X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To oni wczoraj na imieninach hulali. myślał, zdejmując powoli opatrunek. Czekajcieno, ja wam pokażę imieniny! Zresztą, co ja mogę zrobić? Nic.Wymacał na spuchniętej, purpurowej ręce ropień i powiedział: Skalpel!Michaił Zacharycz, chcąc udowodnić, że mocno trzyma się na nogach i nadaje się do pracy,zerwał się z miejsca i szybko podał doktorowi skalpel.39  Nie ten! Z nowych  powiedział doktor.Felczer podreptał do stołu, na którym stało pudełko z materiałami opatrunkowymi i zacząłpośpiesznie w nim grzebać.Długo szeptał o czymś z siostrami, przesuwał pudło po stole,szeleścił, parę razy coś upuścił, a doktor siedział, czekał i czuł w plecach silne rozdrażnienieod tego szeptu i szmeru. Długo jeszcze?!  zapytał. Widocznie na dole je zapomnieliście.Felczer podleciał do niego, podał dwa skalpele, przy czym nie uważał i odetchnął w stronędoktora. To nie te!  powiedział doktor zirytowanym tonem. Mówię do was po rosyjsku, znowych.Zresztą, proszę stąd iść i się wyspać, niesie od was jak od beczki z piwem! Jesteścieniepoczytalni! Jakich pan jeszcze noży potrzebuje?  zapytał z rozdrażnieniem felczer i leniwiewzruszył ramionami.Był zły na siebie i wstydził się spojrzeń chorych i sióstr, skierowanych prosto na niego, iżeby pokazać, iż wcale nie jest mu wstyd, sztucznie się uśmiechnął i powtórzył: Jakich pan jeszcze noży potrzebuje?Doktor poczuł łzy w oczach i drżenie w palcach.Ale przezwyciężył się i powiedziałdrżącym głosem: Proszę stąd odejść i wyspać się! Nie mam zamiaru rozmawiać z pijanym. Może mnie pan tylko za pracę rozliczać  ciągnął felczer  a jeżeli, załóżmy, wypiłem, tonikt nie ma prawa mi wypominać.Jestem w pracy? Jestem! To czego pan jeszcze chce?Doktor podskoczył i nie panując nad swymi ruchami, zamachnął się z całej siły i uderzyłfelczera w twarz.Nie rozumiał, po co to robi, ale poczuł dużą satysfakcję, że uderzenie trafiłoprosto w twarz i że człowiek solidny, rzeczowy, głowa rodziny, wierzący i znający swojąwartość zachwiał się, podskoczył jak piłka i usiadł na taborecie.Miał ogromną chęć przyłożyćmu jeszcze raz, ale zobaczył koło znienawidzonej twarzy blade, przestraszone twarze sióstr iod razu przestał odczuwać satysfakcję.Machnął ręką i wybiegł z sali.Na dworze spotkał idącą do szpitala Nadieżdę Osypownę, dwudziestosiedmioletniąpanienkę z bladożółtą twarzą i rozpuszczonymi włosami.Jej różowa bawełniana sukienkabyła mocno ściągnięta na dole, przez co musiała stawiać drobne i częste kroki.Szeleściłasukienką, wzruszała ramionami przy każdym kroku i kiwała głową jakby śpiewając wmyślach coś wesołego. Aha, jesteś, rusałko!  pomyślał doktor, przypomniawszy sobie, że położną przezywająw szpitalu rusałką, i zrobiło mu się przyjemnie na myśl, że zaraz postawi tę drobnokroczącą,zakochaną w sobie strojnisię na miejsce. Gdzie pani przepadła?  krzyknął przechodząc obok niej. Dlaczego pani nie wszpitalu? Temperatura nie zapisana, wszędzie bałagan, felczer pijany, pani śpi do dwunastej!.Może pani szukać sobie innej pracy! Więcej tu pani nie pracuje!Wróciwszy do domu, zerwał z siebie biały fartuch i ręcznik, którym był przepasany, rzuciłto wszystko ze złością w kąt i zaczął przechadzać się po gabinecie. Boże, co za ludzie!  powiedział. To nie pomocnicy, to wrogowie! Nie mam już sił tupracować! Dłużej nie wytrzymam! Odchodzę!Jego serce waliło, cały drżał i chciało mu się płakać.Próbując się opanować, zacząłuspakajać siebie myślami, że ma rację i że dobrze zrobił, uderzywszy felczera.Ale sprawabyła paskudna.Felczer dostał się do szpitala nie sam, a po protekcji swej ciotki, będącejopiekunką do dzieci u przewodniczącego ziemskiego urzędu (wstręt bierze patrzeć na tęwpływową cioteczkę, kiedy zachowuje się w szpitalu jak we własnym domu i uważa, żepowinna być przyjmowana bez kolejki).Felczer jest niezdyscyplinowany, wie mało, a i tego,co wie, nie rozumie.Pije, jest niechlujny, zachowuje się po chamsku, bierze łapówki od40 chorych i potajemnie sprzedaje szpitalne leki.Wszyscy wiedzą również, że prowadzi praktykęi leczy u młodych mieszczan wstydliwe choroby, stosując jakieś własne metody.%7łeby tojeszcze był zwyczajny szarlatan, jakich wielu, ale to szarlatan z przekonania i w dodatku pocichu buntujący się.W tajemnicy przed doktorem stawia pacjentom bańki i puszcza krew, naoperacjach asystuje z brudnymi rękami, dłubie w ranach brudnym zgłębnikiem  to chybastarczy, żeby zrozumieć, jak głęboko i zuchwale lekceważy medycynę, uprawianą przezdoktora z fachowością i pedanterią.Doktor poczekał, aż przestaną mu drżeć palce, usiadł przy stole i napisał list doprzewodniczącego urzędu:  Szanowny Lwie Trofimowiczu! Jeżeli po otrzymaniu tego listuPański urząd nie zwolni felczera Smirnowskiego i nie pozwoli mnie samemu wybierać sobiepomocników, będę zmuszony (niestety) prosić Pana przestać uważać mnie za lekarza N kiegoszpitala i postarać się znalezć mojego następcę.Moje uszanowanie dla Lubowii Fiodorowny iJusa.Z wyrazami szacunku G.Owczynnikow.Ale przeczytawszy list, doktor doszedł downiosku, że jest za krótki i nie dość oficjalny.Poza tym uszanowania dla LubowiiFiodorowny i Jusa (takie przezwisko miał młodszy syn przewodniczącego) są w służbowym,oficjalnym liście nie na miejscu. Co ma do tego wszystkiego, do cholery, Jus?  pomyślał doktor, podarł list i zaczął pisaćod nowa. Aaskawy Panie.  zastanawiał się, siadając przy otwartym oknie i patrząc nakaczki z kaczętami, które kołysząc się i potykając biegły po drodze prawdopodobnie dostawu; jedno z kacząt znalazło na drodze jakieś flaki, zakrztusiło się i podniosło straszny pisk;drugie podbiegło do niego, wyciągnęło mu te flaki z dzioba i też się zakrztusiło.Daleko kołoogrodzenia, w koronkowym cieniu, który rzucały na trawę młode lipy, przechadzała się Dariai zbierała szczaw na zupę.Słychać było głosy.Woznica Zot z uzdą w rękach i szpitalnychłop Manujło w brudnym fartuchu stali koło szopy, o czymś rozmawiali i śmiali się. Pewnie o tym, że felczera uderzyłem. myślał doktor. Dziś cały powiat będziewiedział o tym zajściu.No więc:  Aaskawy Panie! Jeżeli Pański urząd nie zwolni.Doktor wiedział, że urząd za nic w świecie nie zamieni go na felczera i prędzej zgodzi sięna to, żeby nie mieć ani jednego felczera w całym powiecie niż stracić takiego wspaniałegoczłowieka jak doktor Owczynnikow [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.