiałem uwidoczniły się mięśnie.Jużna pierwszy rzut oka Cade wyglądał na wysportowanego, ale& Wystarczyło, że przymknęłamoczy i na nowo widziałam jego fantastyczne ciało.Dzieciaki powtórzyły jego ruchy. No dobra  powiedział, opuszczając ręce. Skoro już rozciągnęliśmy ciało, przyszłapora na zajęcie się twarzą.Dla aktora panowanie nad mimiką jest bardzo ważne, więcwykonamy małe ćwiczenie.Wyobrazcie sobie, że właśnie spróbowaliście najbardziej kwaśnejcytryny na świecie.Cała gromadka zaczęła wykrzywiać się w jakichś przedziwnych grymasach.Cade,również zrobił komiczną minę i zaczął przechadzać się między uczniami.Zatrzymał się przyjednym z chłopców, na oko ośmioletnim, który z całej siły koncentrował się na powierzonym muzadaniu.  Jamal, to jak kwaśna była ta cytryna?Chłopiec przeskoczył z nogi na nogę i potrząsnął głową, jak pies wyłażący z wody. Strasznie, strasznie kwaśna, panie Cade.Nakryłam dłonią usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Dobrze! A teraz chcę, żebyście byli zli na tę kwaśną cytrynę i zaryczeli jak lew!Dzieciaki błyskawicznie przestały się krzywić, nabrały w płuca powietrza i otworzyłyusta.Nadymająca się i wytrzeszczająca oczy cała ekipa wyglądała jak żywcem wyjęta z jakiegośhorroru.Potem Cade kazał im zrobić cytrynę.I znowu lwa.I tak w kółko.Po kilku takichzmianach, dzieciaki podskakiwały i krzyczały niezależnie od tego, czy miały akurat się krzywić,czy ryczeć, a Cade posłał swojej towarzyszce ciepły uśmiech.Dziewczyna patrzyła na niego spodopuszczonych nisko rzęs, a cała jej postawa krzyczała: wez mnie, jestem twoja.Gdy tylko kołoniej stanął, trąciła go ramieniem.Miałam wrażenie, że ziemia osuwa mi się spod stóp.Milo powiedział, że Cade jest dobrym facetem.Naprawdę dobrym.Może właśnie dlatego mnie tu przysłał.%7łebym zobaczyła.Jego.Ją.Cokolwiek.Popełniłam błąd, przychodząc tutaj, bo na własne oczy ujrzałam świat, w którym żyłCade; świat ciepła, przyjazni i dobrych uczynków.Co mogłam mu zaoferować? Depresjęi postępujący rozkład wszystkiego? Przecież właśnie dlatego uciekłam.Co ja sobie wyobrażałam?%7łe nagle nasze zupełnie od siebie różne życia cudownie się zbiegną? %7łe cały naszżyciowy bagaż, który tak pięknie się między nas wpieprzył, zniknie nagle jak zaczarowany tylkodlatego, bo& Bo co? Bo tęskniłam?A może uznałam, że zostaniemy przyjaciółmi, zupełnie jakby nic się między nami niewydarzyło?To, co się wydarzyło, zmieniło wszystko.Nigdy nie miałam się za naiwną gąskę, ale wyszło na to, że jednak nią jestem.Raz jeszczepopatrzyłam na Cade a.Może po to, by się ukarać, bo widok jego uśmiechu byłpotwornie bolesny.Miałam już odejść, gdy Cade obrócił głowę i nasze spojrzenia nagle sięspotkały.Zamrugał, zupełnie jakby nagle zaczął widzieć duchy i radość znikła z jego twarzy.Niepotrzebowałam więcej, by spadać. Amy, wybaczysz na chwilę?  usłyszałam, kierując się w stronę wyjścia.Przemaszerowałam szybko pomiędzy dwoma rzędami stołów do gry w szachy, a potempchnęłam ciężkie, podwójne drzwi i znalazłam się na ulicy.Słyszałam, że mnie woła,i przez moment zastanawiałam się, czy po prostu nie przebiec przez ruchliwą ulicę.Nawet towydawało się łatwiejsze niż spotkanie twarzą w twarz z Cade em.Zamiast skakać pod samochód,wzięłam głęboki oddech i udając absolutny spokój, poszłam dalej w dół Broad Street.Kiedy zawołał mnie po raz kolejny, tym razem ciszej, z mniejszej odległości, przeszedłmnie dreszcz.Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze, a jednak przystanęłam i obróciłam sięw jego stronę. Cześć, Cade  powiedziałam.Z wyrazu jego twarzy nie dało się niczego wyczytać. Co tutaj robisz?Ach, no tak, od razu przechodzimy do konkretów.Otworzyłam torebkę, szczęśliwa, że pozostał mi choć ten jeden pretekst. Przyszłam, żeby ci to dać, a Milo powiedział, że jesteś tutaj  wyjaśniłam, podając mukopertę.Gdy tylko jej dotknął, cofnęłam rękę, jakbym się oparzyła. Moi rodzice kupili już dla ciebie bilet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •