[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ręce dziewczyny opadły z wolna nakolana; podniósłszy jasne oczy, ogarnęła go od stóp do głów łagodnym, promiennym spojrzeniem nibyleniwą, bladą pieszczotą.Usiadł, bardzo rozgorączkowany; dziewczyna szyła dalej ze spuszczonągłową; jej szyja była bardzo biała w świetle lampy.Falk ukrył twarz w dłoniach i wzdrygnął się z lekka.Zsunął ręce po policzkach aż do brody, a jego odsłonięte oczy zadziwiały mnie natężonym i błędnymwyrazem; wyglądał, jakby właśnie połknął porządny łyk alkoholu.Wyraz ten minął z chwilą, gdy Falkzaczął mówić, zobowiązując nas do dyskrecji.Właściwie to wszystko mu było jedno, tylko nie lubił, abygo brano na języki.A ja przypatrywałem się włosom dziewczyny, tym cudnym, wspaniałym,królewskim włosom, splecionym ciasno w jeden zdumiewający, dziewczęcy warkocz.Gdy odwracałakształtną głowę, poruszał się sztywno na jej plecach tam i z powrotem.Cienki perkalowy rękawprzylegał niby skóra do nieskazitelnej krągłości ramienia, a suknia obciągająca piersi zdawała siępulsować jak żywa tkanka od bijącej z ciała żywotnej siły.Jakże piękna była jej cera i miękki zaryspoliczka, i drobna, zaokrąglona koncha różowego ucha! Pociągała igłę, podnosząc mały palec; wydałomi się to trwonieniem sił, że ta dziewczyna szyje - wiecznie szyje - podnosząc rękę tym pracowitym,dokładnym ruchem, powtarzającym się wiecznie na wszystkich oceanach, pod każdym niebem wniezliczonych portach.I nagle usłyszałem głos Falka oświadczającego, że nie mógłby poślubić kobiety,która by nie wiedziała o pewnym fakcie z jego życia, fakcie, który się wydarzył przed dziesięciu laty.Był to wypadek.Nieszczęśliwy wypadek, który wywrze pewien wpływ na ich życie domowe, ale gdyzostanie raz wyjawiony, będzie można już nigdy o nim nie wspominać, aż do końca wspólnego życia.- Chciałbym, żeby moja żona mnie rozumiała - powiedział Falk.- Ten wypadek mnie unieszczęśliwił.I jakżeby mógł to przemilczeć, mówił dalej, może przez długie lata współżycia? Jakież by to byłowspółżycie? Przemyślał to wszystko gruntownie.%7łona musi o tym wiedzieć.Więc dlaczego nie od razu?Liczy na dobroć Hermanna, na to, że Hermann przedstawi tę sprawę w najkorzystniejszym świetle.Atwarz Hermanna, z początku zaciekawiona, nabrała kwaśnego wyrazu.Rzucił mi ukradkiem pytającespojrzenie.Potrząsnąłem głową na znak, że nic nie rozumiem.Niektórzy myślą, mówił Falk, że takieprzejście zmienia człowieka na resztę życia.On tego nie uważa.To było ciężkie, okropne, niepodobna otym zapomnieć, ale Falk nie sądzi, żeby był gorszym człowiekiem niż przedtem.Tylko zdaje mu się, żemówi teraz często przez sen.Zacząłem wreszcie myśleć, że zabił kogoś wypadkiem; może przyjaciela- może własnego ojca; a Falk ciągnął dalej, iż wiemy prawdopodobnie, że nigdy nie jada mięsa.Mówiłwciąż po angielsku, oczywiście ze względu na mnie.Pochylił się ciężko naprzód.Dziewczyna nawlekała igłę, podniósłszy ręce do bladych oczu.Spojrzał na nią; jego potężny tors rzuciłcień na stół, zbliżając ku nam szerokie barki, gruby kark i tę nieodpowiednią do jego postaci twarzpustelnika spalonego na puszczy, zapadłą i chudą, jakby od nadmiernego czuwania i postów,imponująca broda spływała mu na piersi i ginęła między dwojgiem brunatnych rąk ściskającychkrawędz stołu, a uporczywe spojrzenie, pociemniałe od rozszerzonych zrenic, było przykuwające.- Wyobrazcie sobie państwo - powiedział zwykłym głosem - że jadłem ludzkie mięso.Zdołałem tylkowykrzyknąć z cicha: "Aha!", bo wszystko mi się wyjaśniło.Ale Hermann, ogłuszony zbyt silnymwstrząsem, mruknął:- Himmel! Dlaczego?- To było dla mnie straszne nieszczęście - powiedział Falk miarowo, półgłosem.Dziewczyna,nieświadoma naszej rozmowy, szyła dalej.Pani Herrmann nie było, siedziała w innej kajucie przy Lenie,która miała gorączkę, ale Hermann podniósł gwałtownie obie ręce.Haftowana czapeczka spadła mu zgłowy; w mgnieniu oka potargał sobie włosy w najdziwaczniejszy sposób.Usiłował coś powiedzieć;zdawało się, że z każdą chwilą oczy wyłażą mu bardziej z orbit; głowa wyglądała jak wiecheć.Zabrakłomu tchu, zaczął chwytać ustami powietrze, przełknął ślinę i zdołał wykrzyknąć tylko jedno słowo:- Zwierzę!Od tego momentu aż do chwili, kiedy Falk wyszedł z kajuty, dziewczyna nie odrywała od niego wzroku,złożywszy ręce na kolanach na swojej robocie.Oczy zaślepionego miłością Falka miotały się po kabinie,starając się tylko ominąć widok szalejącego Hermanna.Zachowanie kapitana "Diany" było śmieszne, astawało się prawie straszne wskutek milczenia wszystkich obecnych.Było godne pogardy, a zdawało sięprzerażające wskutek nieprzepartego wstrętu Hermanna do owego okropnego zwierzenia, które gonagle spotkało, przynosząc wiadomość o fakcie tego rodzaju.Chodził wielkimi krokami po kajucie idyszał ciężko.Jakże Falk śmiał przyjść do niego z czymś podobnym? Czy wyobraża sobie, że godzienjest przebywać w tej samej kajucie, gdzie mieszkają jego, Hermanna, żona i dzieci? Powiedzieć bratanicy! Falk spodziewa się, że on, Hermann, powie to swojej bratanicy! Córce własnego brata! Tobezwstydne! Czy słyszałem kiedy o podobnej bezczelności, zwrócił się do mnie.- Ten człowiek powinien był zejść ludziom z oczu, zamiast.- Przecież to jest dla mnie wielkie nieszczęście! Przecież to jest dla mnie wielkie nieszczęście!- wykrzykiwał Falk od czasu do czasu.Ale Hermann biegał wciąż, obijając się często o rogi stołu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •