[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Savakowiec nacisnął guzik i krzesło zaczęło posuwać sięw stronę rozpalonej ściany.Był to powolny, skokowy ruch, co minutę o trzy cen-tymetry naprzód.Obliczył, że droga do ściany będzie trwała dwie godziny ale jużpo godzinie nie mógł wytrzymać temperatury, zaczął krzyczeć, że przyzna się dowszystkiego, choć nie miał do czego przyznać się, te ulotki znalazł na ulicy.Wszy-scy słuchaliśmy w milczeniu, student płakał.Pamiętam, że wołał  Boże, po cośmnie pokarał tym strasznym kalectwem, jakim jest myślenie! Dlaczego, nauczy-łeś mnie myśleć, zamiast nauczyć bydlęcej pokory! W końcu zasłabł, musieli wy-nieść go do drugiego pokoju.Jednakże inni, którzy wyszli z lochów, najczęściejmilczeli, nie mówili słowa.)Ale Savak szybko wytropił miejsca tych spotkań.Pewnej nocy, kiedy opuścilidworek i szli ścieżką w stronę szosy, Mahmud usłyszał nagle szelest w przydroż-85 nych krzakach.Za moment zrobił się tumult, posłyszał krzyki, ciemność gwałtow-nie zgęstniała, poczuł potworne uderzenie w tył głowy.Zatoczył się, upadł twarząna kamienną ścieżkę i stracił przytomność.Ocknął się w ramionach brata.Przezspuchnięte, zalane krwią oczy z trudem dostrzegł w ciemnościach jego szarą, po-tłuczoną twarz.Usłyszał jęki, ktoś wzywał pomocy, w pewnej chwili rozpoznałgłos studenta, który musiał dostać szoku, bo gdzieś, jakby z głębi ziemi, powta-rzał  dlaczego nauczyłeś mnie myśleć! Dlaczego pokarałeś mnie tym strasznymkalectwem! Mahmud widział teraz, jak komuś ze stojących przy nim zwisała zła-mana ręka, widział klęczącego obok człowieka, któremu z ust sączyła się krew.Powoli zaczęli posuwać się zwartą gromadą w stronę szosy umierając ze strachu,że zacznie się nowe katowanie.Rano leżał w swoim łóżku z owiniętą głową i zeszytym czołem.Dozorca,przyniósł mu gazetę, w której Mahmud przeczytał opis nocnego zajścia. Ubiegłejnocy w pobliżu Kan wielokrotnie karane wyrzutki społeczeństwa zorganizowaływ jednym z okolicznych dworków odrażającą orgię.Patriotyczna ludność miej-scowa kilkakrotnie zwracała im uwagę na niestosowność i odpychający sposóbich zachowania.Jednakże rozwydrzony gang zamiast dostosować się do słusz-nych uwag miejscowych patriotów, rzucił się na nich używając kamieni i pałek.Zaatakowana ludność zmuszona była wystąpić w obronie własnej i przywrócićporządek panujący dotychczas w tamtych stronach!.Mahmud stękał, czuł, że magorączkę, dostawał zawrotów głowy.Wieczorem odwiedził go brat.Był przejęty, podniecony.Nie patrząc na ranyMahmuda i jakby zapomniawszy o nocnej napaści, wyjął z teczki obszerny ma-szynopis i podsunął go choremu do czytania.Mahmud z trudem włożył okulary.Znowu list, powiedział zniechęcony i odłożył maszynopis, daj mi spokój! Ależczłowieku, upomniał go oburzony brat, przypatrz się dobrze, to poważna spra-wa! I Mahmud, mimo obolałej głowy zmuszony do czytania, musiał po chwiliprzyznać, że była to rzeczywiście poważna i niezwykła sprawa.Miał przed sobąkopię listu, który trzej najbliżsi ludzie Mossadegha skierowali do szacha.Mah-mud przeczytał podpisy  Karim Sandżabi, Szahpur Bakhtiar, Dariusz Foruhar.Wielkie nazwiska, pomyślał, wielkie autorytety.Wszyscy byli w różnych latachwięzniami szacha, Bakhtiar był więzniem sześć razy. Od roku 1953  czytał Mahmud  Iran żyje w atmosferze terroru i stra-chu.Wszelka opozycja jest łamana w zalążku a jeżeli wyjdzie na światło dzienne,jest topiona we krwi.Wspomnienie dni, kiedy można było dyskutować na ulicy,kiedy swobodnie sprzedawano książki, kiedy w okresie Mossadegha wolno byłomanifestować, stało się w miarę upływu lat coraz bardziej odległym snem, któ-ry zaciera się już w pamięci.Wszelka działalność, która choćby w najmniejszymstopniu budziła niechęć dworu, została zabroniona.Lud jest skazany na milcze-nie, nie wolno mu powiedzieć słowa, wyrazić opinii, podnieść protestu.Pozostałatylko jedna droga  walki podziemnej.86 Mahmud zagłębił się w rozdział pt. Alarmująca sytuacja ekonomiczna, spo-łeczna i moralna Iranu.Była tam mowa o rozkładzie gospodarki, o straszliwychnierównościach społecznych, o zniszczeniu rolnictwa, o rozmyślnym ogłupianiuspołeczeństwa i depresji moralnej, w jaką został zepchnięty naród. Ale milcze-nia i pozornej rezygnacji ludu  czytał  nie należy tłumaczyć jako obojętnościani tym bardziej jako pogodzenia się z istniejącym stanem rzeczy.Sprzeciw możeprzybierać różne formy i tylko masy potrafią wybrać formę odpowiadającą da-nej sytuacji.List był utrzymany w stanowczym tonie, brzmiał jak ultimatum.Kończył się żądaniem reform, demokracji i wolności.Ci ludzie pójdą siedzieć,pomyślał obolały i wycieńczony Mahmud odkładając list i poczuł w skroniachogień gorączki.W kilka dni pózniej przyszedł brat w towarzystwie mężczyzny, którego Mah-mud nie znał.Był to robotnik z fabryki narzędzi w Karadżu.Mówił, że wszędziejest coraz więcej strajków.Nigdy nie było ich tyle co w tym roku.Strajki są za-kazane i tępione, powiedział, ale ludzie nie mają innego wyjścia, życie stało sięnie do zniesienia.Savak kieruje związkami zawodowymi i rządzi fabryką, robot-nik jest niewolnikiem.Płace rosną, ale ceny rosną jeszcze szybciej, coraz trudniejzwiązać koniec z końcem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •