X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skacz pierwszy.Gdybyśmy się zgubili w dżungli, niech każdy stara się dotrzeć do Bazy.Napastnicy musieli mieć w uszach pestki komunikacyjne, bo niespodziewanie usłyszała gdzieś obok siebie ledwo dosłyszalny szept.- Zrozumiałem.Zaraz potem policjant począł czołgać się w stronę domu.To uratowało mu życie.Najwidoczniej dalej byli przekonani, że nie zdążyła jeszcze zorientować się w sytuacji.Ostatnia minuta była najgorsza.Wreszcie usłyszała syk bojowy laserów, który znała zbyt dobrze.Nie oglądając się za siebie skoczyła biegiem do przodu.Słyszała za sobą ciężkie posapywanie Franka.Dostrzegła wreszcie zarys płotu i dopiero wtedy zorientowała się, że jest jasno jak w dzień.Dom palił się jak szopa buchając iskrami na wysokość kilkunastu metrów.Strat nie będzie miał najmniejszych trudności ze zlokalizowaniem patrolu.Dobrze wyszkolonym na treningach skokiem wspięła się na górę i jednym szarpnięciem ciała przerzuciła się na drugą stronę.Upadając usłyszała krzyk Franka.Nie musiała używać telepatii, żeby zorientować się co zaszło.Frank został trafiony.To mogła być jakaś szansa.Odbiegła jeszcze trochę, aż była zupełnie pewna, że dżungla całkowicie zasłoniła ją przed wzrokiem napastników.Do przylotu stratu brakowało teraz około dwóch minut.Jeżeli Frank dostał porządnie to nikt nie będzie w stanie ustalić czy spopielone szczątki należały do kobiety czy do mężczyzny.Do tego potrzeba badań laboratoryjnych.Istniało ryzyko, że mimo wszystko pozostały z niego jakieś fragmenty ciała nadające się do identyfikacji gołym okiem.Była na granicy zasięgu swojej telepatii.Postanowiła zaryzykować kilkanaście sekund oczekiwania na zorientowanie się w sytuacji.-.Czekamy na strat.Obiekt nie do zidentyfikowania - odebrała.- Trafiliśmy ją tuż przy płocie ogrodu.Istnieje ryzyko, że nie była sama.Nikt nie zauważył, kiedy wyszła.Musiała na nas czekać w ogrodzie.- Baza do zebry dwa dziewięć.Prowadzić dalej poszukiwania.Nawiązać łączność ze stratem.Obiekt nie może, powtarzam: nie może wam uciec.Macie carte blanche.Nie słuchała dalej.Ruszyła biegiem w stronę Bazy, mając nadzieję, że skoro ktoś już zdecydował się na ogłoszenie procedury alarmowej we Flocie, to musi nastąpić jakieś działanie mające na celu ich ochronę.W tym samym momencie usłyszała świst stratu.Stanęła zrezygnowana i zadyszana.Dalsza ucieczka na oślep nie miała sensu.Strat wyposażony był przecież w urządzenie noktowizyjne i sensory zapachowe.Nawet jeżeli należał do policji.Nagle zaczęła się przysłuchiwać uważniej.Świst był zbyt silny jak na aparat policyjny.Taki odgłos wydawał jedynie strat bojowy Floty lecący na dopalaczach.Komuś się cholernie spieszyło.Pojazd zawisł nad palącą się jeszcze willą i uruchomił swoje potężne reflektory.Następnie zaczął posuwać się po spirali wokół posiadłości.Szukał jej.- Zebra dwa dziewięć do stratu.Obiekt ucieka najprawdopodobniej w stronę Bazy.Zniszczyć natychmiast po wykryciu - odebrała i mimowolnie wzruszyła ramionami.Nawet telepatia nic jej nie pomoże.Była skończona.Coś zaczęło ją poszturchiwać w nadgarstek.Komunikator wibrował sygnałem wywoławczym.Na kanale zastrzeżonym dla oficerów latających.Co to mogło znaczyć? Nagły rozbłysk w powietrzu nad jej domem wyjaśnił zagadkę.Właśnie była świadkiem zniszczenia stratu policyjnego.Gorączkowo włączyła swój namiar i osunęła się na jakiś zwalony konar.Teraz dopiero poczuła jak bardzo się bała i jak bardzo była zmęczona tymi kilkoma minutami walki o życie.* * *Kristine Oconnor udawała, że nic ją nie obchodzi to całe zamieszanie, którego była świadkiem od ponad dwunastu godzin.Jednak dopiero od niecałej godziny przysłuchiwała się naradzie jej męża z Hansem Virem.Od czasu do czasu przerywał ich rozmowę Kirk, wsuwając bez pytania głowę do gabinetu i bacznie przyglądając się obecnym w nim osobom.Najwyraźniej nie ufał już swojej aparaturze.Wszystko rozpoczął niechcący Vir, który przekazał Kirkowi informację, że w Bazie Operacyjnej Policji coś się dzieje.Nie znał szczegółów, bo oczywiście jego notowania u Alfreda Boko znajdowały się w okolicach najniższego poziomu stanów niskich i nie został tam wpuszczony.Zdenerwowany Kirk wezwał posiłki i u - stawił swoich ludzi w strategicznych punktach dzielnicy rezydencyjnej, której jedyną winą był fakt, że mieszkał w niej Oconnor.Komandosi zachowywali się grzecznie i wkraczali zdecydowanie do akcji jedynie wtedy, gdy ktoś kierował się w stronę rezydencji rządowej.Rozkaz mieli dość jednoznaczny: wszystkich wypuszczać, nikogo nie wpuszczać.Hans Vir wpadł jak bomba do gabinetu Oconnora dopiero w momencie, kiedy stało się jasne, że atak wymierzony jest w mutantów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.