[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawiadom ludzi, że wybrałem się znów na urlop, ale tym razem nie zamierzam wrócić.Wielkie powstało we wsi poruszenie, gdy Terminator ogłosił tę nowinę ludziom, którzy zebrali się w Kuchni.— Kto słyszał tak postępować! — wykrzykiwali.— Ani nas nie uprzedził, ani się nie pożegnał! Co teraz zrobimy? Nie zostawił następcy.Wśród tych narzekań nikomu do głowy nie przyszło, żeby Terminatora awansować na Kuchmistrza.Chłopak wprawdzie wyrósł, ale wciąż wyglądał bardzo młodo, a zresztą praktykował zaledwie od trzech lat.W końcu z braku lepszego kandydata mianowano Kuchmistrzem pewnego człowieka ze wsi, który umiał jako tako gotować, przynajmniej skromne dania.Za młodu nieraz pomagał w Wielkiej Kuchni, gdy był tam nawał roboty, lecz Mistrz go nie lubił i nie chciał przyjąć do terminu.Był to solidny mężczyzna, miał żonę i dzieci i dbał o pieniądze.— Ten przynajmniej nie opuści nas bez uprzedzenia — mówiono — a skromna kuchnia bądź co bądź lepsza niż żadna.Do uroczystości Wielkiego Tortu mamy jeszcze siedem lat, przez ten czas Kuchmistrz nabierze wprawy i chyba sobie poradzi.Kołek — bo tak się ten człowiek nazywał — bardzo był rad z takiego obrotu sprawy.Od dawna marzył o godności Kuchmistrza i nie wątpił, że sprosta swoim nowym obowiązkom.Nieraz przedtem, gdy się znalazł sam w Kuchni, przymierzał wysoką białą czapkę i przeglądając się w polerowanej patelni mruczał do siebie:— Moje uszanowanie, Mistrzu! Do twarzy ci w tej czapce, a pasuje, jakby ją specjalnie na twoją miarę zrobiono! Mam nadzieję, że powiedzie ci się świetnie.Wszystko rzeczywiście szło niezgorzej, bo Kołek na początku bardzo się starał i miał terminatora do po-mocy: podpatrując go ukradkiem wiele się od chłopca nauczył, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał.Czas płynął, zbliżała się data Festynu Dwudziestu Czterech i Kuchmistrz musiał pomyśleć o swoim Wielkim Torcie.W skrytości serca niepokoił się, bo wprawdzie po siedmiu latach praktyki umiał już nieźle piec ciasto i ciastka na mniej ważne okazje, wiedział jednak, że Wielki Tort to zupełnie inna sprawa: wszyscy z ciekawością tego dzieła oczekują i będą je surowo oceniali.Trzeba było zadowolić nie tylko dzieci, bo wedle zwyczaju, dorośli, którzy pomagali w przygotowaniach do uroczystości, dostawali drugi tort, mniejszy, ale zrobiony z tych samych składników i w ten sam sposób.Liczono przy tym, że Kuchmistrz nie po-wtórzy dzieła żadnego ze swoich poprzedników, lecz wymyśli coś zupełnie nowego i niespodziewanego.Kołek uważał, że Wielki Tort przede wszystkim powinien być bardzo słodki i bogaty; postanowił też, że cały będzie oblany lukrem (co Terminator" umiał robić nadzwyczaj zręcznie).“W ten sposób będzie wyglądał ładnie i czarodziejsko" — myślał.Nie znał zbyt dobrze gustu dzieci, ale wiedział, że lubią słodycze i czarodziejskie bajki.Sam od dawna wyrósł z upodobania do baśni, przepadał jednak w dalszym ciągu za słodyczami.— Tort ma wyglądać jak zaczarowany.— powie-dział.— To mi nasuwa pewną myśl.Przyszło mu do głowy, żeby na szczycie pośrodku tortu ustawić laleczkę w białej sukni, dać jej do ręki miniaturową różdżkę zakończoną szychową gwiazdką i otoczyć stopy napisem z różowego lukru: “Królowa wróżek".Przygotowując ingrediencje do swego arcydzieła stwierdził, że ma bardzo mętne wyobrażenie o tym, co powinno się dodawać do tortu.Zaczął więc szperać w starych księgach z przepisami kulinarnymi, które zostawili dawni kuchmistrze; z trudem zdołał odcyfrować ich pismo, a recepty oszołomiły go, wymieniano w nich bowiem różne rzeczy, o których nigdy w życiu nie słyszał, inne zaś, o których nie pamiętał i których nie mógł naprędce zdobyć.Zdecydował się użyć paru przypraw korzennych, o których księgi wspominały.Skrobiąc się w głowę pomyślał o starej czarnej szkatułce z mnóstwem przegródek: poprzedni Kuchmistrz w niej przechowywał przyprawy i różne ozdoby przeznaczone do szczególnie wykwintnych ciast.Kołek, odkąd objął swój urząd, nigdy do tej szkatułki nie zaglądał, lecz teraz po dość długim poszukiwaniu odnalazł ją na najwyższej półce w spiżarni.Zdjął ją z półki, zdmuchnął kurz z wieczka i otworzył; niestety były tam tylko resztki przypraw korzennych, w dodatku zeschnięte i spleśniałe.W jednej wszakże przegródce, w samym kąciku, leżała maleńka gwiazdka, nie większa niż sześciopensowa moneta, prawdopodobnie ze srebra, lecz sczerniała ze starości.— A to zabawne! — rzekł podnosząc gwiazdkę ku światłu.— Nie! — rozległ się za jego plecami głos tak nieoczekiwany, że Kołek aż się wzdrygnął.Terminator nigdy jeszcze nie przemówił do Mistrza takim tonem; co prawda w ogóle rzadko się do niego odzywał, chyba tylko wtedy, gdy go zwierzchnik o coś pytał.Słusznie, bo tak przystało chłopcu, który wprawdzie był zręczny w zdobieniu ciast lukrem, lecz w innych sprawach powinien — zdaniem Kołka — milczeć i uczyć się od Mistrza.— Co masz na myśli, młody człowieku? — spytał Kuchmistrz, mocno niezadowolony.— Nie zabawna? Wiec jaka?— Czarodziejska — odparł Terminator.— Pochodzi z Krainy Czarów.Kuchmistrz wybuchnął śmiechem.— Niech i tak będzie — powiedział.— Na jedno wychodzi, możesz ją nazywać, jak ci się podoba.Kiedyś dorośniesz i zmądrzejesz.Na razie zabierz się do drylowania rodzynków.Jeśli zauważysz w nich coś czarodziejskiego, nie omieszkaj mnie zawiadomić.— Co zamierzacie zrobić z tą gwiazdką, Mistrzu? — spytał Terminator.— Wsadzę ją oczywiście do tortu — rzekł Kuchmistrz.— Nada się w sam raz, tym bardziej jeżeli jest zaczarowana — dodał z drwiącym uśmiechem.— Bywałeś pewnie, i to jeszcze niedawno, na dziecięcych zabawach i pamiętasz, ile jest uciechy, kiedy malcy znajdują ukryte w cieście rozmaite cacka, drobne pieniążki i tym podobne skarby.W naszej wsi często się to robi dla zabawienia dzieciaków.— Ale to nie jest zwykłe cacko, Mistrzu, to czarodziejska gwiazda — odparł Terminator.— Już mi to mówiłeś — warknął Kuchmistrz.— Powiem o tym dzieciom, będą się śmiały.— Sądzę, że nie wyda im się to wcale śmieszne — rzekł Terminator.— Ale owszem, to dobry pomysł, nie mam nic przeciw temu.— Nie masz nic przeciw temu? Zapominasz, do kogo mówisz, chłystku! — oburzył się Kołek.Wielki tort został we właściwym czasie przygotowany, upieczony i polukrowany, a prawie wszystko rękami Terminatora.— Skoro tak lubisz czary, pozwolę ci zrobić figurkę Królowej Wróżek — powiedział do niego Kołek.— Dobrze, Mistrzu — odparł Alf.— Wyręczę was, skoro macie za dużo roboty.Ale to wasz pomysł, nie mój.Podczas festynu tort królował pośrodku długiego stołu, otoczony wieńcem z dwudziestu czterech czerwonych świec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •