[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak Władca nie poruszył się.- Każda materia jest taka sama dla tego, kto posiada klucz do bram Kosmosu - rzekł niezrozumiale.- Dla biegłego w Sztuce nie ma rzeczy niezmiennych.Wedle jego woli w nieziemskich ogrodach zakwita stal albo kwiat błyska ostrzem miecza w świetle księżyca.- Jesteś diabłem! - szlochała.- Nie! - zaśmiał się.- Urodziłem się na tej planecie, dawno temu.Kiedyś byłem zwyczajnym człowiekiem i w ciągu niezliczonych eonów posługiwania się Sztuką nie zatraciłem wszystkich atrybutów człowieczeństwa.A człowiek, który zgłębił Czarną Sztukę, jest potężniejszy od diabła.Jestem człowiekiem, lecz władam demonami.Widziałaś Panów Czarnego Kręgu; gdybym ci powiedział, z jak odległych królestw ich wezwałem i przed jakim losem chroni ich mój zaczarowany kryształ oraz złote żmije, postradałabyś zmysły z przerażenia.I tylko ja jestem ich panem.Mój głupi Khemsa marzył o wielkości - biedny dureń rozbijający bramy i przenoszący się razem ze swoją kochanką w powietrzu, ze szczytu na szczyt! Jednak gdybym go nie zabił, pewnego dnia mógł się stać równie potężny, jak ja.Znów się roześmiał.- A ty, niemądre stworzenie, intrygowałaś chcąc wysłać włochatego wodza górali na podbój Imszy! To świetny żart; gdyby tylko przyszło mi to do głowy, sam postarałbym się, byś wpadła w jego ręce.I czytam w twoich myślach, że nawet wtedy, gdy cię pojmał, nie poniechałaś myśli o uczynieniu go swym narzędziem, zamierzając użyć swych kobiecych sztuczek.Jednak mimo całej swej głupoty jesteś kobietą, na którą przyjemnie popatrzeć.Mam zamiar zatrzymać cię jako niewolnicę.Słysząc te słowa spadkobierczyni tysiąca dumnych imperatorów krzyknęła ze wstydem i wściekłością.- Nie ośmielisz się!Jego drwiący śmiech smagnął ją jak batem.- Król nie ośmieli się zdeptać robaka na swej drodze? Głuptasie, nie rozumiesz, że twoja królewska duma znaczy dla mnie tyle, co źdźbło słomy na wietrze? Ja, który całowałem królowe piekieł! Widziałaś, jak rozprawiam się z tymi, którzy mi się sprzeciwiają!Skulona ze strachu dziewczyna klęczała na aksamitnym posłaniu.Światło przygasło i w komnacie zrobiło się mroczniej.Twarz Władcy przybrała upiorny wygląd.W jego głosie pojawił się nowy, rozkazujący ton.- Nigdy ci nie ulegnę! - powiedziała drżącym ze strachu, lecz zdecydowanym głosem.- Ulegniesz - odrzekł ze straszliwą pewnością siebie.- Strach i ból nauczą cię pokory.Będę cię chłostał przerażeniem i grozą do granic twej wytrzymałości, aż staniesz się w moich rękach jak wosk; miękka i podatna na każde życzenie.Doświadczysz cierpień, jakich nie zaznała żadna śmiertelna kobieta, dopóki każdy mój rozkaz nie stanie się dla ciebie wolą bogów.Najpierw, by ukorzyć twą dumę, podążysz z powrotem w zapomnianą przeszłość i ujrzysz wszystkie swe poprzednie wcielenia.Aie, yil la khosa!Przy tych słowach mroczna komnata zafalowała przed oczyma wystraszonej Jaśminy.Włosy stanęły jej dęba na głowie, a język przywarł do podniebienia.Skądś nadleciał głęboki, złowieszczy dźwięk gongu.Smoki na gobelinach rozbłysły niebieskawym płomieniem i zniknęły.Siedzący na podium Władca stał się tylko bezkształtnym cieniem.Szary półmrok zmienił się w gęstą i miękką, niemal namacalną ciemność, pulsującą dziwnym promieniowaniem.Jasmina nie mogła już dostrzec Władcy.Nic nie widziała.Miała niejasne wrażenie, że ściany i sufit oddalają się od niej, nikną.Wtem gdzieś w ciemności pojawił się płomyk, zapalający się i gasnący jak nocny robaczek.Powiększył się do rozmiarów piłki, pojaśniał, stał się oślepiająco biały.Nagle rozprysnął się, sypiąc deszczem iskier, które nie rozjaśniły mroku.W komnacie pozostała jednak słaba poświata, pozwalająca dostrzec czarny, smukły pień strzelający w górę z kamiennej posadzki.Na oczach oszołomionej Jaśminy pień wypuścił odnogi, nabrał kształtu; pojawiły się gałęzie, szerokie liście i wielkie, czarne trujące kwiaty, kłoniące się nad skuloną na podium dziewczyną.W powietrzu rozszedł się subtelny zapach.To straszliwy czarny lotos wyrósł w oka mgnieniu z posadzki, tak jak rośnie w tajemniczych, nieprzebytych dżunglach Kitaju.Szerokie liście kołysały się ze złowrogim szelestem.Kwiaty chyliły się ku Jasminie jak rozumne stworzenia, pląsając wężowatymi ruchami na bladawych łodyżkach.Ledwie widoczne na tle gęstych, nieprzeniknionych ciemności, unosiły się nad nią jak gigantyczne ćmy, w jakiś niejasny sposób dając znać o swoim istnieniu.Ich odurzający zapach przyprawiał o zawrót głowy i Jasmina próbowała spełznąć z podium, ale natychmiast przywarła do niego kurczowo, gdy podłoga przechyliła się pod nieprawdopodobnym kątem.Devi krzyknęła z przerażenia i spazmatycznie zacisnęła dłonie, lecz brutalna siła rozwarła jej palce.Miała wrażenie, że postradała wszystkie zdrowe zmysły, a cały świat rozsypał się w gruzy.Była drżącym atomem świadomości unoszonym wśród czarnej, ryczącej, lodowato zimnej pustki przez wiatr, który groził zdmuchnięciem wątłego płomyczka jej egzystencji, jak tchnienie burzy gasi palącą się świecę.Później poczuła nagły impuls i ruch, kiedy atom, jakim się stała, zmieszał się i stopił z miriadami innych, rodząc życie w fermentującym bagnie pierwotnego bytu; ugniatana przez kreujące dłonie Natury, znów stała się świadomą jednostką wirującą wolno po nieskończonej spirali indywidualnego istnienia.Zdjęta przerażeniem, ujrzała i poznała swoje poprzednie wcielenia i znów była wszystkimi tymi ciałami, które w przeciągu minionych wieków zawierały jej ego.Znów raniła swe stopy na długiej, nużącej drodze trwania, ciągnącej się za nią w niepamiętną Przeszłość.Znów kuliła się drżąca w pierwotnych dżunglach przed prapoczątkiem Czasu, ścigana przez krwiożercze bestie.Odziana w skóry, brnęła po kolana w wodzie przez bagniste ryżowiska, walcząc z kwaczącym ptactwem o cenne ziarna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •