[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak odziedziczona po przodkach siła Fotse rosła, czyniąc ich świat mistycznym perpetuum mobile.Teraz machina się zepsuła.Teraz są stare czasy i nowe czasy.Może to misjonarz przywidzi z sobą przeszłość i przyszłość w skórzanych torbach przy siodle, kiedy przejeżdżał przez ich krainę i mówił o wzniosłym bogu, o martwym bogu i końcu czasu.Nie zostawił po sobie prawie nic więcej prócz idei początku i nieuchronnego końca.Kazał ludziom myśleć o własnym końcu i gdzie się znajdą, gdy czas przestanie istnieć.Zamiast pytać przodków: „Co powinniśmy robić?”, ludzie zaczęli pytać: „Co jest dla mnie dobre? Co się ze mną teraz stanie?”.Przybyli rządowi ludzie i dali Daou magiczny kij ze srebrnym okuciem, a innym wodzom kije z okuciami z brązu.Wodzowie byli dumni, ale w zamian za kije rząd zabrał z sobą wielu mężczyzn Fotse.Niektórych nie było przez długi czas.Nie mogli zebrać plonów, a ich żony uciekły z innymi.Ludzie zaczęli mówić: „Kiedyś żyło się całkiem inaczej”.Biali ostrzegali ich przed czarami, co było zupełnie naturalne.Szamani i zaklinacze deszczu robią to samo.Nikt w krainie Fotse nie lubi tych, którzy rzucają uroki, ale oni są.Każdy ma zawistnych sąsiadów, co jest wystarczającym powodem, by stawiać swoją zagrodę z daleka od reszty.Jeśli uroki fruwają w powietrzu przez cały czas, trudno oczekiwać czegoś innego.Jeśli twoja brzemienna koza umiera albo twoje dziecko ukąsi wąż, można spytać wyroczni, kto za to odpowiada, i zmusić winowajcę do wynagrodzenia straty.Czary można zneutralizować albo skierować z powrotem ku temu, kto je rzucił.Talizmany chronią przed czarami.Tylko w najpoważniejszych przypadkach, kiedy wrogość innych przywodzi ludzi na skraj śmierci, magia staje się sprawą publiczną.Niektórzy pytali: „A jeśli nowe czasy przynieśli czarownicy? Jeśli przewrotni ludzie połączyli siły i zmienili wszystko na gorsze? Czy nie lepiej wytępić ich raz na zawsze i żyć w świecie wolnym od czarów? Może wróci sam czas, bez podziału na stare i nowe?”.Te myśli budzą strach, pełno w nich zmian i zamętu.Pojawiły się wraz z nowymi czasami.Ostatnio wróżbiarze mają mnóstwo pracy.Codziennie ujawniają nowych czarowników, których ludzie traktują bardzo surowo.Są Fotse, którzy myślą o czarach inaczej.Świat poza granicami ich krainy jest całkiem pogmatwany.Czary są tam na porządku dziennym, złe jest dobre, a ludzie chodzą do góry nogami.Że w świecie zewnętrznym panuje zło, o tym wiedziało się od zawsze.Teraz podróżujący Fotse potwierdzają, że im dalej jedziesz, tym jest gorzej, aż docierasz do zimnego kraju, gdzie żyjący tłoczą się na kupie, a martwi leżą na otwartych przestrzeniach.Kto przybywa z dalekiego świata, by zabierać mężczyzn Fotse? Czyje uprzykrzone duchy tak kierują kobietami przy wielkim bębnie, że nawet gdy w desperacji tańczą przed jaskiniami zmarłych, przodkowie niezmiernie rzadko zabierają je z sobą, zostawiając we władaniu tupiącego Sahjata i Massa-Missi?Kto mógłby być bardziej przewrotny niż biali ludzie?Przed świtem Jonathan i Gittens wracają do obozu.Nie bardzo wiedzą, jak wytłumaczyć to, co widzieli.Jonathan jest zaniepokojony, ale Gittens odczuwa ulgę.„Świętują - mówi.- To ich sposób na uczczenie naszego przybycia”.Kiedy opowiadają o wszystkim profesorowi Chapelowi, ten okazuje wielkie niezadowolenie.Ignoruje relację podekscytowanego Gittensa na temat tańca obrazującego opętanie i wygłasza płomienną przemowę, w której roi się od słów i wyrażeń typu „eskapada”, „skandaliczny” i „czy to się komuś podoba, czy nie”.Wszelkie kontakty z Fotse powinny być usankcjonowane przez niego.On kieruje tą ekspedycją i nie pozwoli, by podważano jego autorytet.Z przeciwnej strony paleniska dobiega głośny, bezczelny śmiech Marchanta.W bezsilnej wściekłości profesor zwraca się do Jonathana.- A jeśli o ciebie chodzi, to zdaje mi się, że miałeś coś do zrobienia - rzuca warkliwie.- Czy nie czas, żebyś przestał pałętać się po obozie i ruszył w teren?٭Następnego dnia Jonathan wyrusza w teren.Z trzema tragarzami, którzy niosą jego papiery i sprzęt obozowy, przekracza wyschłe koryto poniżej zagrody Daou.Tragarze nazywają się Idris, Ali i Danjuma.Kiedy wydaje im polecenia, uświadamia sobie, że się ich boi.Rozmawiają między sobą przyciszonymi głosami w języku hausa, obserwując go z beznamiętnym wyrazem twarzy.Są pierwszymi tubylcami, którymi przyszło mu samodzielnie kierować.Odczuwa ulgę, że opuszcza strefę cienia rzucanego przez zbocze, ale jak zabrać się do spisu ludności, pozostaje dla niego tajemnicą.Większość rządowych instrukcji dotyczy rad wioskowych, pomniejszych wodzów i spisów w języku arabskim, ale ponieważ Fotse (wysoce zdecentralizowani i mniej lub bardziej wolni od czyjegokolwiek nadzoru) nie żyją w wioskach, nie mają jasnego systemu lokalnych rządów i nie piszą po arabsku, żadnej z nich nie da się tu zastosować.Dopóki Gregg i Marchant nie skończą pomiarów, nie będzie dokładnych map krainy Fotse.Jedynymi nośnikami informacji są naszyjniki, które rejestrują transakcje Fo, ale Fotse niszczą je po sfinalizowaniu sprawy.Spytany, iloma ludźmi rządzi, Daou zazwyczaj mówi „sto i dziesięć”, co jest u Fotse zwyczajowym określeniem na „całkiem dużo”.Jak wykazały badania nad matematyką Fotse (Chapel 1913), potrafią wyrażać wielkie liczby i abstrakcyjne wartości ułamkowe.Jonathan odnosi więc wrażenie, że wódz po prostu nie ma ochoty na współpracę.Jego deklamator szacuje liczbę poddanych wodza na „tyle dzikich kóz, ile wdrapuje się na Grzbiet Jaszczurki”, co i tak Jonathanowi niewiele mówi.Kiedy deklamator pyta retorycznie, czemu ktoś miałby być na tyle głupi, żeby liczyć dzikie kozy na Grzbiecie Jaszczurki, Jonathan nie potrafi mu odpowiedzieć.Zaczyna od pierwszej zagrody, na jaką się natyka, i oznacza ją na liście numerem jeden.System nie jest jednak najlepszy.Mieszkańcy przeważnie chowają się przed nim.Wysyła wtedy swoich ludzi, by przetrząsali spichlerze, zagrody dla zwierząt albo pobliskie zarośla.Tragarze wypełniają zadanie bez entuzjazmu i zwykle wracają z poszukiwań sami.Jonathan zaczyna szacować liczbę mieszkańców jednej zagrody na podstawie liczby misek do jedzenia.Kiedy znajdują się właściciele, czasem ze strachu nie mogą wykrztusić słowa.Przytuleni do siebie w obejściu, potrafią tylko rozpaczliwie błagać, by wrócił na swoje ziemie.Jeśli udaje mu się ich uspokoić, często nie rozumieją, czego od nich chce, albo podają mu wymyślone liczby („Trzy? Widzę przynajmniej dziesięć”).Bywa, że usiłują go przekupić, oferując kozie mięso i piwo z prosa, albo szeptem każą swoim dzieciom uczepić się jego szortów i głośno płakać.To ostatnie działa.Jeśli jest coś, czego Jonathan nie może znieść, to szarpanie ubrań przez szlochające dzieci.Wtedy zazwyczaj odchodzi i sam wpisuje liczby, które wydają się najbardziej prawdopodobne.Pod koniec pierwszego tygodnia ma na koncie trzynaście zagród.Próbuje różnych sposobów, by jego wizyty przebiegały mniej dramatycznie.Uśmiecha się.Śpiewa.Daje dzieciom kolorowe formularze do zabawy i nie prosi o zwrot.Ale ani ludzie nie boją się mniej, ani jego praca nie staje się przyjemniejsza.Jego słudzy nienawidzą Fotse i czują wstręt przed ich dotykaniem.Boją się chorób i zanieczyszczenia.Kiedy wywlekają opornych rolników z kryjówek, demonstrują obrzydzenie brutalnością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •