[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ma tu chybaautomatycznych niszczarek, ale beczka przy murku zamykającymich częśd tarasu zawiera jakieś papiery, więc dorzuca do nich całyscenariusz.Dzieciaki mogą pokazad trochę interesującego seksu,pózniej dogra się komentarz odpowiedni do objawiających się kos-micznych cudów - ale za nic w świecie nie umieści w tych scenachtaniego dialogu porno, jaki został dla nich zaplanowany.Teraz już na pewno czeka go zielona trawka; już widzi, jaktłumaczy się ze swych posunięd przed forsiastymi kolesiami o oczachjak sztylety, których własnością jest APK.Jego umysł wraca na wydeptaną ścieżkę, wiodącą do krainyzmartwieo.Gwałtownie opadające notowania jego grupy w ramachobsady APK, liczącej ogółem trzydzieści pięd osób; jego własnagłupota, sprawiająca, że trzyma się przy nich, chociaż dostał tęabsolutnie wspaniałą propozycję kręcenia'dokumentów.Jest w tymdobry - w rzeczy samej uwielbia filmy dokumentalne.A takieoferty na Gridworldzie pozostają w mocy przez jakieś trzy godziny.Kiedy tam wrócą, nikt nie będzie nawet pamiętał jego nazwiska.Co go przy nich trzyma? Jakieś niejasne poczucie lojalnościwobec tej niezdarnej czwórki, zwłaszcza Snake'a i Bridey-Elegan- zy.Jeżeli odejdzie, za miesiąc wszyscy trafią na listę personeludo redukcji, a stamtąd krótka droga na samo dno.Będą sprzedawadbiedazupkę, jeśli im się poszczęści, siebie samych, jeżeli nie.Tenscenariusz nie jest długi; Gridworld jest pełen im podobnych, pięk-nych niemalże-gwiazd, wypróbowanych niewypałów.Ta planetasłynie z gazet o największej liczby nekrologów i najwyższej śmier-telności wśród nastolatków w całym zasiedlonym przez ludzi kos-mosie.Nie.On i ta szalona podróż, jaką dla nich wymyślił, wyprawana spotkanie trzeciej fali Zamordowanej Gwiazdy, stanowią ichostatnią szansę.Najżałośniejsze jest to, że nie jest dla nich nawetwłaściwym reżyserem.Odpowiedni człowiek na tym stanowiskuwyzyskałby w pełni ową złowieszczą aurę, jaką potrafi roztaczadwokół siebie Snake; i czystą, bezmyślną zmysłowośd Starcem, jakabije od niej, kiedy jest we właściwym nastroju, i pół tuzina innychrzeczy, których on nie potrafi.Bogowie wiedzą, że się starał, aleto po prostu nie dla niego.Tak więc swoją ostatnią szansę będąstarali się wykorzystad pod przewodnictwem nieodpowiedniegoczłowieka, partacza.Ech, myśli sobie, pieprzyd to wszystko! Jesteśmy, bogowie jed-ni wiedzą, ile lat świetlnych od studia.Wszystko może się zdarzyd.Może ich statek rozleci się podczas podróży do domu.Tymczasem pora zabrad się za coś, w czym jest naprawdę dobry.Ten ich taras wygląda pusto, czegoś mu trzeba.Tubylczych -" oj,proszę o wybaczenie - artefaktów Dameii.Kobierców, poduszek, posągów - może mają jakiś wielki totem.Będzie musiał zapytadKipa albo szefową, kiedy się pojawi.Szkoda myr zarządcy, myślisobie.Wspaniały człowiek, ale do filmu pasuje jak wół do karety.Siada sobie z boku i czeka.Po paru minutach zauważa mimo-chodem, że na drugim kraocu tarasu pojawia się kolejna postadi spogląda w stronę jeziora.To ta rudowłosa, odziana na białodziewczyna ze statku, oficer logistyczny.I oto do akcji ruszył ko-lejny z talentów Zanneza, o którym teraz wspomina bardzo rzadkoi niewielu ludziom.Dziewczyna stoi wyprostowana i obojętna, pozornie podziwia-jąc wspaniałą naturę.Ale Zannez wie - właśnie dostała ciężkiegokopa w tyłek.Jak zawsze zastanawia go, skąd mu biorą się te prze-czucia.Ludzie mówią o Języku ciała", ale jego spostrzeżenia są bar-dziej subtelnej natury.Pewne rzeczy - niekoniecznie te najważ-niejsze - są mu po prostu wiadome.Stąd właśnie wie, że ten młodychamek, Yule, oraz akwamanin, rzekomo rozwścieczeni wysadzeniemna tej planecie, wcale nie wściekają się z tego powodu.A milkliwy,samozwaoczy artysta Vovoka zalatuje trupem.Uczucie zaś łącząceKipa i Córy to prawdziwa miłośd.I wreszcie nasz kochany, stary,wesolutki doktor Ochter za pół kredytki poderżnąłby każdemu gardło.Zannez za nic w świecie nie potrafi zrozumied, dlaczego dlainnych te sprawy nie są podobnie oczywiste.Ale wielokrotnie pod-bite oczy i rozklepane wargi nauczyły go, że lepiej jest trzymadgębę na kłódkę. Hej, chwileczkę, zaraz, zaraz.Skoro ci dwaj, Yule i Hiner, niesą niezadowoleni z pobytu na Damiemie, oznacza to, że albo wcalenie mają ochoty lecied na Grunions Jakmutam, albo - że od sa-mego początku zamierzali trafid właśnie tutaj.A na odwiedzenietej planety bardzo trudno jest uzyskad zezwolenie, Zannez wie cośo tym.Jednakże ci dwaj się tu dostali, bez kontroli bezpieczeostwaczy czegoś takiego.Bardzo śliska sprawa.Instynkt podpowiadamu, że albo są wspólnikami, albo coś ich łączy.Dlaczego? Co mogło ich tu sprowadzid?Od dłuższej chwili niewidzącym wzrokiem wędrował po tafliurokliwego, teraz niesamowicie spokojnego jeziora.Teraz jegouwagę przyciąga ruch na przeciwległym brzegu.Nagle rozkładająsię wielkie, blade skrzydła i unoszą się między korony drzew, zanimi następne.Trzymają pojemniki.Prześlizgują się od niechceniamiędzy szczytowymi gałęziami i znikają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •