[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Orientuje siÄ™pan, o czym mówiÄ™.Ma pan wiÄ™c wybór.MogÄ™ pananatychmiast zabić.Ale jeÅ›li pan woli mieć czas naprzemyÅ›lenie naszej propozycji, mogÄ™ pana odesÅ‚ać na kilkagodzin do paÅ„skich kolegów.UÅ›miejÄ… siÄ™, ujrzawszy pana wtym mocno.dekadenckim stroju.Pan Guéneau cicho pojÄ™kuje.- Nie.- szepce.Jest rozpaczliwie nieszczęśliwy, to straszne upokorzenie.Za plecami musi wyczuwać obecność Yasmine.Choć w mun-durze, to przecież mÅ‚oda kobieta, która na niego patrzy.Zaciska rÄ™ce, jakby chciaÅ‚ zedrzeć z nich skórÄ™.- Chyba że jest pan gotów przysÅ‚użyć siÄ™ naszej sprawie?Wszystko potoczyÅ‚o siÄ™ bardzo szybko.Pan Guéneau rzuciÅ‚ siÄ™ do pistoletu.Zanim Kader zdążyÅ‚wykonać jakikolwiek ruch, zÅ‚apaÅ‚ broÅ„ i wpakowaÅ‚ sobie lufÄ™ wusta.Yasmin ma znakomity refleks.Aapie go za ramiÄ™ igwaÅ‚townie przyciÄ…ga.Pistolet spada na ziemiÄ™.Pan Guéneau w czerwonej damskiej bieliznie leży na stole naplecach, jedno ramiÄ™ zÅ‚ożone na piersi, drugie bezwÅ‚adniezwisa.WyglÄ…da jak groteskowa ofiara na oÅ‚tarzu.Scena trochÄ™jak z filmów Felliniego.Czuje siÄ™, że ten czÅ‚owiek wÅ‚aÅ›niestraciÅ‚ część szacunku dla siebie, którego już nigdy nie odzyska.Nie porusza siÄ™, z trudem Å‚apie oddech.W koÅ„cu przekrÄ™ca siÄ™na bok, zwija w pozycji embrionalnej i znowu zaczyna pÅ‚akać,tym razem w milczeniu.Widać, że najchÄ™tniej by umarÅ‚.Pan Delambre znów pochyla siÄ™ do mikrofonu.- Teraz do dzieÅ‚a - szepce do Kadera.- Jego blackberry!Kader rzuca coÅ› po arabsku do Yasmine, która przynosiniewielki karton, do którego zostaÅ‚y wrzucone telefony, zegarkii inne osobiste przedmioty zakÅ‚adników, i stawia go przy gÅ‚owiepana Guéneau.- Teraz paÅ„ski ruch, panie Guéneau.- mówi Kader - Co panwybiera?Chwila zdaje siÄ™ nie mieć koÅ„ca.Pan Guéneau, jak odrÄ™twiaÅ‚y, porusza siÄ™ bardzo wolno.Jest zdruzgotany, ale wkoÅ„cu jakoÅ› udaje mu siÄ™, choć chwiejnie, stanąć na nogach.Robi ruch, jakby chciaÅ‚ rozpiąć stanik, ale pan Delambre rzucaszybko do mikrofonu:- Nie!WiÄ™c nie.Pan Guéneau posyÅ‚a Kaderowi spojrzenie peÅ‚ne nienawiÅ›ci.Ale nienawiść też niczemu nie sÅ‚uży, oto stoi teraz ubrany w ko-biecÄ… bieliznÄ™, przemoczony do suchej nitki, bojÄ…c siÄ™ stracićżycie, na którym mu już przecież nie zależy, jest pokonany.Niemrawie grzebie w kartonie, wyjmuje swój blackberry iwÅ‚Ä…cza jednÄ… rÄ™kÄ….WprawnÄ… rÄ™kÄ….CaÅ‚a scena jest o tylebardziej żaÅ‚osna, że tak dÅ‚ugo trwa.Pan Guéneau Å‚Ä…czy siÄ™przez smartfona z laptopem majÄ…cym poÅ‚Ä…czenie z intranetemExxyal-Europe.Za jego plecami stoi Kader, z bliska Å›ledzÄ…cjego ruchy.Pan Guéneau wprowadza kody i zaczynaprawdopodobnie szperać w rachunkowoÅ›ci niektórychoperacji; na naszych ekranach nie widać dokÅ‚adnie, co siÄ™naprawdÄ™ dzieje.Zdaje siÄ™, że od tego momentu opinie siÄ™ różniÄ….Co do mnie, to jestem pewny, że usÅ‚yszaÅ‚em, jak panDelambre mówi:  Aajdak.Nie, nie potrafiÄ™ powiedzieć, czybyÅ‚o to w liczbie pojedynczej czy mnogiej.I nie powiedziaÅ‚ tegogÅ‚oÅ›no, ale jakby pod nosem, sam do siebie.Panna RivetzresztÄ… stwierdziÅ‚a, że tego nie sÅ‚yszaÅ‚a.Ja odwrotnie, jestempewny.PrzesÅ‚uchanie siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o, pan Guénenau zostaÅ‚zniszczony, nie bardzo nawet rozumieliÅ›my, jak do tego doszÅ‚o,pan Delambre odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™, powiedziaÅ‚, jestem pewny: Aajdak i wstaÅ‚.Do koÅ„ca akcji, którÄ… doprowadziÅ‚ aż do tegomomentu, byÅ‚o jeszcze daleko.A jednak wydawaÅ‚o siÄ™, żesprawa przestaÅ‚a go interesować.Kader odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ doobiektywu kamery, czekajÄ…c na wskazówki.Pan Guéneau wczerwonym koronkowym komplecie, skulony nad klawiaturÄ…laptopa, wciąż szlochaÅ‚ jak dziecko.Potem z kolei YasminespojrzaÅ‚a w obiektyw.I poÅ›ród tej ogólnej niepewnoÅ›ci co dalej, pan DelambrewstaÅ‚.WidziaÅ‚em go z tyÅ‚u, trudno mi powiedzieć, jakÄ… miaÅ‚ minÄ™.OdnoszÄ™ wrażenie, że coÅ› w nim.jak by topowiedzieć.puÅ›ciÅ‚o.Jakby poczuÅ‚ ulgÄ™.OczywiÅ›cie Å‚atwomówić takie rzeczy po fakcie, ale może pan sprawdzić, tosamo powiedziaÅ‚em przy pierwszym zeznaniu.Do rzeczy.Tak wiÄ™c pan Delambre stoi w dziwnymmilczeniu.Panna Rivet jest zaskoczona.Potem pan Delambrebierze swojÄ… teczkÄ™, odwraca siÄ™ i wychodzi.Dość dziwnie to wyglÄ…daÅ‚o.GÅ‚owÄ™ by siÄ™ daÅ‚o, że wraca dodomu.Jakby skoÅ„czyÅ‚ pracÄ™.Ale ledwie wyszedÅ‚, już wiedziaÅ‚em, że trzeba dziaÅ‚ać.Natychmiast.W sali przesÅ‚uchaÅ„ Kader patrzyÅ‚ nanieszczÄ™snego pana Guéneau Å‚kajÄ…cego nad klawiaturÄ… i czekaÅ‚na instrukcje.ZÅ‚apaÅ‚em mikrofon i szybko rzuciÅ‚em:  Niechprzerwie i siÄ™ ubierze! , potem przeÅ‚Ä…czyÅ‚em siÄ™ na sÅ‚uchawkÄ™Mourada, który w wielkim skupieniu przechyliÅ‚ gÅ‚owÄ™.PowiedziaÅ‚em:  Nie spuszczaj ich z oka.OdwróciÅ‚em siÄ™, żebypobiec za panem Delambre em, bojÄ…c siÄ™, że zrobi jakieÅ›gÅ‚upstwo, ale nie zdążyÅ‚em zrobić dwóch kroków, kiedy donaszej sali weszli panowie Dorfmann i Lacoste.Byli bardzo sztywni i patrzyli prosto przed siebie.Oboknich kroczyÅ‚ pan Delambre z teczkÄ… w lewej rÄ™ce.W prawejtrzymaÅ‚ pistolet, berettÄ™ cougar, wymierzonÄ… w skroÅ„ panaDorfmanna.Od razu zobaczyÅ‚em, że nie żartuje, bo miaÅ‚dzikie spojrzenie i postawÄ™ wyrażajÄ…cÄ… determinacjÄ™.A kiedyfacet przykÅ‚ada broÅ„ drugiemu do skroni, zawsze lepiejzaÅ‚ożyć, że naprawdÄ™ jest gotowy strzelić.Pan Delambre wrzasnÄ…Å‚:- Wszyscy do sali konferencyjnej!WrzeszczaÅ‚, bo siÄ™ baÅ‚; szeroko otwarte oczy nadawaÅ‚y mutrochÄ™ szalonego wyglÄ…du.Panna Rivet krzyknęła.ZaczÄ…Å‚em mówić:  Co jest grane? , ale pan Delambre mnieuprzedziÅ‚.OdjÄ…Å‚ broÅ„ od gÅ‚owy pana Lacoste a, wycelowaÅ‚przed siebie, zamknÄ…Å‚ oczy i strzeliÅ‚.Bez sekundy wahania.HukbyÅ‚ straszny, dwa ekrany wybuchÅ‚y (pan Delambre strzelaÅ‚ naoÅ›lep), wszÄ™dzie szkÅ‚o, dym, smród spalonego plastyku, pannaRivet z krzykiem padÅ‚a na kolana, obaj mężczyzni, których trzymaÅ‚ na muszce, zgiÄ™li siÄ™ wpół, zasÅ‚aniajÄ…c uszy.Ja sam podniosÅ‚em rÄ™ce jak najwyżej, żeby pokazać, że niestawiam żadnego oporu, bo ten eksplodujÄ…cy ekran i ten smródprochu.nie byÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci.mógÅ‚ nas wszystkich zabić.Pan Delambre strzelaÅ‚ z ostrej amunicji.30 RÄ™ce do góry! ,  Dalej! ,  Ruszać siÄ™!Pan Delambre nie przestawaÅ‚ wrzeszczeć.%7Å‚eby wypeÅ‚nićdzwiÄ™kowÄ… przestrzeÅ„, żeby nie dać nam czasu do namysÅ‚u,żeby wykorzystać element zaskoczenia.I zaraz, wciąż krzyczÄ…c, pogoniÅ‚ nas korytarzem, zbierajÄ…cpo drodze Kadera, pana Guéneau i Yasmine, i brutalnie naswepchnÄ…Å‚ do sali konferencyjnej, w której szóstka rzekomychzakÅ‚adników, nie wiedzÄ…c o tym, wÅ‚aÅ›nie zostaÅ‚aprawdziwymi zakÅ‚adnikami.Potem, dla dopeÅ‚nienia efektu, odwróciÅ‚ siÄ™ do prawejkamery, uniósÅ‚ ramiÄ™ i strzeliÅ‚; kamera zniknęła w tumaniepyÅ‚u.OdwróciÅ‚ siÄ™ w drugÄ… stronÄ™ i znów strzeliÅ‚, ale teraz miaÅ‚mniej szczęścia: kula przeszÅ‚a daleko od kamery i przebiÅ‚aprzepierzenie, robiÄ…c w nim dziurÄ™ wielkoÅ›ci piÅ‚ki futbolowej.Ale pan Delambre nie byÅ‚ gotów dać siÄ™ wypunktować;wrzasnÄ…Å‚  Pieprzone gówno! , znów wypaliÅ‚ i tym razemkamera rozprysÅ‚a siÄ™ na kawaÅ‚ki.Nie wyobraża pan sobie nawet, ile huku potrafiÄ… zrobić trzywystrzaÅ‚y z beretty 9 mm parabellum w pomieszczeniu o po-wierzchni czterdziestu metrów kwadratowych.Wszyscy mieliwrażenie, że ich gÅ‚owy, jak te Å›cienne kamery, rozpadajÄ… siÄ™ nakawaÅ‚ki.Ten typ beretty to broÅ„ trzynastostrzaÅ‚owa i nawetjeÅ›li pan Delambre nie miaÅ‚ zapasowego magazynka, nie byÅ‚ato chwila na robienie gÅ‚upstw.Tym, co mnie z miejsca uderzyÅ‚o, byÅ‚  profesjonalizm panaDelambre a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •