[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strażniczką.A mimo to w jej głosie zabrzmiał pozbawiony emocji żal, z jakim pogodziła się ze zniknięciem ludzkości jakogatunku.Była bardziej niewrażliwa na ich los niż ja, mimo mojej całej domniemanej obojętności.Wciągnęłam głęboko powietrze do płuc.- Nie pozwolę na to - powiedziałam.- Tak jak wcześniej do tego nie dopuściłam.Teraz też nie dopuszczę.Znajdęsposób, żeby ją powstrzymać.- Tak, to z pewnością dobry pomysł - stwierdziła Imara.- Ale musisz się śpieszyć, jeśli chcesz to zrobić.Jeśli niezaczniesz działać, Wyrocznie zostaną zmuszone do samoobrony.Sama Ziemia się przebudzi, a ludzkość tego nie przeżyje.Rozumiesz?Groziła kataklizmem, którego wszyscy Strażnicy się obawiali od czasu, kiedy zaczęli poznawać siłę i potęgę otaczającejich natury - celowego, przemyślanego planu, aby siłami planety zniszczyć ludzką rasę, usunąć wszelki ślad po niej.Doprowadzić do tego, aby wymarła.Jeśli ja tego nie zrobię.Wyrocznie były gotowe podjąć działanie.Przełknęłam ślinę.- Dasz mi tę listę? - zapytałam.- Jeśli nie mogę znalezć Perły, muszę chociaż spróbować chronić dzieci, które porywai w ten sposób pokrzyżować jej plany.Do tego celu potrzebuję wykazu dzieci.Musisz dać mi szansę, Imaro.Daj namszansę.Proszę.Uśmiechnęła się do mnie ciepło.- Nam - powtórzyła i roześmiała się lekko.Zmiech przeobraził ją w istotę tak piękną, że musiałam zacisnąć powieki izwalczyć w sobie drżenie ekstazy.- Och, Cass.Posłuchaj swoich słów.Jak daleko zaszłaś.- Zmieniła ton.Spoważniała.-A jak daleko musisz jeszcze zajść.Ty i ja jesteśmy w tym podobne do siebie.A ja dopiero postawiłam kilka kroków namojej drodze.Zgasło opromieniające ją światło.Zamilkła, spo-chmurniała.Spojrzała mi w oczy, a ja poczułam ogarniający mnie lęk.- Jeśli to zrobię - powiedziała - dam ci coś, co nie było przeznaczone dla ludzkich oczu.Coś, co jest zbyt potężnenawet dla dżinna.Rozumiesz? Gdy wypuszczę tę moc z moich rąk, na Ziemi pojawi się swobodna, dzika moc.Takierzeczy mogą zniszczyć, Cassiel.Nawet jeśli chce się ich użyć w najlepszych zamiarach.Przełknęłam ślinę.- To jedyny sposób, aby odnalezć te dzieci.- Zatem musisz wziąć na siebie całą odpowiedzialność - powiedziała.- Zachowaj ostrożność.Gdy będziesz korzystała zlisty, tak jak ja możesz się stać celem ataku.- Zatem jak powinnam jej używać?- Lista poda ci nazwiska i lokalizacje - wyjaśniła.-Nie dotykaj powierzchni zwoju.Rób to jedynie w przypadkunajwyższej konieczności.Wtedy się włączysz w bieg wydarzeń.Rozumiesz? Dotykanie słów zapisanych na liście jestniebezpieczne.Możesz stać się celem ataku.Przytaknęłam kiwnięciem głowy.- Przysięgnij na swoje życie, Cassiel, na swoje życie, że nikomu nie pozwolisz dotknąć listy.Zniszcz ją, zanimktokolwiek jej dotknie.Zaszeptał piasek, poczułam jakiś ruch.Zaskoczona, otworzyłam szeroko oczy i zauważyłam, że Imarazniknęła z ławki.Trwało to sekundę, może mniej.Oprócz kilku ziarenek czerwonawego piasku na drewnie nie byłożadnych śladów jej obecności.Poza tym, że teraz stała na tle okien, na odległym krańcu kaplicy.Turyści podświadomie odsuwali się od niej,wychodząc grupkami z kaplicy.Nie bali się, nie.tylko nagle postanowili pójść inną drogą.Po krótkiej chwili w kaplicybyło pusto.Pozostałyśmy w niej tylko ja i Imara, która szeroko rozłożyła ramiona.Piasek spiralami osypywał się z jej ciała, tworząc gęstą zasłonę czerwonego dymu, zakrywając, a potem odsłaniającjasną nieskazitelną skórę.Długie, ciemne włosy powiewały w podmuchu niewidocznego wiatru.Odwróciła twarz wkierunku wschodzącego słońca.Ogarnęła ją łuna, a po chwili przeświecała przez jej skórę, zamieniając biel w złoto, wjarzący się płomień energii.Piasek nagle wybuchnął z głośnym hukiem.Upadłam na podłogę, gdy ziarna sypnęły się w moją stronę.Przez krótkąchwilę Imara stała przede mną, naga i płonąca.Wtem powoli opadła na kolana, złożyła dłonie razem, a potem je rozsunęłatak, jakby coś rozwijała.Między jej dłońmi ukazał się zwój, ciągnąca się długa płachta czystej bieli.Po chwili dostrzegłam na niej drobne, czarnelitery.Nagle z trzaskiem zwój się zamknął w lewej dłoni Imary i utworzyła się szkatuła.W Kaplicy zabrakło powietrza,zrobiło się duszno, jakby na skutek gwałtownego wydatku mocy, ale już przy następnym oddechu, wrażenie minęło.Imara klęczała na podłodze, przyciskając zwój mocno do siebie.Dłuższą chwilę pozostawała w bezruchu.Potemzamknęła płonące oczy.Ziarenka piasku pośpieszyły z szelestem ze wszystkich kątów kaplicy, otoczyły ją wirem i znówutworzyły poruszające się fałdy jedwabiu.Czułam się tak, jakby świat na chwilę wstrzymał oddech.18538 Imara wstała z kolan i stała nieruchomo.Zrozumiałam, że to ja muszę do niej podejść.Podniosłam się i ruszyłamśrodkiem kaplicy, aby pokonać dzielące nas kilka metrów.Było to.o wiele trudniejsze, niż powinno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •