[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy dłużejporozmawiał ze studentem na osobności i dowiedział się o jegowielkim pragnieniu zostania lekarzem, trudnej sytuacjii oddaniu, z jakim pomagał Zaifowi.Oczywiście Małyszko byłzbyt skromny, by mówić o takich rzeczach wprost, ale agentodgadł między wierszami, że właściwie tylko dzięki medykowiStaśutrzymywałsię,żywił, kupowałpodręcznikii najpotrzebniejszą odzież.Dodatkowa pomoc, jaką otrzymał dzięki Jezierskiemu, dałaStachowi możliwość zamienienia zimnego lokum z przeciągamina strychu na czystą i ciepłą izdebkę w przyzwoitej kamienicypołożonej bliżej centrum.Mógł nawet pozwolić sobie naodrobinę luksusu, jakim było kupienie od czasu do czasu tanichłakoci czy pójście na koncert.Wszak wiadomo, że słodyczei koncerty nie są niezbędne do życia, tylko je umilają… Gdystudent niedawno z dumą opowiadał to wszystko Jezierskiemu,dziękując mu za jego hojność, agent poczuł się bardzowzruszony.Potem w nocy długo rozmyślał nad tym, jak dużosatysfakcji daje obdarowywanie innych, pod warunkiem że niejest się do tego zmuszanym.I czy nie jest to czasem jakaś innaforma poczucia władzy…Agent ocknął się z zamyślenia i zauważył, że zakonnikprzygląda mu się z uwagą, ale życzliwie.– Zamyśliłem się, przepraszam.Przykro mi także, ojcze, zaostre słowa, ale doktor Zaif jest najzacniejszym z ludzi, możemi ojciec wierzyć.Poza tym nie pora teraz na takie rozważania.Dziękuję ojcu za okazaną pomoc.Proszę mnie nieodprowadzać, już trafię do wyjścia!Jezierski szybko opuścił klasztor, przemierzając wyciągniętymkrokiem krużganki, z których roztaczał się wspaniały widok narozkwitający właśnie wirydarz.Nie w głowie mu jednak byłopodziwianie piękna wiosennego kwiecia, analizował teraz poraz setny śledztwo, szukając jakiejś luki, punktu zaczepienia,czegoś, co pomogłoby mu ruszyć z miejsca.I wtedy przypomniał sobie rozmowę z Garszyńskim o majątkuwdowy Radziejowskiej.Poza zapoznaniem się z testamentemi odkryciem przez kamerdynera kradzieży przewodnika poKaliszu, nie zrobił nic, by sprawdzić, czy wdowa lub jej mążmieli jeszcze jakieś związki z masonerią, choćby pośrednie.A przecież kupili kamienicę masona, i to za jego obrazemznajdowała się skrytka na biżuterię.Może było w niej cośjeszcze? Może radca Garszyński coś przed nim ukrywał? Możeto on był tym okrutnym mordercą…? Sam siebie by przecieżnie okradał, a wdowę mógł łatwo otruć, bo mu ufała.Żebrowskiego trzasnął deską w łeb i zrzucił z wieży – nictrudnego dla tak potężnego, choć nieco otyłego mężczyzny.Aledo klasztoru mógł wejść przecież oficjalnie, w Kaliszu był znanąi szanowaną osobistością, nie musiał się uciekać do takichwybiegów… Chyba że nie chciał działać oficjalnie… No, alewtedy powinien jednak dla kamuflażu sfingować takżewłamanie do siebie… Może nie wpadł na to, zapomniał albozlekceważył policję, może był zbyt pewny siebie…Tak rozmyślając, gnany nieokreślonym niepokojem, agentwskoczył do powozu i kazał stangretowi wieźć się najpierw dodomu wdowy Radziejowskiej.Postanowił osobiście sprawdzić,co jest w skrytce.Nawet jeśli będzie musiał ściągać tamGarszyńskiego z kluczem, gdyby nie znalazł takowegow rzeczach wdowy.Najwyżej radca zorientuje się, co agent jużwie.Ledwie powóz stanął przed kamienicą, Jezierski wyskoczyłi ruszył biegiem do drzwi wejściowych.Te akurat otworzyły sięna oścież, jakby na niego czekały.Okazało się jednak, że totylko kucharka wychodziła na zakupy, bowiem tego dnia miałasię zjechać dalsza rodzina jej świętej pamięci chlebodawczyni.Jezierski niecierpliwie, choć grzecznie uciął jej wynurzeniai ruszył na poszukiwanie kamerdynera.Znalazł go w salonie,zajętego czyszczeniem sreber stołowych.– Wasza ekscelencja! – wykrzyknął famulus, zaskoczony, alei widocznie uradowany widokiem agenta.– Cóż za gość! Czyżbyekscelencja już czegoś się dowiedział?…– Nie, jeszcze nie – przerwał mu Jezierski.– Aleprzypomniało mi się, że mówiliście o sekretnej kasetce wdowyza portretem Bajera.Który to? – zapytał, bo na ścianach wisiałoco najmniej dziesięć obrazów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •