[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bardzo bym chciał, koteczku powiedziałem zgodnie z prawdą. Ale dzisiaj powinienembyć trzezwy.Dlaczego to musiała być nimfa? Nie moglibyśmy gościć pół-strzygi albo pół-sukuba, czy kogo tam jeszcze da się skrzyżować z człowiekiem?Nana patrzyła na mnie obojętnie.Zwykle uważała za swój obowiązek wysłuchanie mnie dokońca.Rzadko jednak zdradzała przesadne zainteresowanie tym, co mówię. Połóż się, koteczku.Sam zajmę się ludzmi.Wzruszyła ramionami i wyszła.Niemal równocześnie usłyszałem kroki osób schodzących na dół.Mało brakowało, a ludzieminęliby się z Naną na schodach.Chociaż po ostatniej nocy chyba umieli się już zachować.Wyszedłem do nich.W sali pojawił się tylko kapitan i panna.Uznałem, że nietaktowne byłoby pytanie, co sięstało z pozostałymi żołnierzami.Mężczyzna udawał, że panuje nad sytuacją, a dziewczynazarumieniła się na mój widok.Czar nocy prysł, znów było w niej coś nieznośnie ludzkiego. Tylko wodę polecił kapitan.No tak, przecież wyszedłem z kuchni, żeby ich obsłużyć.Nie wiem, skąd mi przyszło dogłowy, że pełnię tu jeszcze jakąś inną funkcję.Nalałem żołnierzowi wody, a nimfie sokumalinowego.Postawiłem przed nimi kielichy i ukłoniłem się grzecznie.Równie kulturalniemiałem zamiar się oddalić, gdy kobieta mnie zatrzymała. Chciałam& przez chwilę szukała odpowiedniego określenia pana przeprosić za mojeniestosowne zachowanie. W pani zachowaniu nie było niczego niestosownego odpowiedziałem równie oficjalnymtonem.Dziewczyna zaczerwieniła się i pochyliła głowę. Niech nam pan doradzi, co można zrobić z moim problemem poprosiła. W Redlum żyją nimfy, mogłaby pani z nimi porozmawiać stwierdziłem zrezygnowany.Samo użycie słowa problem oznaczało dla mnie, że nie bardzo mamy o czym rozmawiać. Powiedziałyby mi, jak nad tym panować? spytała z nadzieją. Nie, ale być może znały pani rodziców.Milczała przez chwilę.W zamyśleniu sięgnęła po kielich i pomimo dobrych manieropróżniła go jednym haustem. To sok malinowy wyjaśniłem.Przełknęła pytanie, które miała na końcu języka.Odsunęła od siebie puste naczynie i znowusię zarumieniła.Zauważyłem, że drży.Widocznie na samą myśl o tym, ilu rzeczy może jeszczeo sobie nie wiedzieć. Chciałabym się z nimi spotkać powiedziała cicho i nie było to oświadczenie, leczpokorna prośba skierowana do kapitana. Zawiozę was powiedziałem, bo oswajałem się z tą myślą od kilku godzin. Wystarczy, że wskażesz nam drogę warknął mężczyzna. Bardzo bym chciał, żeby to wystarczyło, ale w środku dnia nie przejedziecie przez miasto.Na szczęście żołnierz był zbyt skołowany tą uwagą, by próbować udowodnić mi, że sięmylę.Zdjąłem fartuch i poszedłem do wozowni.Przyznaję, że to miejsce pochłaniało znaczniewiększą część budżetu karczmy, niż powinno.Trzymałem tu bryczki, karety, nawet powóz zrozkładanym dachem, kupiony za absurdalnie wysoką cenę od inkubów.Nikt inny nie potrafiłtakich robić, a po cichu mówiło się, że projekt mechanizmu pochodził jeszcze sprzed czasówupadku ludzkiej cywilizacji.Większości pojazdów nigdy nie używałem, bo rzadko zdarzało mi się wozić pasażerów, toznaczy żywych pasażerów.A może nie chciałem, żeby się uszkodziły albo zwyczajniezużyły?Teraz też nie wybrałem karety z pozłacanymi okuciami, tylko model bryczki najczęściejspotykany na traktach.Wziąłem własne konie, bo te, które ostatnio pojawiły się z turystami,raczej nie poradziłyby sobie w zaprzęgu.Podjechałem przed karczmę.Kapitan i dziewczyna wyszli niechętnie na zewnątrz.Chciałempomóc jej wsiąść, ale żołnierz mnie ubiegł. A kto będzie pilnował interesu przed złodziejami? spytał, wskazując karczmę. W Redlum nie ma złodziei powiedziałem z nieskrywaną dumą.Gwałty i morderstwa owszem, ale kradzieży się u nas nie tolerowało.To była długa droga, spędzona w pełnej napięcia ciszy.Miałem to szczęście, że powoziłem inapięcie mniej mi się udzielało, podobnie jak cisza.Wiedziałem jednak, że wizyta nie będziemiła, zwłaszcza dla mnie.Z daleka zobaczyłem las i kobietę czekającą na jego skraju.Nimfy niezwykle uważniestrzegły swojej prywatności.Zawsze wiedziały, kiedy ktoś wkraczał na ich terytorium i naogół wiedziały również, w jakim celu to robi.Jakoś nie miałem wątpliwości, że teraz teżniczym ich nie zaskoczymy.Na spotkanie z nami wyszła ich przywódczyni.Rozpoznałem ją z daleka, bo miała siwewłosy i była jedyną starą nimfą, jaką dotychczas widziałem. Miałeś tu nigdy nie wracać przywitała mnie serdecznie w języku nimf.Zatrzymałem powóz i podszedłem do niej.Kapitan i panna wysiedli, lecz z jakiegoś powoduwoleli się nie zbliżać. Nie chodzi o mnie mruknąłem. Znałam jej rodziców oświadczyła dostojna dama, przechodząc nagle na uniwersalnyjęzyk, którego podobno nigdy nie używała.Nimfa wiedziała, że dziewczyna stojąca przy powozie doskonale ją słyszy, a mimo tomówiła, patrząc na mnie. Jej matka pokochała człowieka i była gotowa poświęcić się dla tej miłości.On jednakodszedł.Może dlatego, że dostał to, czego chciał, a może wystraszył się, gdy okazała siębrzemienna. Wygnałyście ją? spytałem cicho. Nigdy nie wygnałybyśmy ciężarnej siostry! To nie nasza wina, że tylko jedno dzieckourodziło się żywe.Widać ludzkie nasienie jest zbyt słabe.Zrobiłyśmy wszystko, żeby znalezćtej dziewczynce odpowiedni dom. Czy moja matka wciąż tutaj mieszka? spytała dziewczyna, jakby nie słyszała lub możeraczej nie zrozumiała słów, które właśnie padły. Ty jej powiedz rozkazała dostojna nimfa.To niezwykłe, jak bardzo potrafiły być wrażliwe i okrutne jednocześnie.Na szczęście janigdy nie posunąłem się równie daleko, co ów człowiek.Tylko dzięki temu mogłempowiedzieć w miarę spokojnym głosem: Nimfa zawsze umiera podczas porodu.Zapadła długa cisza, z gatunku tych, które towarzyszą podobnym oświadczeniom.Falaemocji odbiła się na twarzy panny, jak stopniowo jaśniejące światło poranka.Smutek, strach,żal, akceptacja, nadzieja& Jebany instynkt nimfy.Instynkt, który kazał im dążyć dosamozagłady. Nie potrafiłabym tutaj żyć powiedziała szlachcianka. Ale mogę wrócić do domu.Powiem rodzicom, że to klątwa, że muszę urodzić dziecko, aby została zdjęta.Nie będą mielize mną więcej kłopotów, a zyskają zięcia i wnuka& tylko czy on będzie już w pełniczłowiekiem? Im bardziej rozcieńczona krew, tym mniej cech gatunkowych pozostaje powiedziała siwakobieta.Skłamała.Takich rzeczy nigdy nie dało się przewidzieć. Bardzo mądra decyzja.Godna prawdziwej nimfy.Ostatnie zdanie wypowiedziała, patrząc na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Bonda Katarzyna Tylko martwi nie kłamiš
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.WHITE
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc BLACK
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc
- Grochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)
- Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczescia (2)
- Motylek Lipowo 1 Katarzyna Puzyńska
- Grochola Katarzyna Podanie o Miłoć
- Katarzyna Berenika Miszczuk Szeptucha
- 2. Wiertarka promieniowa (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ps3forme.xlx.pl