[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jaka była postawa Episkopatu wobec TKNu? Czy Prymas, kardynał Wyszyński,popierał działalność TKNu? Przypominam sobie, że kardynał Wojtyła oddał do dyspozycji latającego uniwersytetu lokal w klasztorze sióstr Norbertanek w Krakowie.Czy podobniepostępowali inni biskupi?Trzeba tutaj przypomnieć, że wśród sygnatariuszy deklaracji TKNu znajdowali siętacy ludzie, jak Jacek Wozniakowski, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,dyrektor i redaktor naczelny Społecznego Instytutu  Znak w Krakowie, jak AdamStanowski, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, socjolog, jak TadeuszMazowiecki, redaktor naczelny miesięcznika  Więz , Zdzisław Szpakowski z tegożmiesięcznika  Więz , jak wspomniany już parokrotnie Bohdan Cywiński, redaktormiesięcznika  Znak , jak wreszcie ja, członek redakcji  Tygodnika Powszechnego iwykładowca historii najnowszej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.Byli więc ludzie,którzy nawet w sposób formalny identyfikowani byli w opinii publicznej, słusznie czyniesłusznie, z kołami katolickimi, choć działali na własną rękę i na własną odpowiedzialność, a nie w imieniu instytucji, w których prócz tego pracowali zawodowo.Episkopat zapewnebrał też to pod uwagę.Trzeba powiedzieć, że świętej pamięci kardynał Wyszyński, który takwielką wagę przywiązywał do wartości tradycji narodowej i kulturalnej, generalnie był doTKNu usposobiony dobrze.W pewnych wypowiedziach, we właściwym dla Kościoła językumówił jako o zasadzie - o prawie do zdobywania wiedzy w sposób nieskrępowany.Komunikat Episkopatu Polski w marcu 1978 r.zawierał oczywistą dezaprobatę dlawszystkich poczynań, które krępują ducha ludzkiego tworzącego swobodnie wartości kultury,oraz stwierdzał:Kościół będzie popierał takie inicjatywy, które dążą do ukazania kultury, wytworuducha ludzkiego, historii narodu w formie autentycznej, bo naród ma prawo do obiektywnejprawdy o sobie.Nie był oczywiście wymieniony TKN, ale ponieważ zbiegło się to z działalnościąTKNu, z pierwszymi atakami na TKN, było dla niego ogromnym poparciem.Kościół niewyraził swego poparcia dla jakiejś określonej serii wykładów lub dla określonychwykładowców, tak jak to często bywało w historii - odwołał się do praw człowieka doposiadania pełnej wiedzy, i na tej podstawie przeciwstawiał się wszelkim restrykcjom.Zatem Episkopat w osobach tak eksponowanych swych przedstawicieli, jakprzewodniczący Episkopatu, Prymas Polski, i jego zastępca - arcybiskup Krakowa, zajmowałstanowisko jednoznaczne.W tym czasie, jak wiadomo, kardynał Wyszyński w liście do ministra Kąkola,kierownika Urzędu do Spraw Wyznań, całkiem jednoznacznie i przytaczając pełną nazwęTKNu poruszył sprawę kursów naukowych odbywających się w mieszkaniach prywatnych.Nawiązując do wykładów o historii i tradycjach polskich, zwrócił uwagę, iż stanowi to dowódpotrzeby dokształcania się odczuwanej przez młodych ludzi.Jeśli chodzi o innych biskupów, musimy brać pod uwagę fakt, że działalność TKNukoncentrowała się głównie w kilku miastach uniwersyteckich.Trudno więc mówić owszystkich biskupach.W najlepszym wypadku można analizować postępowanieposzczególnych biskupów.Nie mam materiałów do takiej oceny, ale mogę stwierdzić, żerównież, poza już tu wymienionymi, bardzo życzliwie była nastawiona kuria biskupia weWrocławiu.Wyglądało na to, że władze PRLu tolerowały przez dłuższy okres działalność TKNu.Czy, zdaniem pana, rzeczywiście tak było i czemu należałoby to przypisać?Wie Pan, nie czuję się specjalistą w zakresie analizowania taktyki władz.Nie jestemani politologiem, ani nie znam się na psychologii.Mam wrażenie, że władze na początku nie doceniały znaczenia i zakresu działania TKNu.Okres tej, ograniczonej zresztą, tolerancji nietrwał długo - może dwa, może trzy miesiące.Potem, kiedy ten ruch się rozwinął, kiedyokazało się, że przyciągnął dość poważne grupy ludzi ambitnych i aktywnych w różnychmiastach, zaczęto temu przeciwdziałać w formie zróżnicowanych szykan, najpierw główniewobec słuchaczy.Ale nie tylko.Do ulubionych sposobów należało przysyłaniezorganizowanych grup  dyskutantów.Ponieważ każdy miał dostęp, jak powiedziałem, nawykłady przychodziła grupa ludzi, która miała niby dyskutować.To byłoby wszystko wporządku, byłoby nawet ciekawą szkołą demokracji myślenia, ale te grupy krzyczały,gwizdały, rzucały prowokacyjne okrzyki, niekiedy antysemickie, jeżeli sądziły, żewykładowca jest pochodzenia żydowskiego.Zachowywały się prowokacyjnie.Nie były towięc żadne grupy dyskutantów o innym światopoglądzie, tylko awanturników, wobec którychorganizatorzy byli bezradni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •