[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnie słowo zagłuszył głośny wybuch śmiechu pani Cawthorne, przypominający jęk piły tarczowej.– Wkradał się w łaski klientów – kontynuował Cawthorne, ignorując zachowanie żony.– Łaskawa pani to, łaskawa pani tamto, a potem otwierał przed nimi drzwiczki samochodów i obsypywał komplementami na temat sposobu prowadzenia przez nie wozu.Do diabła z tym wszystkim! Lekka przesada, niepotrzebny luksus na takiej stacji jak moja.– Ale to przecież nieszkodliwe.– Pan to nazywa nieszkodliwym, kiedy taki pętak zabiera panu interes? Następną rzeczą, jaką zauważyłem, czy może zasłyszałem z sobie tylko znanych źródeł.– Spojrzał na nich groźnie jak oficer wywiadu.– Mam swoich szpiegów – rzekł zupełnie absurdalnie.– „Dlaczegóż nie miałbym zrobić tego dla pani prywatnie?”, pytał.„Biorę tylko dyszkę.” – Pociągnął dużego łyka.– A ja nie mogłem nic na to poradzić.Prowadząc ten warsztat, mając na głowie podatki i koszty handlowe nie wyszedłbym na swoje biorąc mniej niż dwanaście i pół funta.Straciłem przez niego kilku starych, dobrych klientów.Zarzuciłem mu to, ale on przysięgał, że nie jest winien, bo tamci jeżdżą teraz do stacji Missala.Ale wśród tamtych była między innymi pani Curran i państwo Margolis.– Aha! – rzekł Wexford łagodnie.Cawthorne zaczerwienił się i odparł, unikajcie wzroku żony:– Może pan pomyśleć, że panna Margolis była niestała i niepewna, ale nie znał jej pan.Z nią nie było tak lekko.Liczyła każdy grosz, a nie tak: „łatwo przyszło, łatwo poszło”.Mimo iż przez prawie rok byliśmy bliskimi przyjaciółmi, nie zastanawiała się dwa razy nad przejściem na lewiznę do Ansteya.Ale i tak nadal kupowała u mnie benzynę.– Cawthorne beknął próbując zamienić to w nagły atak kaszlu.– Czy oni się przyjaźnili?– Anita z młodym Rayem? Nie znajdzie pan mężczyzny poniżej pięćdziesiątki, z którym ona by się nie przyjaźniła.Musiałby mieć garb albo zajęczą szczękę.Cawthorne miał więcej niż pięćdziesiąt lat i zdawał sobie sprawę, że wiek może już być ułomnością.– Odszedł w sobotę.– zaczął wolno Burden.– Jak pan sądzi, gdzie mógł się udać?Było to pytanie czysto retoryczne, nie spodziewał się nawet, że otrzyma na nie odpowiedź.– Czy pan wie, gdzie on mieszkał?– Gdzieś w Kingsmarkham.Może któryś z moich chłopców będzie wiedział.Jego przepita twarz zmizerniała.Wyglądało na to, że nie pamięta już wcześniejszych ostrych słów dotyczących charakteru Anity Margolis.– Myślicie, że to on ją zabił? Zamordował małą Ann.– Poszukajmy lepiej tego adresu.Kolczyki pani Cawthorne podskoczyły.– Ścigacie go? – spytała podekscytowana.Jej oczy błyszczały.– Biedna, zagoniona idiotka.– Och, zamknij się w końcu! – powiedział jej mąż i wyszedł z pokoju.ROZDZIAŁ XVIIStali w przedsionku, kiedy Cawthorne wypytywał swoich ludzi.Deszcz już przechodził i chmury przerzedzały się.Nad Kingsmarkham pomiędzy kłębiastymi obłokami od czasu do czasu pokazywały się skrawki czystego, błękitno-zielonkawego nieba.– Sto osiemdziesiąt sześć High Street, Kingsmarkham – rzucił nadchodząc Cawthorne.– To jego kwatera.Tam mieszka czy też mieszkał.– Sto osiemdziesiąt sześć – prędko powtórzył Burden.– Pomyślmy.Redakcja gazety zajmuje budynki od 158 do 174, potem apteka i kwiaciarnia.– odliczał numery na palcach.– Ależ to musi być.– Cóż, to sklep Grovera.– Właściciel warsztatu wyglądał tak, jakby się tego spodziewał.– Oni wynajmują pokój na poddaszu.Kilku moich pracowników już tam poprzednio mieszkało i jak Ansteyowi wypowiedziano jego pierwsze mieszkanie niedaleko stąd, ktoś zasugerował, że może tam spróbować.Proszę pamiętać, że kwaterował tam tylko miesiąc.– Tuż pod naszym nosem! – powiedział gniewnie Wexford wsiadając do samochodu.– Widać to miejsce z mojego okna.Niezłe obserwatorium, szkoda gadać!– Wiadomo, że oni przyjmują lokatorów, sir – głos Burdena brzmiał przepraszająco, ale nie bardzo wiedział, za kogo i za co ma przepraszać, dodał więc we własnej obronie: – Ośmielę się twierdzić, że wszyscy widywaliśmy młodego, ciemnowłosego faceta wchodzącego i wychodzącego stamtąd.Ale nie mieliśmy przecież powodów, aby kojarzyć go z tą sprawą.Ileż tysięcy takich niskich, ciemnych typów mieszka w samym Kingsmarkham?– Nie musiał daleko chodzić, żeby natknąć się na ogłoszenie Ruby, co? – stwierdził ponuro Wexford.– To również dobre miejsce na ewentualne kupno następnego noża.A co z naszą teorią dotyczącą samochodów? Anstey nie miał żadnego, nie mówiąc już o zamianie czarnego na zielony.– Dzień przed wyprawą do Ruby Anita miała pięćset funtów, a pani Penistan twierdzi, że była hojna.Może kupiła mu autko?Zajechali na dziedziniec posterunku policji.Burden zwrócił głowę w kierunku sklepu Grovera i zobaczył wychodzącego stamtąd mężczyznę z wieczorną gazetą.Kiedy wchodzili do budynku, z szerokiego, białego daszku nad schodami skapywała woda mocząc kołnierze ich płaszczy.– Może kupiła mu wóz – powtórzył Burden.– Za pięćset funtów można by kupić całkiem przyzwoity samochód.– Wiemy już, że była osobą o hojnej naturze – rzekł Wexford – ale wiemy również, że miała twardą głowę i uważała na pieniążki.Nie tak, jak te stare kobiety utrzymujące swoich kochasiów.Młode dziewczęta raczej nie kupują swoim chłopakom takich prezentów.W gabinecie Wexforda było ciepło i przytulnie.Krzesła ustawione były pod ścianą, a papiery na biurku z różanego drzewa były porządnie poukładane.Nic nie przypominało tragedii, która rozegrała się wcześniej w tym pokoju.Burden zdjął płaszcz i powiesił go przy kaloryferze.– Kirkpatrick widział się z nią dwadzieścia po siódmej – powiedział.– U Ruby była o ósmej.Z tego wynika, że miała czterdzieści minut na zmianę palta, dojechanie do Grovera, pozostawienie tam swojego wozu do późniejszej naprawy i jazdę do Stowerton.Z łatwością mogła tego dokonać.– Kiedy Kirkpatrick ją widział, miała na sobie futro z ocelota.W domu mogła się przebrać w płaszcz przeciwdeszczowy, ale futro znajdowało się przecież na przednim siedzeniu jej samochodu.Może to jest drobiazg bez znaczenia, a może też cholernie ważna dla nas informacja.Bo jeżeli spojrzymy teraz na kwestię czasu, to twoja teoria będzie pasowała jedynie w wypadku, gdyby Anita i Anstey mieli dostęp do zielonego samochodu.Jest to oczywiście prawdopodobne.Zobaczymy.Ale jeśli w tym czasie musieli jeszcze pożyczyć lub wynająć samochód, to ta teoria upada
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Maria Siemionowa 01.Wilczarz
- Zakleci
- Adolf.Hitler. .Mein.Kampf.(osloskop.net)
- Ondaatje Michael Angielsk pacjent
- Porozynska Iwona Milosc kocha czary
- Z zab w ksiezniczki (3)
- Vonnegut Kurt Galapagos (2)
- Poematy Norwid
- Pratchett Terry Warstwy wszechswiata
- Clancy Tom Zeby tygrysa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blueday.opx.pl