[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I pewnie najlepiej będzie, jak tak zostanie.Czy powiadomiono resztęmojego zespołu?- O ile wiem, to tak, sir.W samochodzie jest telefon do pana dyspozy-cji.- Komandor Jack Danforth, teraz w pełnym umundurowaniu, wyszedł złazienki.Kapitan, który nigdy przedtem nie spotkał komandora, spojrzał natrzymany w ręku identyfikator i zadowolony, że obraz i postura pięciu stópi dziesięciu cali oraz stu osiemdziesięciu funtów pasuje do jego rozmówcy,zapytał:- Czy mogę wziąć pańskie bagaże, sir? - wsuwając plastikowy identy-fikator z powrotem do kieszeni.- Oczywiście, tą brązową, przy tamtych drzwiach.- Danforth wziąłczapkę i szeroką ale cienką metalową walizkę i pośród uwag:  Czy to niemoże poczekać do jutra i  Czy masz ze sobą. pospiesznie uściskał iucałował w policzek wszystkich członków rodziny i wysunął się przezdrzwi za przybyłymi oficerami.- Dobra, jedzmy.Mam przeczucie, że paru marynarzy czeka na mnie.W przeciągu dwudziestu minut cały zespół był już w powietrzu, kieru-jąc się na południe. Rozdział Trzydziesty DziewiątyCieśnina Ormuz.Złota Foka06:28 czasu lokalnego (02:28 GMT)Wprowadzenie zespołu na szczyt uskoku przebiegło dobrze.Wszyscyczłonkowie zespołu, każdy wyposażony w mikrosłuchawki, znali się do-brze na posługiwaniu się wielokrążkowym systemem rolek i kiedy Fieldingosiągnęła szczyt urwiska, do końca jej liny przywiązano jeden z dwóchworków ze sprzętem.Następnie zmontowano komplet dolnej rolki.Było wnim kółko, umieszczone wewnątrz niedużej, ale mocnej ramy.Ramę tąkotwiczyło się przy pomocy dzwigni z zębatką i urządzeniem blokującym,biegnącym przez ramę pod kątem czterdziestu pięciu stopni od jej przedniejdolnej do tylnej górnej krawędzi.Teren u podstawy uskoku został uprząt-nięty, a w ścianie skalnej wywiercono silną wiertarką akumulatorową nie-wielki, ale głęboki otwór, skierowany w górę pod takim samym kątem, jakurządzenie blokujące.Równolegle do ściany skalnej i tuż przy niej rozło-żono i wciśnięto w mokry piasek cienką, ale mocną płytkę z włókien wę-glowych.Następnie przyniesiono ramę i ustawiono ją stabilnie na miejscepod skałą, przy wywierconym otworze, gotowym pomieścić wystającygórny pręt blokujący ramy.Kiedy zaczęto powoli pompować dzwignią,górny pręt ruszył skośnie w górę, w kierunku otworu, a dwie oddzielnepodpory, przymocowane do dolnego pręta, zaczęły wciskać się w płytę.Jużpo ośmiu pchnięciach dzwigni całe urządzenie rolki zostało solidnie zamo-cowane.Sto osiemdziesiąt stóp wyżej praca była o wiele prostsza.Zdjęcialotnicze ujawniły obecność kilku małych drzew, rosnących o dwadzieściajardów od krawędzi uskoku, więc po szybkim śmignięciu w dół lekkiej,nierozciągliwej linki, następna rolka wraz z obudową zostały wciągnięte zdołu i stabilnie umocowane w przewieszonej pozycji na krawędzi uskoku.Fielding przewlekła linę przez rolkę a następnie rzuciła obydwa końce linyzespołowi na dole.Jeden koniec Buddy przywiązał do jednego z czterechdużych worów, podczas gdy drugi koniec liny został przeciągnięty przezkółko dolnej rolki, u podstawy skały, a stąd dalej, na plażę.Wykonanojeszcze jeden końcowy ruch pompujący dzwignią, a Bill, Phill, Canny i194 Chancey ujęli koniec liny i zaczęli pociągać ją w dół plaży, w kierunkuprzyboju.Przywiązany do liny wór ruszył teraz w górę, posuwając sięgładko i szybko po ścianie uskoku.Ponieważ światło poranka zaczęło już wędrować po skałach, grupa mo-gła łatwiej dostrzec kiedy zaprzestać wciągania.Fielding włożyła swojąuprząż do pustego worka i przerzuciła go przez krawędz.Kiedy opadł nadół, Buddy wyjął z niego uprząż, założył ją, zwinął worek i przypiął go dopasa.Zespół ciągnący też wpiął się do liny w ustawieniu jak do zawodóww jej przeciąganiu i naciągnął ją.Kiedy stopy Buddy'ego miały już unieśćsię z ziemi, najpierw podskoczył nieco i opadł na linie, żeby wypróbowaćjej pracę na rolkach i uznawszy, że wszystko wygląda bezpiecznie, dałsygnał do startu.Odchylony mocno do tyłu przebierał teraz nogami pościanie i w czasie, który jest potrzebny, by policzyć do sześćdziesięciu,Buddy dotarł do szczytu uskoku.Raz czy dwa ktoś z ciągnącego zespołustracił równowagę na mokrym piasku, ale nie na tyle, by zaburzyć tempo,w jakim Buddy przesuwał się ku górze.Na szczycie uskoku Buddy mocnouchwycił rolkę, przewinął się przez krawędz na bezpieczny płaski teren,wstał, wyprostował się, i uwolnił się z uprzęży- Dobra robota, Charlie.- Chyba prosiłam cię, żebyś zajął się sprawami na dole?- Owszem, ale oceniłem, że ty, tu na górze, bardziej potrzebujesz po-mocy.- Zauważył teraz skaleczenia na jej ramionach i nogach.- O rany,wyglądasz jak nieboskie stworzenie.Czujesz się dobrze?- No pewnie.Jak myślisz, kiedy będzie tu Digger? - powiedziała Fiel-ding, oklejając lewe kolano prestoplastem.Buddy spojrzał na zegarek.- Może za jakieś dziesięć minut, mamy czas.- Po co czekać?- Ponieważ dla trzech z nich taka podróż w górę o własnych siłach niebędzie wystarczająco bezpieczna.- Rozumiem.A gdyby tak pięciu?- Co masz na myśli? - powiedział z zaciekawieniem Buddy, wkładającuprząż z powrotem do worka.- Możemy mieć tu wszystkich na górze zanim przybędzie Digger.Właśnie dlatego, na wszelki wypadek, mamy podwójną rolkę w górnejramie - powiedziała Fielding z ufnością.- Włącz to swoje radio i powiedzjednemu z chłopaków, żeby wyjął z worka zapasową uprząż i założył ją.195 Buddy rzucił Fielding krótkie, pytające spojrzenie, ale sięgnął po radio,żeby wydać rozkazy.Fielding najpierw chwyciła kilka kamieni i wrzuciłaje do worka, potem sięgnęła do własnego i wyciągnęła krótszą linę, przy-wiązała jeden koniec do worka z kamieniami i trzymając drugi jej koniecopuściła worek w dół na plażę.Na dole Chancey był już zapięty w uprząż kiedy worek z dwiema przy-wiązanymi linami wylądował u podstawy.Wpiął obydwie liny w uprząż ipowiedział  start.Bill, Phil i Canny napięli linę z dołu, a Buddy i Fieldingupewnili się, że każda z lin przesuwa się lekko po rolkach.Przy trzech lu-dziach, ciągnących od dołu i Buddy'm i Fielding, ciągnącymi od góry,Chancey przebył ścianę nawet szybciej, niż zrobił to Buddy.Cała procedu-ra została powtórzona dla Billa, z Chancey'em ciągnącym teraz od góry.Teraz i Phil poszedł w ślady kolegów, podczas gdy Canny zwolnił napięcieblokady, rozmontował ramę, złożył ją i włożył do jej czarnego pokrowca iwłaśnie chował ją za skałą, kiedy na plaży pojawili się Digger i Doug.Wdziesięć minut pózniej, kiedy Fielding przebrała się, Digger dokonał ocenycałej sytuacji.Było oczywiste, że pozostawienie ich towarzyszki tutaj, zminimalną przecież osłoną, mogło być niebezpieczne.Tak więc, ukrywszysprzęt, rozdzieliwszy miny, broń i słuchawki, sprawdziwszy mapy i kom-pasy, z Doug'iem, niosącym ich główny aparat radiowy, ruszyli wszyscyostrożnie w głąb lądu. Rozdział CzterdziestyBaza Gonzo.USNS George Washington CVN-9005:38 czasu lokalnego (02:38 GMT)Davis, ubrany do lotu, przeprowadzał ostatnie procedury kontrolne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •