X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z jego spojrzenia jasno wynikało, że coś podejrzewa.Gdy tylko drzwi się zamknęły,Fin spytał: Powiesz mi o tych sińcach?Zauważył, że Fionnlaghowi odpłynęła krew z twarzy. Powiedziałem ci po południu. Dlaczego nie mówisz prawdy?Fionnlagh, słysząc echo własnych słów sprzed kilku godzin, obrócił się twarzą do swegooskarżyciela. Bo to nie twój pieprzony interes.Dlatego.Próbował się wymknąć, ale Fin chwycił go, obrócił twarzą do siebie i podciągnął sweterpod sztormiakiem, odsłaniając klatkę piersiową pokrytą żółciejącymi fioletowymi sińcami. Jezu!  Pchnął chłopca twarzą do ściany i podciągnął sweter na plecach.Bladą skórękoloru kości słoniowej szpeciły paskudne ślady. Musiałeś się niezle bić.Fionnlagh uwolnił się z wysiłkiem i odwrócił. Powiedziałem ci, to nie twój pieprzony interes.Fin oddychał ciężko, starając się zapanować nad emocjami, które go dławiły. Pozwolisz, że sam to ocenię. Nie, nie ocenisz.Nie obchodziliśmy cię przez osiemnaście lat.A ty zjawiasz się tutaji denerwujesz mamę.I tatę.Dlaczego nie odejdziesz tam, skąd przyszedłeś?Drzwi otworzyły się za ich plecami; Fionnlagh skierował tam wzrok, by zobaczyć, ktowszedł do toalety.Jego twarz odzyskała nieco normalną barwę; przepchnął się obok Finai wyszedł na korytarz.Fin odwrócił się i zobaczył w drzwiach Artaira z uśmiechem rozbawieniana twarzy. Co się dzieje?Fin westchnął i pokręcił głową. Nic.Ruszył za Fionnlaghiem, lecz Artair oparł mu wielką dłoń na piersiach i go powstrzymał. Co gadałeś chłopakowi?  W jego głosie pobrzmiewała prawdziwa grozba, a z oczu zniknęła wszelka serdeczność.Fin z trudem sobie przypominał, że to ten sam mały chłopiec, który trzymał go przed latyza rękę na pogrzebie rodziców.Napotkał spojrzenie dawnego przyjaciela i popatrzył mu twardow oczy. Nie martw się, Artair, nie pisnąłem mu słowa. Pochylił głowę i popatrzył znacząco nadłoń, która wciąż spoczywała na jego piersi.Artair cofnął powoli rękę, a na twarz powrócił mu uśmiech, pozbawiony jednak wszelkiejwesołości. No to w porządku.Nie chciałbym, żeby twój chłopak stanął między nami.Fin przepchnął się obok niego i wrócił do pubu.Przesunął wzrokiem po twarzach,szukając Fionnlagha.Aowcy wciąż stali przy barze; dostrzegł Gigsa, który obserwował goswoimi ciemnymi, zamyślonymi oczami, ale nigdzie nie zauważył chłopaka.Potężne walnięciew plecy omal nie pozbawiło go tchu. No, no, pieprzony sierota we własnej osobie.Fin odwrócił się na pięcie, pewien przez jedną dziwaczną i surrealistyczną chwilę, żeujrzy przed sobą Angela Macritchiego albo jego ducha.Tymczasem stwierdził, że patrzy nauśmiechniętą i czerwoną gębę jego brata, który łypał ze złością.Murdo Ruadh wydawał sięrównie wielki jak pierwszego dnia w szkole.Tyle że teraz nabrał ciała jak jego brat, a rude włosybyły ciemniejsze i zaczesane do tyłu na wielkiej płaskiej głowie wysmarowanej żelem.Nosiłkurtkę, brudny biały podkoszulek i workowate dżinsy z krokiem w połowie uda.Potężnezrogowaciałe łapska wyglądały tak, jakby mogły zmiażdżyć piłkę do krykieta. Co ty, kurwa, tu robisz? Tu nie ma dla ciebie miejsca. Próbuję znalezć mordercę twojego brata. Jasne.Jakby cię to, kurwa, obchodziło.Fin poczuł przypływ wściekłości. Wiesz co, Murdo? Może nic mnie to, kurwa, nie obchodzi.Ale taką mam robotę:wsadzać morderców za kratki.Nawet jeśli zabili takiego śmiecia jak twój brat.Jasne? Nie, żadne pieprzone  jasne !  Murdo trząsł się z gniewu, drżała mu szczęka. Tycholerny mały lizusie!Rzucił się na Fina, ten jednak odsunął się szybko i zobaczył, jak Murdo traci równowagęi wpada na stolik pełen szklanek, które roztrzaskały się na podłodze.Ich właściciele,rozzłoszczeni i wystraszeni, zerwali się z miejsc, przeklinając sprawcę zamieszania.Spodniemieli zachlapane alkoholem.Murdo wylądował na kolanach, jak w modlitwie  dłonie i twarzochrzczone piwem.Zaryczał niczym wielki wkurzony niedzwiedz, dzwignął się na nogi i zacząłsię obracać, szukając wzrokiem Fina.Ten stał lekko zdyszany w kręgu mężczyzn zachęcających do bójki, złaknionych krwi.Poczuł żelazny uścisk na ramieniu; odwrócił się i zobaczył skupioną, spokojną twarz Gigsa. Chodz, Fin, wyjdzmy stąd.Murdo już jednak szarżował; pięści wielkie jak kawały irlandzkiej szynki młóciłypowietrze.Gdy Gigs odciągnął Fina na bok, jedna pięść trafiła wysokiego łysego osiłkaz sumiastymi jak u morsa wąsami.Wydawało się, że nos pękł mu jak miękki owoc.Ugięły siępod nim kolana i zwalił się ciężko na podłogę.W pubie momentalnie wybuchła wrzawa, w której dało się słyszeć wysoki głos, ostryi władczy.Głos kobiecy. Wynocha! Jazda stąd! Wszyscy, zanim wezwę policję. Policja już tu jest  zażartował jakiś dowcipniś, a ci, którzy znali Fina, wybuchnęliśmiechem. Właścicielka pubu była kobietą w średnim wieku, wciąż atrakcyjną, o miękkich blondwłosach okalających filigranową twarz.Pracowała jednak w tym interesie już kilka ładnych lati wiedziała, jak radzić sobie z podpitymi facetami.Walnęła solidną drewnianą pałką o kontuarbaru. Jazda! I to już!Nikt nie zamierzał się z nią spierać.Na ulicę wyległo kilkudziesięciu mężczyzn.Okolica była wyludniona.Deszcz utworzyłkałuże i małe rozlewiska pod latarniami, które ledwie rozpraszały wieczorny mrok.Gigs wciążtrzymał Fina za ramię, a łowcy zebrali się w pobliżu, by czym prędzej zabrać go na nabrzeże.Ponad wyciem wiatru rozległ się głos Murda: Ty mały draniu! Wiejesz ze swoimi pieprzonymi kumplami.Zawsze tak robiłeś!Fin przystanął i wyszarpnął ramię z dłoni Gigsa. Daj spokój  powiedział starszy mężczyzna.Fin się jednak odwrócił, by stanąć do konfrontacji z wściekłością, którą emanował bratAngela; tuż za nim w milczącym oczekiwaniu zebrał się tłum. Chodz tu, mały gnoju.Na co czekasz?Fin patrzył na niego z trzydziestoletnią nienawiścią, która w nim płonęła, i wiedział, żepopełnia błąd.Uwolnił się z trudem z wszelkiego napięcia.Westchnął. Może uściśniemy sobie ręce, Murdo? Walka niczego nie załatwia.Zawsze tak byłoi zawsze tak będzie.Zbliżył się ostrożnie do wielkiego mężczyzny z wyciągniętą dłonią; Murdo popatrzył naniego z niedowierzaniem. Chyba nie mówisz poważnie, kurwa? Nie  przyznał Fin. Nie mówię.Chciałem tylko podejść bliżej, żeby mieć pewność, żedobrze trafię.I wpakował but w krocze Murda, zaskakując go całkowicie.Niekłamane zdumienie natwarzy osiłka zniknęło niemal natychmiast, wyparte przez rozdzierający ból.Kiedy zgiął sięwpół, Fin walnął go kolanem w twarz i zobaczył krew tryskającą z ust i nosa.Murdo zatoczył siędo tyłu i wpadł w tłum za plecami, który rozstąpił się niczym Morze Czerwone.Fin ruszył przedsiebie, tłukąc zaciśniętymi pięściami niczym tłokami w miękki tors, raz za razem, a spomiędzyzakrwawionych warg wydobywały się ciężkie stęknięcia.Każdy cios był zapłatą.Za pierwszydzień na boisku szkolnym, kiedy to on, Fin, został rzucony na ścianę i ocalony tylko dziękiinterwencji Donalda Murraya.Za tę noc, kiedy ukradli oponę od traktora.Za biednego Caluma,skazanego do końca życia na wózek inwalidzki.Za tyle lat brutalności tego tchórzliwegoprześladowcy.Fin sam już nie wiedział, ile razy go uderzył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.