[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ania pukając do drzwi oczekiwała, że spotka się z grzecznością, jak zawsze dotychczas podczas kwesty, bez względu na to, czy grzeczności towarzyszyła obietnica ofiarowania pieniędzy, czy nie.Niemal cofnęła się z wrażenia, gdy w drzwiach, zamiast uśmiechniętej żony czy córki farmera, pojawił się mieszkaniec tego dziwnego domu, wysoki i barczysty mężczyzna w wieku pięćdziesięciu lat, o szpakowatych włosach i krzaczastych brwiach.— Czego chcecie? — zapytał bez wstępów.— Myśleliśmy, że może zainteresuje pana nasz Klub Dramatyczny — zaczęła nieśmiało Ania.Gospodarz zaoszczędził jej dalszych wysiłków.— Nie słyszałem o żadnym klubie.Nie chcę o nim słyszeć.Nie mam z nim nic wspólnego — przerwał bezceremonialnie i gwałtownie zatrzasnął drzwi.— Ale nas złajał — powiedziała Ania, gdy wyszli z powrotem na drogę.— Uroczy, przyjacielski dżentelmen — chichotał Lewis.— Żal mi jego żony, o ile ma taką.— Nie przypuszczam.Żona by go trochę ucywilizowała — odparła Ania, usiłując odzyskać równowagę wewnętrzną.— Gdyby tak zabrała się za niego Rebeka Dew! W każdym razie zrobiłeś zdjęcie domu.Mam przeczucie, że zdobędzie ono pierwszą nagrodę.Och! Kamyk wleciał mi do buta.Usiądę tu na kamieniu przy wale i wyrzucę go, czy się to podoba gospodarzowi, czy nie.— Szczęśliwie nie widać nas z okien — powiedział Lewis.Ania właśnie rozwiązała sznurowadło, gdy usłyszeli, że coś przedziera się przez krzaki.Po chwili z gęstwiny zarośli wynurzył się mały chłopczyk.Na widok nieznajomych zatrzymał się.Przez chwilę patrzył na nich nieśmiało, ściskając w pulchnych rączkach duży kawałek szarlotki.Było to ładne dziecko, o wielkich, pełnych zaufania oczach błyszczących radością, brązowych lokach i delikatnych rysach twarzy.Za plecami chłopca stał duży owczarek nowofundlandzki, sięgający głową do jego ramienia.— Jak się masz, synku? — powiedział Lewis.— Czyj jesteś?Chłopiec postąpił ku nim.Uśmiechnął się i wyciągnął rączkę z kawałkiem szarlotki.— Weźcie to — rzekł nieśmiało.— Tata upiekł dla mnie ciasto, ale chętnie je wam odstąpię.Mam dużo innych rzeczy do jedzenia.Lewis zamierzał nietaktownie odmówić przyjęcia poczęstunku, ale Ania pospiesznie trąciła go łokciem.Wziął więc szarlotkę i poważnie podał ją Ani, która z równą powagą podzieliła ciasto na dwie części i oddała mu połowę.Pomimo wątpliwości, które obydwoje żywili co do Kulinarnych umiejętności „taty”, musieli je zjeść.Lecz już pierwszy kęs ich uspokoił.„Tata” co prawda nie wykazywał znajomości dworskiej etykiety, lecz szarlotki robił wspaniałe.— Coś pysznego — odezwała się Ania.— Jak się nazywasz, kochanie?— Teddy Armstrong — odpowiedział mały dobroczyńca.— Ale tata nazywa mnie Małym Człowiekiem.Ma tylko mnie.Okropnie mnie kocha, a ja jego też.Pewnie myślicie, że on jest źle wychowany, bo zamknął drzwi.Ale on na pewno nie chciał źle.Słyszałem, że prosiliście o coś do jedzenia.„Nie prosiliśmy, ale to nie ma znaczenia” — pomyślała Ania.— Byłem w ogrodzie za krzakami róż i postanowiłem, że dam wam moje ciasto.Zawsze żałuję biednych ludzi, którzy nie mają co jeść.Ja mam zawsze.Mój tata jest doskonałym kucharzem.Gdybyście wiedzieli, jaki robi pudding ryżowy!— Czy daje do niego rodzynki? — spytał Lewis, mrugając na Anię.— Mnóstwo.Mój tata jest wspaniały.— Czy mamy nie masz, kochanie? — spytała Ania.— Nie.Moja mama umarła.Pani Merill powiedziała, że ona poszła do nieba.Ale tata twierdzi, że takiego miejsca nie ma, a sądzę, że powinien się na tym znać.Jest bardzo mądry.Przeczytał tysiące książek.Chcę być taki jak on, gdy dorosnę; tylko będę ludziom dawał jeść, kiedy mnie poproszą.Mój tata nie lubi ludzi, ale dla mnie jest bardzo dobry.— Czy chodzisz do szkoły? — zagadnął Lewis.— Nie.Tata uczy mnie w domu.Ale kurator powiedział, że na następny rok muszę pójść.Chciałbym chodzić do szkoły i bawić się z innymi chłopcami.Co prawda, mam Carla, a tata jest wspaniałym kompanem, jeśli ma czas.Ale widzicie, on jest przeważnie okropnie zajęty.Prowadzi całą farmę i jeszcze dom.Dlatego nie ma czasu dla ludzi.Gdy będę większy i zacznę mu pomagać, wtedy na pewno znajdzie czas, żeby zachowywać się uprzejmie.— To ciasto było całkiem dobre, Mały Człowieku — powiedział Lewis.Oczy malca zalśniły.— Tak się cieszę, że wam smakowało.— Czy chcesz, żeby ci zrobić zdjęcie? — spytała Ania.— Jeśli chcesz, to Lewis ci zrobi.— Och, pewnie, że chcę! — rzekł Mały Człowiek z zapałem.— I Carlowi też?— Oczywiście.Ania ustawiła chłopca i psa na ciemnym tle krzaków.Malec objął Carla za szyję.Obydwaj mieli zadowolone miny, gdy Lewis ich fotografował.— Jeśli zdjęcie się udało, przyślę ci je pocztą — obiecał.— Jak mam zaadresować przesyłkę?— Teddy Armstrong u pana Jakuba Armstronga, Glencove Road — powiedział Mały Człowiek.— Och, jaka to będzie zabawa, gdy coś do mnie przyjdzie pocztą! Mówię wam, będę okropnie dumny.Nie powiem ani słowa tacie, więc i dla niego to będzie wspaniała niespodzianka.— A więc za dwa lub trzy tygodnie czekaj na przesyłkę — powiedział Lewis, gdy żegnał się z chłopcem.Ania pochyliła się i ucałowała małą, opaloną twarzyczkę.Coś w tym dziecku głęboko ją wzruszało.Jeszcze na zakręcie obejrzała się i zobaczyła, jak chłopczyk, stojąc z psem u nogi, macha ku nim rączką.Oczywiście Rebeka Dew wiedziała wszystko o Armstrongach.— Jakub Armstrong nie przyszedł do siebie po śmierci żony, którą stracił pięć lat temu — powiedziała.— Przedtem nie był taki zły.Uważano go nawet za dość miłego, chociaż zawsze żył jak pustelnik.Taki już był.Żona mogła go owinąć wokół swego małego paluszka.Była od niego dwadzieścia lat młodsza.Słyszałam, że jej śmierć była dla niego okropnym ciosem.Zmienił się całkowicie.Zbzikował i zgorzkniał.Nie ma nawet gospodyni.Sam prowadzi dom i zajmuje się dzieckiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Montgomery Lucy Maud Ania z Zielonego Wzgorza RB
- Lucy Maud Montgomery Ania z Avonlea
- Ania02 Ania z Avonlea
- Przedksiezycowi Anna Kantoch (2)
- Zimmer Bradley Marion Mgly Avalonu
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- Silverberg Robert Valentine Pontifex
- Feist R.E Adept magii
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grć dzkiego
- Anne McCaffrey Niebiosa Pern
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- diriana-nails.keep.pl