[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za plecami rozległ się rozpaczliwy krzyk.Kapitan zerknął przez ramię.Jeden z przewoźników został pochwycony i uniesiony w powietrze.Bestia zawisła na chwilę w powietrzu, machając gwałtownie skrzydłami i trzymając biedaka za kark.Wydając ohydny, pogardliwy wrzask, stwór rozerwał jednym szarpnięciem gardło ofiary i puścił ją.Ciało w fontannie krwi wpadło w wody jeziora.Gardan ciął mieczem innego, który chciał go pochwycić w podobny sposób.Ostrze trafiło prosto w twarz, lecz bestia odskoczyła tylko, machając gwałtownie skrzydłami.W miejscu, gdzie ugodziła klinga, nie pozostał nawet najmniejszy ślad.Stwór wykrzywił się okropnie, potrząsnął głową i ponowił gwałtowny atak.Gardan cofnął się, skupiając całą uwagę na wyciągniętych ku niemu rękach.Zakończone szponiastymi paznokciami niemal ludzkie palce zazgrzytały po stali, gdy sparował atak.Kapitan modlił się w duchu, aby koń zechciał stać w spokoju tak długo, by zdołał wydobyć tarczę.– Co to jest? Co to za stworzenia? – krzyknął Kasumi.Barka podpłynęła blisko i pięciu Tsuranich mogło wyskoczyć na brzeg.Gdzieś za plecami usłyszeli głos Dominika.– To byty elementarne, utworzone za pomocą czarnej magii.Naszą bronią nic nie zwojujemy.Tsurani zdawali się nie wzruszeni tą wiadomością i atakowali bez wahania stwory jak każdego innego przeciwnika.Chociaż zadawane ciosy nie raniły, musiały powodować ból, nagły atak Tsuranich sprawił bowiem, że bestie wycofały się, na chwilę zawisając w powietrzu.Gardan szybko rozejrzał się, aby zorientować się w sytuacji.Kasumi i Dominik byli tuż obok.Obaj mieli wyciągnięte tarcze i stali gotowi do walki.Stwory zaatakowały ponownie.Żołnierz krzyknął i kapitan zauważył, jak jeden z Tsuranich pada na ziemię.Gardan obserwował przez chwilę, jak Kasumi, wykorzystując z powodzeniem miecz, tarczę a także szybkość i zwinność ruchów, uniknął jednoczesnego ataku dwóch bestii.Zdawał sobie jednak dobrze sprawę, że nadzieje na przetrwanie są praktycznie równe zeru.Pozostawało tylko kwestią czasu, kiedy zmęczą się, ich ruchy spowolnieją, a wtedy.Po stworach nie było widać ani śladu zmęczenia.Spadały ciągle w dół, ponawiając ataki z taką samą furią jak na początku.Dominik zamachnął się tęgą laską.Z gardła jednego ze stworów wyrwał się zawodzący, piskliwy wrzask.Jeśli nawet ich broń nie potrafiła przecinać magicznie utworzonej skóry, to przynajmniej mogła łamać kości.Bestia latała w kółko, trzepocząc rozpaczliwie skrzydłami i starając się za wszelką cenę utrzymać w powietrzu.Nadaremnie.Powoli, lecz nieubłaganie opadała coraz niżej i niżej ku ziemi.Z niezdarnych, chaotycznych ruchów jednego ze skrzydeł widać było, że Dominik musiał zgruchotać jej bark.Gardan uchylił się przed kolejnym atakiem i zwinnie odskoczył w bok.Poza bijącymi gwałtownie powietrze skrzydłami atakującej go pary dostrzegł, jak ranny stwór opada na ziemię.W momencie, gdy jego stopy zetknęły się z powierzchnią ziemi, rozległ się świdrujący w uszach wrzask bólu.Jego ciało eksplodowało tysiącem świetlistych zygzaków energii.W wieczornym półmroku nastąpił nagły, oślepiający błysk i stwór rozpłynął się w powietrzu.Tylko na ziemi została ciemna, dymiąca plama.– To elementarne byty powietrza! – krzyknął Dominik.– Dotknięcie ziemi zabija je natychmiast!Gardan zamachnął się znad głowy i zdzielił z całej siły najbliższego stwora.Impet uderzenia zepchnął go w dół.Dosłownie na ułamek sekundy jego stopa zetknęła się z ziemią, lecz to wystarczyło.Tak jak jego poprzednik, zmienił się w migotliwą chmurę rozbłysków i iskier.Próbując oderwać się od czekającej na dole zagłady, sięgnął w panice w górę i chwycił za powiewający ogon innej bestii.Wąż roziskrzonej energii pomknął w górę po ogonie, by po sekundzie pochłonąć i następnego stwora.Kasumi szybko ocenił sytuację.Trzech z jego sześciu ludzi leżało martwych na ziemi.Dziewięć pozostałych przy życiu bestii kłębiło się nad ich głowami.W ich atakach można było teraz zauważyć pewną ostrożność.Jeden z nich nurkował w stronę Dominika, który zaparł się mocniej nogami, szykując się do odparcia ataku.Tym razem jednak, zamiast sięgnąć po mnicha szponami, stwór wyhamował w ostatniej chwili.Machając gwałtownie skrzydłami do tyłu i okładając nimi zakonnika, starał się zwalić go na ziemię.Gardan rzucił się ku Dominikowi, ledwo unikając wyciągających się ku niemu szponów.Starając się nie wypuścić miecza z dłoni, wyciągnął ramiona i objął nogi stwora dyndające przed mnichem.Złapał z całej siły, przyciskając twarz do uda bestii.Poczuł w nosie straszny, odrażający fetor, smród czegoś, co zdechło i dawno powinno być już zakopane w ziemi.Żołądek podskoczył mu do gardła.Niespodziewane obciążenie ściągnęło stwora w dół.Rozległo się przenikliwe wycie.Skrzydła zaczęły rozpaczliwie bić powietrze.Było jednak za późno.Stwór stracił równowagę.Gardan szarpnął jeszcze raz i ściągnął go na ziemię.Eksplozja iskier i zygzaków błyskawic i kolejna bestia wyparowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •