[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale co do Ridgeleya - dowiedzieliśmy się trochę o jego ograniczeniach.Jest ostatnim z wojowników.To nie było takie całkiem proste.Wyobraźcie sobie świat prowadzący wojnę absolutną, świat tak rozwinięty technicz­nie, że zaszczepianie doktryny rozpoczynało się jeszcze przed narodzeniem.I wyobraźcie sobie planetę wstrząsaną konfliktem dwóch narodów, dwóch ras uwikłanych pokole­nie za pokoleniem w śmiertelne zmagania.W porównaniu z tym wojna z Falangistami zdawała się trwać chwilę.Matrycą była wojna.To był podstawowy model i wszyst­ko inne musiało się z nią zintegrować i skoordynować.Bar­dziej zrozumiała od nauki tych czasów była psychologia.A zatem indoktrynacja aż do momentu, kiedy jednostka stawała się doskonałą maszyną do walki i zwyciężania.Ale tylko do tego.Równolegle z pewnymi kierunkami wojskowymi odbywało się naturalnie surowe szkolenie w zakresie sztuki kompromisu i przystosowania.Daniel Ridgeley od okresu embrionalnego przygotowywany był do podboju i rządzenia.Jeszcze przed po­częciem starannie dobrano mu podstawowe geny i chromoso­my pod kątem odpowiednich cech dziedzicznych.I naród Ridgeleya przegrał wojnę.Z pokonanych wielu zginęło, a jeszcze więcej poddało się i zostało wchłoniętych przez strukturę społeczną zwycięz­ców.Ale Ridgeley był zbrodniarzem wojennym.Nie tym największym; kiedy zniknął, nikt nie zadał sobie trudu, by w pościgu za nim przeszukiwać czas.Zbiegł - i nie mógł już wrócić - a więc zapomniano o nim.W czasach Ridgeleya dokonywano już pierwszych prób z podróżą w czasie.Wybrał więc tę drogę ucieczki.Nie mógł pozostać w świecie swego czasu, bo jego konstrukcja psychi­czna nie pozwoliłaby mu pogodzić się z porażką.Był maszy­ną zbudowaną do jednego celu.Tygrysy z racji swych cech dziedzicznych i środowiska, w którym żyją, są mięsożercami.Na diecie z trawy zdechły­by.Gdyby posiadały delikatne systemy nerwowe ludzi, mo­głyby oszaleć.Mięsożercy rządzą; roślinożercy się podporządkowują.Mięso bitwy - zwycięskiej bitwy - było Ridgeleyowi nie­zbędne do istnienia.Tak więc pozbawiony naturalnej diety, szukał jej gdzie indziej.- Sporo w tym teorii - powiedział powoli Cameron.DuBrose skinął głową Woodowi.- Nie wiemy, z jak odległej przyszłości pochodzi Ridgeley.Zapewne przyszło panu na myśl, że mógłby przecież zajrzeć do jakiejś histo­rycznej książki i sprawdzić, czy Falangiści wygrają tę wojnę, czy nie.Nigdy nie wybrałby strony skazanej na porażkę.- I może jej nie wybrał - mruknął Cameron.- Wypracowaliśmy już inne wyjaśnienie, szefie.Pamięta pan? Przekazy historyczne z naszej ery mogły nie przetrwać do czasów Ridgeleya.Być może wiedział tylko tyle, że mniej wię­cej w tym okresie toczyła się wojna.Z drugiej strony czas mimo wszystko może być elastyczny i przyszłość można zmie­niać przeskakując w inną linię prawdopodobieństwa.Ale sam nie wiem.Najważniejsze.- Patrzył na Wooda.- Niech pan posłucha.Naród Ridgeleya odkrył zasadę podróży w czasie i wielu ludzi wtedy jej próbowało.Ale żaden z nich nigdy nie powrócił - ani z przyszłości, ani z przeszłości.Matematyk zamrugał powiekami.- A dlaczego?- Jeszcze tego nie wiemy.Niech pan nie zapomina, że nasz mutant informator jest w zasadzie obłąkany.Cierpi na dezorientację czasową, co według mnie wystarcza, żeby ko­muś pomieszało się w głowie.Te istoty, które zamieszkiwały w Niewypałach, mogły być przystosowane do posługiwania się postrzeganiem ponadczasowym i pozostania przy zdro­wych zmysłach - ale one nawet w przybliżeniu nie były ludzkie, a więc nie można do nich odnosić naszych kryteriów normalności.Kiedy Billy dojrzał i nabył zdolności postrze­gania ponadczasowego, oszalał.- Czy ktokolwiek może.używać tego równania? - spytał Cameron.- Pod czyimś kierunkiem tak - odparł Wood.- A bę­dzie to łatwiejsze, kiedy zakończą się prace nad moimi prze­twornikami.Cameron przymknął oczy.- Znowu klincz.Rozwiązali­śmy równanie, ale Falangiści też tego dokonali.Gdybyśmy zdobyli kontrrównanie.Ridgeley mógłby je udostępnić Falangistom - znowu doszłoby do klinczu.Lepiej się zmobilizujmy, Ben: przygotujmy się do zmasowanego ataku na Falangistów.Połącz się z Kalenderem.Czy nadal skanują Ridgeleya?- Tak.Dłonie Camerona zacisnęły się na biurku w pięści.- Wy­korzystaj równanie przeciwko niemu.Uderz w niego.Potrak­tuj go tym samym, czym Falangiści zadręczają mnie.Ale to bę­dzie coś gorszego.To będzie szturm, od którego nerwy popła­czą mu się w supły.Nie daj mu ani sekundy wytchnienia.Coś spełzło DuBrose'owi po plecach i eksplodowało pod­nieceniem.- Chce pan go zmusić do użycia kontrrównania?- W samoobronie.Nie będzie to łatwe.Ma wielkie moż­liwości.Ale przeciwko równaniu istnieje tylko jedna tarcza i jeśli zdołamy skłonić Ridgeleya do zasłonięcia się nią.- W porządku, szefie.Da się zrobić, Wood?- Da się - powiedział lakonicznie matematyk.- Ale.- Ale co?- Niech Bóg ma w opiece Ridgeleya.13Gotów? Gotów.Helikopter stał w odległości niecałych dwóch kilometrów.Ale mógł do niego dotrzeć.To był pierwszy krok.Drugimbędzie przedostanie się do Falangistów.Dysponując równa­niem nie powinien mieć trudności ze sforsowaniem nabrzeż-nych ekranów siłowych.Nad polami pszenicy wisiały szare mgły świtu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •