[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Latające potwo-ry, które widziałeś, trudno nazwać zwierzętami.Rosnąc ze swym gospodarzem, nada-ją mu cechy różnych istot w nim zawartych.To pozwala wampirom być mistrzami me-tamorfozy!Przypuśćmy, że niemowlę wampirów szczęśliwie dostało się do wilczego ciała.Prze-jęło jego przebiegłość, zręczność i pierwotne instynkty.%7łeby przypodobać się ludziom,dla zdobycia pożywienia, wampiro-wilk może przybrać ludzkie kształty! Będzie chodziłna dwóch nogach, będzie posiadał ludzkie rysy i budowę.Zwykle działa nocami.Ata-kuje w sposób brutalny.Każde ugryzienie jest niezwykle niebezpieczne.Jest zarazliwe! Ale nie zabija, jeśliwampir tego nie chce.Może za to wpuścić w ciało ofiary kawałek swej protoplazmy163 i wówczas człowiek zostaje zwampiryzowany.Przypuśćmy, że atak jest tak brutalny, żewampir wypija całą krew z bezbronnego człowieka.Wysusza ciało do ostatniej kroplitego życiodajnego płynu.Umiera zaatakowany człowiek, ale nie jego ciało! W ciągu sie-demdziesięciu godzin, czasem trochę szybciej, opuszczona powłoka ulega całkowitemuprzeobrażeniu! Znów zaczyna bić w nim serce prawdziwego, nowego wampira.Jak zdą-żyłeś pewnie zauważyć, posiadają one niezliczone możliwości rozprzestrzeniania swychwpływów.Zaczynam odbiegać od tematu.Chciałam ci wyjaśnić, czym naprawdę są wojen-ne bestie wampirów.Wyobraz sobie latające kilkutonowe potwory z dwunastoma gło-wami na długich, opancerzonych szyjach.Wszystkie łby wyposażone w wielkie szczękiwypełnione dwoma rzędami zębów o wielkości i ostrości mieczy.A jeszcze niezliczonąilość chwytliwych ramion i macek, a wtedy ich obraz będzie prawie kompletny.W do-datku potwory wyszkolono wyłącznie na usługi wampirów.Te bezmyślne zwały mięsaz poczuciem niewiarygodnej lojalności w stosunku do ich panów, są najbardziej zaufa-nymi poddanymi tego Lorda, który je stworzył.Widzę pytanie w twoich oczach, Jazz.Chciałbyś wiedzieć, z czego dokładnie po-wstają i w jaki sposób? Muszę cię rozczarować.Nie znam dokładnych odpowiedzi nawszystko.Jedno jest pewne.Nawet najstraszniejsze bestie wywodzą się z ludzkiegodrzewa genealogicznego.Wróćmy w końcu do moich przygód.Pierwszą rzeczą, którą ujrzałam były dwie wo-jenne bestie.Ich wielkość przerażała, a ich przeznaczenie nie pozostawiało żadnychwątpliwości.Popatrz na wizerunki istot pierwotnych, a od razu zorientujesz się, które były wa-leczne, a które broniły się przed panowaniem innych.Wkrótce spostrzegłam też, że po-twory są pilnowane i wykonują czyjeś polecenia.Okazało się, że monstra były niewol-nikami wampirów.Spróbuj to sobie wyobrazić: z tyłu masyw łańcucha górskiego, a przed nim dwiewieżyce wojennych bestii.Jeszcze bliżej  z pół tuzina latających potworów, a na ichgrzbietach najważniejsi  wampiry.Przybyli do Bramy, żeby ukarać jednego z nich.Buntownika nie poddającego się rządom Lady Karen.Przez chwilę staliśmy, patrząc nasiebie w zdumieniu połączonym ze swego rodzaju zainteresowaniem.Zamierzali wła-śnie za karę wrzucić kogoś w Bramę.Ujrzałam Karen, jej czterech poruczników i nieszczęsnego skazańca  wyjątkowejbrzydoty i rozmiarów.Spętany był żółtymi łańcuchami! Złoto, jak zapewne wiesz, jestmetalem miękkim i niezwykle plastycznym.W tym łańcuchu było więcej złota, niż kie-dykolwiek widziałam.Corlis  tak miał na imię ten buntownik  nosił go bez żadne-go wysiłku.Był on olbrzymim mężczyzną.Nie posiadał broni na prawym ręku, co miałogo upokorzyć i zawstydzić.Nagi i bezbronny, rzucał swymi purpurowymi oczami bły-164 skawice wściekłości i niewypowiedzianych obelg.Otaczający go wojownicy nosili na plecach skórzane peleryny, a w rękach trzymalidługie, ostre miecze.Potem dowiedziałam się, że śmierć od miecza oznacza hańbę.God-na szacunku jest tu jedynie śmierć od groznej bransolety.Co więcej, miecze te pokry-wała warstwa srebra.Znasz już jego działanie.W każdym razie, wszystkie cztery ostrzaskierowane były wprost w ciało Corlisa.Za buntownikiem, oddzielona od niego dwoma pilnującymi go strażnikami, staładumnie Lady Karen.Miała miedziane włosy, tak lśniące, że odbijały blask bijący od sfe-ry.Promienie tworzyły wokół niej złotą aureolę.Jej błyszczące naramienniki z ideal-nie wypolerowanego metalu prawie mnie oślepiły.Na dłoniach nosiła rękawiczki z bia-łej, cienkiej skórki, do których przymocowany był delikatny łańcuch, obiegający jej ra-miona i kark.Na stopach miała skórzane, zdobione złotem sandały.Okrywał ją futrza-ny płaszcz, wykonany z doskonale wyprawionej skóry z wielkich skrzydeł nietoperza giganta.Jak się domyślasz, i na nim nie brakowało żółtych ozdób i zapinek.Jej talięopinał gruby, skórzany pas z oryginalną klamrą  łbem martwego, szczerzącego zębywilka.Miała też oczywiście na ręku tradycyjną broń wampirów  grozną bransoletę.Uwierz mi, to była nieprzeciętnie piękna kobieta.A raczej byłaby w naszych ziem-skich warunkach, gdyby nie jej czerwone oczy i odbiegający od naszego ideału urodynos.Odrobinę większy i zadarty, ze zbyt okrągłymi i przepastnymi nozdrzami.Samatwarz w kształcie serca, z perfekcyjnie wykrojonymi, purpurowymi ustami, wspania-łymi łukami gęstych brwi i lekko zapadniętymi policzkami.Ognisty wzrok nadawał jejdemonicznego charakteru, a ciemna cera pozwalała domyślać się jej cygańskiego po-chodzenia.Każdemu jej ruchowi towarzyszyło przyjemne dla ucha dzwonienie złotychozdób i łańcuszków.Mieszkanka piekielnego lądu odezwała się w języku, którego nie rozpoznałam, alektóry pomógł mi zrozumieć mój talent.Dla telepatów nie istnieje pojęcie  język obcy.Możemy nie rozumieć wypowiadanych słów, ale potrafimy odczytać ich znaczeniewprost z umysłu mówiącego.Tak zrobiłam i tym razem, a Lady Karen momentalnie towyczuła.Wyciągnęła w moim kierunku swoją dłoń oskarżającym gestem! Złodziejka myśli!!  zawyrokowała bez wahania.Zmrużyła swe czerwone oczy i zwróciła się do mnie pełnym namysłu tonem. Kobieto z piekielnego lądu.Słyszałam o mężczyznach czarownikach, którzy prze-szli na tę stronę przez świecący portal, ale nigdy o czarownicach.To na pewno jakiśomen.Będę mogła wykorzystać twoje zdolności na swój własny użytek. Skinęła gło-wą. Poddaj się wraz ze wszystkimi sekretami, a ja będę ciebie ochraniać.Jeśli mi od-mówisz.idz swoją drogą bez mojej protekcji!Odruchowo spojrzałam na pożądliwie spoglądające na mnie zza jej pleców bestie.Musiałam szybko się zdecydować.Nie pójdę z nią, to dokąd się udam? Albo przez kogo165 potem zostanę pochwycona? Wołałam tego nie sprawdzać! Jestem Zekintha  powiedziałam w końcu. Przyjmuję twoją propozycję. W takim razie mów do mnie Lady Karen. Dumnie podniosła głowę. A teraztrzymaj się na uboczu przez chwilę.Mamy tu pewną sprawę do załatwienia. Puśćcie tego psa Corlisa.Niech się stąd zabiera!  zwróciła się do mężczyzn.Porucznicy popchnęli jeńca w stronę świetlistej kuli.Nawet spętany mógł się z ła-twością obrócić i oprzeć ich przemocy, ale posrebrzane ostrza mieczy, kłując go w na-gie ciało, skutecznie powstrzymywały go przed spontaniczną reakcją.Strażnicy musie-li jednak umożliwić mu samodzielne poruszanie się i swobodę ruchu, więc zaczęli ścią-gać z niego ciężkie łańcuchy.Corlis tylko na to czekał!Kiedy ostatni z łańcuchów został rozerwany, więzień błyskawicznie owinął jedenz jego końców wokół swojego nadgarstka i, już uzbrojony, zamachnął się na pilnującągo czwórkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •