[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na dziedzińcu wieży trwały przygotowania do jednego z najtrudniejszych rytu-ałów, jakie znała srebrna sztuka.W siedmiu świecznikach płonęło łącznie czterdzieścidziewięć białych świec.Demetheos ar Kel kończył rysować ostatni ze skomplikowa-nych symboli, a asystujący mu akolita Amadian kołysał kadzielnicą, odmawiając in-wokację do duchów powietrza.Rytuał był nie tylko trudny, ale też skrajnie wyczerpujący, dlatego OpiekunMiasta nie zaryzykowałby go z własnej inicjatywy.Jednakże rozkazy arcymistrza niepozostawiły mu wyboru.Pośrodku jednego z kręgów stała misa wypełniona krwią akolity Gretiusa.Sę-dziwy mag nabrał w dłoń piasku zmieszanego z solą i nakreślił nim na płytach dzie-dzińca ostatnią linię. Pas mocy  polecił Amadianowi.Ten ostrożnie wyjął z hebanowej szkatułyżądany przedmiot, sporządzony z lamparciej skóry, złota i rubinów.Przepasał nimszatę mistrza, po czym skłonił się i wycofał na bezpieczną odległość.Demetheos stanął w kręgu i skupił się, pozwalając, by jego umysł wypełniłasrebrna pieśń.Wzniósł ręce ku niebu, szepcząc formuły.* * *Przez ciszę, która trwała nad górskim jeziorem w enklawie, przesączały siędzwięki fletu.Brune siedział na kamieniu nad wodą.Przed sobą rozłożył kupione w antykwa-riacie nuty.Ostrożnie rozczytywał jedną z prostszych melodii, a przez jego głowę znów przepływały obrazy.Zamek wśród gór, biegnąca przez dziedziniec dziewczyna o jasnych włosach.Dziewczyna w żałobnej sukni wśród spopielonego pejzażu.Człowiek w czarnym strojui białej masce.Wybieraj, flecisto.Srebro albo&Sprawiasz sobie ból, a prawdy i tak nie poznasz.Nie na darmo nazywają nasWładcami Kłamstw&To historia Adriena de Vere.Maski, imiona, miraże.Szepty umarłych.I szarość, czekająca na końcu każdejścieżki.%7łmij przerwał grę w połowie taktu i opuścił flet, przytłoczony bezsilnością rozdarty między pragnieniem poszukiwania prawdy a poczuciem, że nie ma to sensu.I nagle przyszła mu do głowy myśl.Aż pstryknął palcami, olśniony.Imię.* * *Miasto tonęło w błocie i we mgle.Po Podziemiach niósł się dym z ognisk, przyktórych kulili się bezdomni.Umarli mamrotali zazdrośnie, gromadząc się tuż pozagranicą światła, złaknieni ciepła, którego nigdy już nie będzie im dane poczuć.Krzywą Aleję spowijał mleczny opar; chylące się ku ruinie domy majaczyły wnim niczym sylwetki przygarbionych kalek.W chacie Gorczycy pachniało ziołami irozgrzanym gęsim tłuszczem.Staruszka cierpliwie ucierała w garnuszku maść.Zimazawsze była trudną porą dla jej pobratymców; chorowali wskutek zimna, wilgoci,kiepskiego jedzenia.Jednym mogła pomóc, innym nie.Mamrocząc formułę, wlała do ostro pachnącej mazi nieco oleju z nasion wy-szczerbieńca i wznowiła ucieranie.Na mądrość Harana, na moc Eresha, siedem razyw prawo, siedem razy w lewo, na światło Arayi, na dłonie Leleyi, siedem razy w pra-wo&.Naraz z cieni pod ścianą ukształtował się ciemniejszy kształt o oczach jarzącychsię żółto.Gorczyca nawet nie drgnęła. Chodz i ogrzej się  powiedziała, robiąc mu miejsce przy ogniu. Wróciłeś,wężu? Nie powinieneś się tu zjawiać.Tropią cię, węszą. Wiem. W blasku płomieni żmij zatracił pozory demoniczności, jego zrenice przygasły.Gorczyca zauważyła, że płaszcz i buty ma suche, bez śladów błota.Przypomniała sobie, jak zjawił się u niej po raz pierwszy  obdarty i brudny,patrzący nieprzytomnie.Dziwiła się pózniej, że tak szybko wyzdrowiał, powrócił donormalności, że nie miewał nawrotów obłąkania.Szczęściarz  myślała nieraz.Możenawet nie zdawał sobie sprawy, jak cienka granica oddziela go od ponownego osunię-cia się w chorobę.Umysł, który czarownica pomogła uzdrowić, przypominał napra-wione porcelanowe naczynie; już zawsze będzie nieco słabszy, ze śladami rys. Po co przybyłeś? Muszę o coś spytać, matko. Pytaj  westchnęła. Kiedy zjawiłem się w Shan Vaola, nie pamiętałem o sobie nic poza tym, żenazywam się Brune Keare.Ty nadałaś mi nowe imię, mówiąc, że ukradłem to, którenoszę. Krzyczący w Ciemności zawahał się. Zakazana Sztuka zna rytuał, w którymprzejmuje się imię zabitego przeciwnika wraz z jego mocą. Kilka takich rytuałów, jeśli chodzi o ścisłość  poprawiła go Gorczyca.Można w ten sposób uwolnić się od klątwy lub uciec przed przeznaczeniem, choć jakkażdy fortel, i ten nie zawsze się udaje.Czemu nagle zaczęło cię to ciekawić? Jeśli zabrałem komuś imię, czy można sprawdzić, kiedy i jak to się stało? A po co ci to? Bo chcę wiedzieć, kim byłem wcześniej.Muszę poznać swoją przeszłość,matko.Inaczej w końcu mnie to zniszczy. Jego twarz wykrzywiła się w tiku; przykryłpoliczek dłonią. Jeśli zabiłem kogoś, żeby zdobyć nową tożsamość, chcę wiedzieć,kto to był i co mną kierowało.Przed czym musiałem uciekać. Nierozsądnie, wężu. Gorczyca cmoknęła. Próbowałeś już zgłębić zagadkęswoich wspomnień, snów czy czego tam jeszcze, i nic dobrego z tego nie wynikło.Oczy żmija zwęziły się. Rozmawiałaś ze Staruchem? Rozmawiałam. I cóż takiego ci powiedział? %7łe szukałeś odpowiedzi w sferach.I że ich nie znalazłeś. Staruch ma za długi język  mruknął Krzyczący. Ale mniejsza z tym.Nieznalazłem odpowiedzi, bo widać zle szukałem.Teraz chcę zacząć od nowa.Proszę,pomóż mi.  Nie ma mowy  ucięła czarownica. Czemu? Przeszłość minęła, wężu.Niczego nie zmienisz.Nie drąż tego.%7łyj. To nie takie proste  odparł z goryczą. Wiem  odrzekła Gorczyca.Westchnęła znowu. Nic nie jest proste, wężu.Ani życie, ani śmierć, ani czerń, ani srebro.Nic na to nie poradzimy, ani ty, ani ja.Je-steś magiem, masz swoją drogę, podążaj nią.Wszystko inne jest jak śnieg, który padai topnieje.Czy ktokolwiek jest w stanie powstrzymać nadejście zimy? Wiosny?Czuła, że nie zrozumiał.%7łe będzie dalej prowadził poszukiwania  bez względuna cenę i ryzyko.Ale to była jego droga i jego wybory. %7łegnaj, matko  powiedział cicho.Kontury jego postaci już się zamazywały, apo chwili rozpłynął się w powietrzu.Odmianka tylko westchnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •