[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogłeś byćzwabiony i załatwiony pod mostem Grunwaldzkim, i nikt z nasby nawet o tym nie wiedział! To nie tak, inspektorze.On zadzwonił w środku nocy.Zanim zacząłem myśleć, już byłem w drodze.Działałemodruchowo.Trochę kłamał.Dobrze wtedy wiedział, co robi. Otóż to, Andrzeju! Nie masz odruchu działaniazespołowego.Pierwsza twoja myśl to dopaść faceta samemu iobezwładnić go, najlepiej gołymi rękami.Nie do końca na tympolega praca w policji. Chodziło o czas.Domyślałem się, że Poprawa ma go bardzomało.Wezwałem Stańczyka zaraz po przybyciu na miejsce.Itak się spózniłem. Widziałeś go?Andrzej przypomniał sobie, jak głupio się zachował, siedzącw samochodzie na przystanku, i przecząco pokręcił głową. Nie mam pojęcia, skąd nadszedł i jak się stamtąd wydostał. %7ładnych śladów nie było. Wyjazd do Tarnowa także podjąłeś na własną rękę.Znowuryzyko. Lucek mnie osłaniał.Opałka jeszcze raz pokręcił głową, westchnął i podszedł dookna.Odsunął firankę i przypatrywał się przez chwilę miejscuna podwórzu, gdzie  według orientacji Krzyckiego  był ichsłużbowy parking. Przygotuj mi coś na jutro.Muszę mediom rzucić napożarcie jakieś prawdziwe lub prawdopodobne fakty.Jeśli nieznajdziesz nic innego, wymyśl jakiś trzymający się kupy wąteknarkotykowy.To zawsze działa.Co ty w ogóle sądzisz o tymwszystkim?Andrzej nic nie odpowiedział.Lubił Opałkę nie tylko zawyrozumiałość i tolerancję dla jego odstępstw od regulaminu, ztym bowiem bywało różnie.Przede wszystkim Opałka byłinteligentny, otwarty na dziwne pomysły  łapał w lot niejasneintuicje Andrzeja i pozwalał mu kierować się nimi.Nie każdyszef to potrafi.Właściwie mało który.Opałka miał równieżswoje mroczne tajemnice, jak to stary policjant, ale Krzyckiwolał się w nie nie zagłębiać. Jedyna moja wskazówka to brak jakichkolwiek wskazówek.Chcesz znać, Tadeuszu, moje zdanie? Otóż wiedz, że nie mamżadnego zdania.Ponieważ interesują cię moje przeczucia, mogęci zdradzić jedno z nich.Mam wrażenie, że żaden z tych trzechtropów do niczego nie prowadzi i podążamy nimi tylko dlatego,że tego wymagają standardowe procedury.Uwierz mi,chciałbym być złym prorokiem, ale w najbliższym czasie nic nieznajdziemy i nie będziesz miał zbyt wiele do powiedzeniadziennikarzom ani jutro, ani za tydzień czy za dwa tygodnie.Do następnego razu. Masz na myśli następne morderstwo? Tak, raczej tak.Opałka pokiwał w zamyśleniu głową i czekał na ciąg dalszy.Ten jednak nie nastąpił.Po dłuższej chwili milczenia inspektorzapytał: Pojedziesz do tego warsztatu? Wolałbym, żebyście wzięli jeszcze jakichś ludzi.We dwóch możecie być wystawieni naniebezpieczeństwo.Pamiętaj, że to punkt przerzutowy.Wsytuacji zagrożenia natychmiast wyjmą broń i zaczną strzelać. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował, odwrócił się iruszył ku drzwiom.Zatrzymał się na progu i rzucił przez ramię: Procedury czasem jednak się przydają.Miej oczy otwarte.Po wyjściu inspektora Andrzej usiadł ciężko na twardymdrewnianym krześle i rysował coś na pustej kartce, od czasu doczasu zerkając za okno.Zaznaczył kilka punkcików, połączył jekreskami i strzałkami, po czym przekreślił i narysował nowe.Raz czy drugi wymknęło mu się jakieś nieokreślonemruknięcie, jakby sam od siebie wymagał zaakceptowaniapewnych rozwiązań i jakby jednocześnie odmawiał sobie tejakceptacji.W końcu wstał, zmiął kartkę i wrzucił do kosza, poczym wyszedł, zatrzaskując trochę za mocno drzwi.Przez szybęw drzwiach sąsiedniego pokoju dostrzegł Rachwalskiego przytelefonie.Dalej, w głębi korytarza, kręcił się Lucek, usilniezabiegając o to, żeby jego pojawienie się w tym miejscu i o tejporze wyglądało na zupełnie przypadkowe.Andrzej minął gobez słowa i gestem ręki kazał iść za sobą.Zamknęli się wgabinecie Krzyckiego. Siadaj i słuchaj uważnie.Po dziesięciu minutach wyszli  Andrzej do samochodu,Lucek w drugą stronę, w kierunku dyspozytorni.Andrzej, przechodząc obok stanowiska Ewy, nachylił sięprzez szeroką ladę i szepnął jej prosto do ucha: Skarbie, skup się przez najbliższą godzinę na telefonie.Tonie znaczy  gadaj , tylko  nie gadaj.I śledz mój GPS.Bardzocię potrzebuję. Czyżby nareszcie wyznanie? Od razu z zaproszeniem?Dokąd pojedziemy? Pod Kraków.Może być namiętnie. Już cała drżę.Andrzej pociągnął ją lekko za ucho, jak ojciec, który udaje, żechce ukarać kochaną córeczkę, i wyszedł.Ewa wyszczerzyła zanim zęby i wysunęła język zwinięty w trąbkę. Potrafisz tak? Zignorował ją.Od kilku dni było bardzo słonecznie, mimo to po wyjściu zbudynku Krzyckiego zdziwiło uderzenie gorąca w policzki.Ruszył samochodem spod komendy i pojechał przez Aęg doPodgórza, a stamtąd w górę do Zakopianki.Na GórzeBorkowskiej był dziesięć minut od wyjechania spod komendyna Mogilskiej.Przed nim rozpościerał się szeroki widok napodkrakowskie pagórki, coraz bardziej zagęszczane zabudowąjednorodzinnych domów, wskutek czego okoliczne wsie szybkoprzekształcały się w olbrzymie sypialnie Krakowa.Widok jaśniejących w słońcu nowych domów naprzedmieściach spowodował lekkie ukłucie w piersi.Zarazpotem przypomniał sobie wczorajszy wieczór, kiedy przemógłsię i zadzwonił do Marty.Wiedział, że w niedzielę mogąporozmawiać bez zbędnych ceregieli, eufemizmów i chowaniasię przed mężem, dziećmi czy matką.Nie kontaktowali sięprzez cały tydzień, czyli od czasu, gdy oboje naskoczyli nasiebie i wyładowywali nagromadzone od miesięcy frustracje.Marta chciała podjąć radykalną decyzję: przeciąć ten męczącystan zawieszenia, wziąć rozwód z mężem (drugorzędnymaktorem teatralnym) i zamieszkać z Andrzejem(pierwszorzędnym policjantem) [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •