X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.H r.N a p o l e o n do wnukaTylko tak dalejTrwoń wszystko, nie miej nic na względzie!Własne pieniądze bij wciąż, szalej,A w Bodzantowie Prusak siędzie!O, gniew nas boski ciężko mierzyTobą i podobnymi tobie:Wy, fryce, dzióbki, wy! fuszerzy!!Grzebiecie żywą Polskę w grobie!Daje znak ręką i wynoszą go na krześle.Z i e m o w i tsam; biegnie za nimDziadku!.Nie słyszy.tylko echaTej sali słowa me oddzwiękły.Zda się, jakby te mury jękły:"O, biada temu, co ma pecha!"Zegar wydzwania godzinę dwunastą.Zwiatła elektryczne ściemniają się.Strasznie tu.dziwnie.Z wichru szumemWielkie drzwi z trzaskiem się rozwarły.Przebóg! Do sali wchodzą tłumemPostacie rzeszy dawno zmarłej.W złocistych pasach, karabelach,Szyszakach, deliach purpurowych,A każdy trzyma w swych piszczelachDwie talie kart - - zupełnie nowych.O! przodków korowodzie święty!.Obsiedli z wolna wszystkie stoły.Tasują karty.Bank zaczęty -patrzy przez chwilę z zapartym oddechemA wnuk wasz patrzy na to - - goły!!- - Poznaję ciebie, wojewodo,I was poznaję, kasztelany:Każdy z was swoją siwą brodąTe same tu wycierał ściany.Ilu was tylko było, ilu.I ty, Bodzanto, ty, biskupie,Nieraześ zjeżdżał tu w cywilu,Nie rób min świętych, stary trupie!Pamięta ciebie ten gmach staryI twoje sławne, długie passy;Za wywiezione stąd talaryWszakżeś zakupił Długolasy!W snach moich nieraz cię widziałem:Ubrany w alby, komże, stuły,Jak złoto zgarniasz pastorałem,Jak je ładujesz do infuły!Wejrz dziś na wnuka swego dolę,Odwróć ode mnie rękę czarta,W zaklętym niech nie błądzę kole,Niech się odmieni wreszcie karta!Przyklęka, biskup błogosławi go pastorałem, wskutek czego Z i e m o w i twybiega czym prędzej szukać pieniędzy.Tymczasem, P a n T h i e d e,zaniepokojony szalonym szczęściem, jakie stale towarzyszy sędziwemu H r a b i e m u N a p o l e o n o w i, poczyna się obawiać, iż w tensposób cała ziemia może powrócić w polskie ręce.Postanawia zatemimieniem komisji kolonizacyjnej wykupić całe Monte Carlo, aby się pozbyćstarego, a równocześnie dosięgnąć szlachtę polskąw jej ostatniej ostoi.P a n T h i e d eWchodziVerflucht, znów wygrał alter szlachcitz;Odegrałby, wenn's weiter geht,Ganzes Posnanckie - na, doch macht nichts;Czas skończyć to, sonst wird's zu sp�t.Also, ostatnie słowo: płacęHundert Millionen, letztes Wort.Mein werden wszystkie te pałace,Potem szlachcitzen za drzwi, fort!Kann Dramen schreiben polska szelma,Nicht grosser z tego będzie zysk!Wy macie Ridla - my Wilhelma:z bezprzykładną arogancjąNa - welcher hat ein lepszy pysk?!Was hat erobert Friedrich Wielki,Nie odda Niemiec ani cal -A z wasze polnische jaselkiTo ja sze bardzo grubo szmial!Wchodzi A g e n t k o l o n i z a c j i.T h i e d eNun, was ist's?A g e n tHeute, u rejentaAkt podpisany.T h i e d eEndlich, gut!Służba! Hinaus jetzt ta przeklętaPolakenbande!(do A g e n t a)Sie, mein Hut!Kładzie na głowę kapelusz.Wpada Z i e m o w i t z plikiem banknotów w ręce;Z i e m o w i tPieniądze zesłał szczęśliwy traf!Wspieraj, biskupie! Jetzt frisch ans Werk!Drżyj, Monte Carlo!T h i e d e zastępując mu drogę, z urąganiemWie? Panje Graf?Nix Monte Carlo, hier ist K a r l s b e r g!Na znak T h i e d e g o służba wyrzuca Z i e m o w i t a za drzwi- Zasłona spada.Pisane w r.1906Z TRYUMFALNYCH DNI ZP."POLSKIEGO KABARETU"Niedawne to czasy, kiedy podniosła idea "kabaretu polskiego" przeciągała w tryumfalnym pochodzieprzez miasta, miasteczka, niemal przez ciche wioski.Nieliczne zamknięte wieczory krakowskiej "JamyMichalikowej" stały się mimo woli początkowym ogniskiem istnej epidemii.Od "kabaretów"arystokratycznych w najwykwintniejszych salonach aż do "kabaretu artystycznego" w stowarzyszeniurobotniczym "Spójnia" w Podgórzu kabaretowało wszystko.Rozpleniły się po naszej ziemi, jak grzybypo deszczu, przeróżne, mniej lub więcej wesołe Jamy, Budy, Jaskinie, Ule, Pasieki, Obory etc.Niektórez tych przybytków, rozrzuconych po rozmaitych naszych stolicach, miałem sposobność poznać.Muszęsię pochwalić, że przyjmowano mnie wszędzie bardzo życzliwie i godnie, przy dzwiękach tuszów i"potrójnych kabaretowych", z kwiatami i przemówieniami, w których nadawano mi godność niemal ojcaojczyzny, co (przyznaję się do tej słabości) sprawiało mi wielką przyjemność.Przez wdzięczność pilniewchłaniałem w siebie to, co widziałem i słyszałem, i za powrotem do domu utrwalałem na piśmiedoznane wrażenia.Ponieważ z natury słabo jestem obdarzony pamięcią, nieraz w notatkach moichzdarzało mi się luki w rekonstrukcji tekstu wypełniać moim własnym, przy czym starałem się jednak ościsłe zachowanie charakteru utworów.Pozwolę sobie tutaj, w bardzo zwięzłych ramach, podzielić sięmymi spostrzeżeniami.Jak wiadomo, głównym filarem takiego przybytku poświęconego chronicznej wesołości o stałej godziniejest tzw.conf�rencier lub, jak chcą inni, conferencieur.Nazwa ta nie ma swego odpowiednika w językupolskim - chybaby ją zastąpić (bardzo niedoskonale) rodzimym słowem: pyskacz.Zadaniaconf�renciera są bardzo wielostronne.Jemu przypada obowiązek oznajmiania w lekkich a dowcipnychsłowach zjawiających się na estradzie wykonawców i utworów; przypominania co jakiś czas p.t.publiczności, że jest bydłem, zaledwie zasługującym na dopuszczenie do tego przybytku, któregomisteriów nie jest w stanie ogarnąć swoim tępym umysłem etc., etc.Zwykle conf�rencier pełnirównocześnie obowiązki sekretarza instytucji.Tak np.znałem jedną z tych "wesołych jam", w którejmłody i utalentowany poeta, a zarazem sprężysty administrator, ze znakomitą sprawnością łączył obiete funkcje.Skoro upewnił się, że stoliki stałych i wpływowych gości umieszczone są w dobrymmiejscu,bez przeciągów, skoro roztelefonował do "wzmiankarzy" potężnych miejscowych "Kurierków",że zatrzymano dla nich najlepsze miejsca i że czeka się z rozpoczęciem spektaklu na przybycie tychpotentatów opinii.skoro rozdzielił parę energicznych napomnień służbie co do szybkiej i gorliwej usługi,wówczas przywdziewał symbol "bohemy", aksamitną kurtkę, układał włosy w nieład, wsuwał przedlustrem ręce w kieszenie i pojawiał się na estradzie, otwierając widowisko w tych mniej więcej lub tympodobnych słowach:Przyszliście tutaj po co?Czy wy wiecie? Ha, nie, zaiste.A więc ja wam powiem:Przyszliście po to, aby przy kotlecieUrągać nam tu swym zwierzęcym zdrowiem,Pełną kieszenią i wypchanym brzuchem,Co lśni plugawo pod złotym łańcuchem.Przyszliście do nas tutaj w odwiedziny,Wy, którym betów waszych już za mało,Tak jak się idzie do płatnej dziewczyny,Co wam wydaje na łup swoje ciałoI zbliża do ust, niby winne grono,Pierś, niegdyś świeżą, dziś, ach, tak zmęczoną.Przyszliście, wiecznie niesyci burżuje, Chłeptać wraz z piwem ciepłą krew artysty,Rzygnąć w głąb serca, co cierpi i czuje,Za grosz sprzedając wam swój miąższ soczystyMarzeń swych tkankę targając na strzępyPo to, ażeby śmiech wasz zbudzić tępy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.