[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie jestem jedynie żoną alfy, aletakże jego partnerką i członkiem watahy.Moje zachowanie maznaczenie i oni spodziewają się, że wykażę się lepszą postawą, niżkrucha była żona Adama, która pokonała napastnika przypomocy jedynie patelni.Stałam więc tam i obserwowałammonitory, czekając aż intruz się włamie, zamiast się schować wbezpiecznej kryjówce.Zwiadomość, że postanowiłam stawić muczoła, odepchnęła na bok atak paniki.Patrzyłam, jak Flores znowu się zbliżył i zaczął dobierać siędo drzwi wejściowych warsztatu.Ciemność jeszcze nie zapadła, choć słońce jest już nisko na niebie.Jeszcze pięć minut i nadejdzie pomoc.Rozdział 7PITEKPięć minut, jeśli Tad był w domu, gdy dzwonił do niegoAdam.Jeśli go nie było, to Adam będzie tu za kwadrans.Flores zaryzykował włamanie do warsztatu przy użyciułomu, w świetle dnia.Jak to o nim świadczy? Jest zwyczajniegłupi, czy może sądzi, że ma tyle pieniędzy i władzy, że zdołauniknąć konsekwencji swoich czynów?Zamknęłam oczy, powyginałam szyję i ramiona, by jerozluznić.Drzwi wejściowe poddały się z okropnym trzaskiem, a możeto jedynie moje osobiste odczucie, bo mam bardzo wrażliwysłuch.Oparłam się o przód passata, a broń oparłam o maskę, niewypuszczając jej jednak z dłoni.Trzymanie pistoletu zbyt długomęczy dłoń i traci się przez to celność.Nie martwiłam się, żebędzie dla mnie za szybki, ponieważ dorównuję szybkościąwilkołakom, a one są o wiele szybsze, niż jakikolwiek człowiek.Upłynęły zapewnie ledwie sekundy pomiędzy chwilą, wktórej wyłamał drzwi, a tą, w której podszedł do kanału, alezdawały się one być godzinami.Wykorzystałam ten czas naprzypomnienie sobie, że nie jestem odurzona magicznym napojem nieludzi, który czyni mnie bezwolną oraz że Tad i Adamniedługo tu się zjawią.Pomyślałam też, że jeśli go zastrzelę, to Christy będziemusiała się wyprowadzić.Zabijałam już ludzi.Sądzę, że gdybym miała inny wybór, tonie zrobiłabym tego.Jednakże brak owego wyboru uwalniał mnieod poczucia winy.Może powinnam być bardziej tym przejęta;może to przez to, że jestem kroczącym lub drapieżnikiem.Niesądzę, bym miała problem z zabiciem człowieka, któryzamordował cztery niewinne osoby - pięć, jeśli liczyć mężczyznę,z którym spotykała się Christy.Niemniej nie będę do niegostrzelać, dopóki mnie do tego nie zmusi, upomniałam się ostro.Nawet jeśli to by pomogło pozbyć się Christy z mojegodomu.Skupiłam się, by przyjąć bardziej neutralny wyraz twarzy, akiedy podszedł do światła odezwałam się: - Pan Flores, jakmniemam?Zatrzymał się, a wraz z nim jego pies, dokładnie tuż przyjego nodze.Spojrzenie psa było czujne, inteligentne i pierwotne.Jakby był jakimś pradawnym stworzeniem.Zamrugałam i pies na powrót wydał mi się zwyczajny.Pierwsze wrażenie było pewnie efektem chwilowego napięcia igry cieni. Flores uśmiechnął się i uniósł obie dłonie na wysokośćramion, potem skierował je do mnie, przez co upuścił łom.Drgnęłam, gdy narzędzie uderzyło o podłogę.- Widzę, że spodziewała się pani mojej wizyty, paniHaupman.- Zerknął na monitory i uśmiechnął się szerzej.- Nieprzybyłem tu, by skrzywdzić panią lub pani bliskich, ale pani mążma coś, co należy do mnie, a ja chcę to odzyskać.Patrząc na jego twarz zrozumiałam, dlaczego Christywskoczyła mu do łóżka.Adam jest przystojny niczym gwiazdorkinowy, natomiast ten mężczyzna jest znakomitym materiałemna gwiazdę porno.Ciemnoniebieskie oczy, które z pewnościązawdzięczają swą barwę szkłom kontaktowym, opalona skóra lubmoże naturalny śródziemnomorski koloryt, harmonijne, dobrzezaznaczone rysy z nutką zmysłowości.Jasnozłote włosy,poprzeplatane pobielałymi od słońca pasemkami lub zręcznieufarbowane przez uzdolnionego fryzjera, odsłaniały twarz, dziękiprzycięciu w drogim salonie.Jednak najbardziejcharakterystyczną jego cechą jest aura seksu, która go otacza - októrej Christy nie wspomniała.Trudno było patrzeć na niego i niepomyśleć: "męski, seksowny, niebezpieczny".- Christy zwróciła się do nas z prośbą o ochronę przed tobą -powiedziałam spokojnie.- Skoro wie pan, gdzie uciekła, to wiepan także, czym jest Adam.Udzieliliśmy jej schronienia - Adam, ja i cała wataha.Ona nie należy do ciebie lecz do nas.Nigdy nienależała do pana.Proszę odejść.Jeśli odejdziesz pan zaraz, mójpartner pana nie zabije.- Nie chcę stwarzać problemów - skłamał.Jego pies zrobił krok do przodu.Zanim zrobił następny wymierzyłam do niego z broni.- Szkoda mi będzie zabić psa, ale się nie zawaham.Wykonał nieznaczny ruch dłonią i psisko cofnęło się.Włączyła się klimatyzacja, powietrze przesunęło się koło nich idotarło do mojego nosa, przynosząc słaby zapach magii.Tasłabiuteńka woń zmieniła wszystko.Pamiętałam ją zwczorajszego miejsca zbrodni, gdy oglądałam martwe kobiety nałące.Walczyłam, by nie zmienić wyrazu twarzy i odwróciłam jąlekko w kierunku kamery.- Sprawił pan wiele kłopotów w Finley - powiedziałam,wiedząc, że oko kamery zarejestruje ruch moich warg.Ktośustali, co powiedziałam.Ktoś, bo ja z pewnością nie wyjdę z tegożywa, jeśli Tad i Adam nie zdążą na czas.- Widziałam, co panzrobił.Lubi pan koninę, prawda?Zmieszał się, jakby miał zamiar zaprzeczyć, że wie, o czymmówię.Po czym uśmiechnął się.Wyprostował się i język jegociała się zmienił, jak aktor porzucający rolę.Oblizał wargi.- Konina nie jest moim ulubionym mięsem, ale zaspokoiła mój głód.Dużo gestykulował.- Pani mąż rozumie wiadomość, którą zostawiłem mu natym polu, prawda? Nie uznaję jego terytorium i swobodnie tupoluję.Zabrał tę, która jest moją, więc odbiorę mu tę, która jestjego.Równowaga.Następnie odbiorę mu życie - co będziezemstą.Nikt się nie uchroni przed moim.Zastrzeliłam psa.Bez zbędnego rozlewu krwi i cierpienia;dostał prosto w głowę.Padł bezgłośnie.W jednej chwili żywy, a wnastępnej martwy.Flores zrobił kilka chwiejnych kroków w tył, łapiąc się zapierś, prawie jakbym to do niego strzeliła, a nie do psa.Odwróciłsię, by spojrzeć na psa, a potem popatrzył na mnie z wściekłymwyrazem twarzy.- Ośmieliłaś się.- To pańska wina - odpowiedziałam chłodno, spokojniemierząc do niego i nie patrząc na biednego psa.- Dał mu pan musygnał i przymierzał się do ataku.Ostrzegałam.- Moje dzieci są nieśmiertelne - syknął teatralnie, cobardziej pasowało do sceny, niż zwykłego otoczenia mojegowarsztatu.Christy ma rację, w jego akcencie jest coś europejskiego, alenieznajomego.Chyba lekko latynoski, ale to żaden z hiszpańskich akcentów, które znam.Dodał jeszcze więcej dramatyzmu, do jużprzesadnie napuszonych słów.- Przywiązane do ciała, które można zgładzić, ale łatwozastąpić innym.Mój syn nie umrze, lecz powstanie znowu i twojewysiłki, by pokonać mnie, spełzną na niczym.Niemniej będzieszcierpieć przed śmiercią, za to co uczyniłaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •