[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.107M i l l e r wychodziSCENA CZWARTAF e r d y n a n d sam.Jedyne dziecko.Czujesz, co to znaczy, morderco? Jedyne, morderco! Słyszałeś? Jedyne!Ten człowiek nie ma nic na Bożym świecie, tylko swoje skrzypce i tę jedynaczkę.Chcesz mują zabrać? Zabrać? Zabrać ostatni szeląg żebrakowi? Kalece chcesz pogruchotać kule? Czysię odważę?.Potem stary będzie szybko wracał do domu, bo ledwo może się doczekać, byna twarzy dziecka całe swoje szczęście odnalezć.I wejdzie tu a ona leży, zwiędły kwiat,umarły, brutalnie stratowany.Ostatnia, jedyna, najwyższa nadzieja.Ha, i staje ojciec nadnią, staje i nagle wyda mu się, że cały świat zatrzymał oddech.I struchlałe oczy starca za-czną w tej bezgranicznej pustce szukać Boga.I nie znajdą Boga, i powrócą z niczym.Boże!Boże! Przecież i mój ojciec ma też tylko jednego syna jedynego syna, lecz nie jedyne bo-gactwo.(po chwili) Zresztą, cóż on traci? Czy taka dziewczyna, dla której najświętsze uczu-cia miłości były tylko zabawką, potrafi ojca uszczęśliwić? Nie.Na pewno nie.I powinien mibyć wdzięczny za to, że rozdepczę żmiję, nim pokąsa jeszcze i jego.SCENA PITAF e r d y n a n d, M i l l e r wraca.M i l l e rZaraz panu przyniesie, panie baronie.Biedactwo siedzi tam i zapłakuje się na śmierć.Wy-pije pan w tej lemoniadzie także jej łzy.F e r d y n a n dOby tylko łzy.Skoro już zaczęliśmy rozmawiać o muzyce, panie Miller.(wyjmuje sa-kiewkę) Jestem jeszcze pańskim dłużnikiem.M i l l e rCo znowu! Ależ, panie baronie! Za kogo pan mnie ma? Jest przecie w pewnych rękach.Niech mnie pan nie zawstydza.Toć, za wolą Bożą, nie widzimy się dzisiaj ostatni raz.F e r d y n a n dKto wie? Niech pan bierze.A nuż mi się nagle co przydarzy.M i l l e rśmieje sięJeżeli tylko o to chodzi, panie baronie.Myślę, że można zaryzykować!F e r d y n a n dRyzykowałby pan w istocie.Czy pan nigdy nie słyszał, że nagle umierają młodzi ludzie,dziewczęta, chłopcy, dzieci nadziei, przyszła pociecha zawiedzionych ojców? Czego zmar-twienie i starość nie zniszczy, to może znienacka roztrzaskać piorun.I pańska Luiza nie jestnieśmiertelna.108M i l l e rBóg mi ją dał.F e r d y n a n dSłyszy pan, co mówię? Nie jest nieśmiertelna.Ta dziewczyna jest pana okiem w głowie.Przylgnął pan do niej duszą i sercem.Niech pan będzie ostrożny.Tylko zdesperowany graczstawia wszystko na jedną kartę.Kupiec, który ładuje cały swój majątek na jeden statek, jestszaleńcem.Niech pan słucha i poduma nad tą przestrogą.Ale dlaczego nie bierze pan swoichpieniędzy?M i l l e rJak to, panie baronie? Tę całą, potężną kiesę? Co też pan powiada?F e r d y n a n dPowiadam, że jestem winien.Proszę! (rzuca sakiewkę w stół, kilka złotych monet wypada)Przecież tego nie będę trzymał przy sobie na wieki.M i l l e rzdumionyCo to było? Na Boga żywego! To nie brzęczy jak srebro.(podchodzi do stołu i woła zprzejęciem) Ależ.Zwięte nieba! Panie baronie! Panie baronie! Gdzie pan buja? A to mi do-piero roztargnienie! (składa ręce) tu przecież leży.Mnie chyba kto oczarował.A może.Niech mnie kaci! Macam.Macam.A to samo złoto! Czyste, żółte, prawdziwe złotko!.Nie, szatanie, ty mnie nie kupisz!F e r d y n a n dCzy pan sobie pociągnął starego czy młodego wina, panie Miller?M i l l e rszorstkoA niech to piorun! Nie widzi pan? Złoto!F e r d y n a n dI co z tego?M i l l e rDo kaduka! Przecież mówię, błagam na rany Pana Jezusa.To złoto!F e r d y n a n dI cóż w tym szczególnego?M i l l e rmilczy, potem podchodzi do F e r d y n a n d a, urażonyAaskawy panie, ja jestem skromny, prosty człowiek, a pan chce mnie może namówić dojakiegoś szelmostwa.Bo jak mi Bóg miły, tyle pieniędzy w uczciwy sposób zarobić niemożna.109F e r d y n a n dwzruszonyNiech pan będzie spokojny, przyjacielu.Te pieniądze zarobił pan od dawna i niech mnieręka Boska broni, bym za nie miał kupować pańskie sumienie.M i l l e rskacze jak opętanyA więc to wszystko moje! Moje! Bez obrazy Pana Boga moje! (biegnie do drzwi i woła)%7łono! Córko! Chodzcie tu! Victoria! (wraca) Ale zlitujcie się, nieba! Skąd do mnie raptemtaka straszna fortuna? Jak ja to odrobię? Czym się odpłacę? Czym?F e r d y n a n dNie swoimi lekcjami, panie Miller.Te pieniądze daję panu.(urywa drżący) daję panu.(po przerwie, z bólem) jako nagrodę za mój sen o pańskiej córce, który trwał przez trzy szczę-śliwe miesiące.M i l l e rściska mu gwałtownie dłońAaskawy panie! Gdyby pan był prostym sobie, zwyczajnym mieszczuchem.(szybko) amoja dziewczyna nie chciałaby pana, zadzgałbym ją na śmierć.(znów patrzy na pieniądze,potem ze smutkiem) Ale teraz ja mam wszystko, a pan nie ma nic.Więc pewnie będę musiałz powrotem oddać całą paradę? Nie?F e r d y n a n dNiech pan się o to nie martwi, przyjacielu.Wyjeżdżam stąd, a w kraju, gdzie myślę pozo-stać na zawsze, nie kursuje ta moneta.M i l l e rnie spuszczając oka z pieniędzy, z zachwytemWięc to już moje? Na zawsze? Tylko mi smutno, że pan wyjeżdża.Oho! Zobaczycie, lu-dzie, jaki teraz będzie ze mnie pan! Jak ja się urządzę! (nakłada kapelusz i biega po pokoju)W nowym mieszkaniu na rynku będę lekcje dawał.a palił tylko tytoń Trzej Królowie nr5.I jeżeli jeszcze raz usiądę w kościele na ostatniej ławce, to niech mnie wszyscy diabli!Chce odejść.F e r d y n a n dNiech pan zostanie.Niech pan milczy.I niech pan zgarnie swoje pieniądze.(dobitnie)Niech pan milczy tylko jeszcze przez dzisiejszy wieczór.I jeżeli chce mi pan oddać przysłu-gę, to niech pan już więcej lekcji muzyki nie udziela.M i l l e rz coraz większym zapałem, uradowany, szarpie F e r d y n a n d a za kamizelkęNo i proszę pana moja córka! (puszcza go) Nie same pieniądze robią człowieka, o nie.Dla mnie tam wszystko jedno, czy kartofle, czy kuropatwa, byle żołądek był pełny.A ten sur-dut starczy jeszcze na parę latek, żeby tylko Boże słoneczko przez wytarte łokcie nie zaglą-dało.Ja tam o pieniądze nie dbam.Ale dziewczyna będzie z nich miała pociechę.O czymtylko zamarzy, natychmiast jej sprawię.110F e r d y n a n dprzerywa mu szybkoCicho.cicho.M i l l e rz rosnącym zapałemI po francusku musi się uczyć, gruntownie.I menueta, i śpiewu, że będą o niej pisali wgazetach.I paradować w czepku jak córki pana radcy dworu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 01 Odzyskana miłoć
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- Rogers Rosemary Słodka dzika miłoć
- Rosemary Rogers Słodka dzika miłoć
- Lumley Brian Nekroskop IV
- Kress Nancy Zebracy na koniach
- Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
- Justin Scott Blekitne Bractwo
- Harry Potter II Komnata Tajemni
- Nik Pierumow Czarna w3ocznia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- hattrickd.pev.pl