[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcia-³em, aby ona sama, ca³ym ogniem czystej namiêtnoSci duszy przywi¹za³a siê do mnie, bo nieniewolnika, lecz równ¹ sobie chcia³em mieæ kochankê.- Zwyczajnych ludzi harmonia serc - rzek³ Jeden z mistrzów - przed przybyciem ich naSwiat, jak dwa tony jednego akordu, ju¿ s¹ dla siebie przeznaczone, lecz gdzie¿ znaj-dziesz Smierteln¹ córkê prochu, która by odpowiedzia³a na twoje westchnienia! I oto te-raz podziwiaj twoje w³asne dzie³o; chcia³eS j¹ wybawiæ z ci¹¿¹cego przekleñstwa i samzwali³eS je na swoj¹ g³owê, chcia³eS j¹ wyrwaæ z niebezpieczeñstwa, a oto teraz opusz-czon¹ los chwyci³ w ¿elazne szpony i wystawi³ na wszystkie napaSci z³oSliwych.I niemo¿esz ani przewidywaæ, ani jej ratowaæ.Nie bluxnij przeciw twej m¹droSci, bo prze-cie odwieczne jej prawa tajnymi ci nie by³y.Potêga m¹droSci ginie tam, gdzie siê wmie-sza uczucie lub namiêtnoSæ, zimna mySl traci w³adzê w przywi¹zaniu i wchodzeniuw zwyczajne ziemskie stosunki; i ty podpad³eS teraz przeSladowaniom, które dawniej zeSmiechem uchyliæ umia³eS.A zapomnia³eS, ¿e zdradliwa mi³oSæ kobiety zwyczajnegonawet cz³owieka natchnie wy¿szym d¹¿eniem, biedny! bêdzie mniema³, i¿ na anielskichskrzyd³ach do nieba uleci.82 - A jeSli zawierzy jej spojrzeniu, musi potem samotny wznosiæ siê w sfery, za którymi wzdy-cha, bo kochanka jego przykuta do ziemi - wyszydzi ogieñ, który wznieci³a, albo go ³zamiswoimi zagasi!- Lecz orze³ nie powinien naSladowaæ krz¹tañ siê jaskó³ek ani mi³osnych gruchañ turkawki.- Przypatrz siê nieuchronnemu przekleñstwu, które w Slad idzie za po³¹czeniem siê wznios³ejistoty ze zwyczajnym stworzeniem.Twojej natury ona nie pozna, poSwiêcenie bêdzie uwa¿aæza z³e.Bo istota na najni¿szym szczeblu duchowym stoj¹ca, w tym, który szczytu siêga, wi-dzieæ bêdzie czarownika lub szatana.I, biedny tytanie, czy masz jeszcze ³zy?- Nie na ³zy, lecz na ca³¹ krew moj¹, synowie Swiat³a, zaklinam was! Nie dla mnie, lecz dlaniej wska¿cie ratunek, szczêScie! - ¯adna ofiara nie bêdzie mi trudn¹; powróæcie j¹ Swiatu,obroñcie od zdrad, które by j¹ w przepaSæ poci¹gn¹æ mog³y.- Bojaxñ jest wiêzem ³¹cz¹cym cz³owieka z najgrubsz¹ czêSci¹ ziemi, jego mieszkaniem,i przeszkadza mu siê wznieSæ.Lecz ty czy nie zrozumia³eS, ¿e kochaæ jest to¿ samo, co oba-wiaæ siê? - Nie widzisz¿e, ¿e w³adza, któr¹ siê chlubisz, panowania nad wrogiem, ju¿ jestdalek¹ od ciebie? Ju¿ on wp³ywa, usi³uje ciê strachem nape³niæ, zwieSæ ciê i wyszydziæ!- A teraz dwie s¹ tylko drogi! Mo¿esz zachowaæ warunki odwiecznego twego bytu.OpuSæmi³oSæ, roz³¹cz siê z kochank¹, niech los jej spe³ni siê sam przez siê.Uwolnij siê z wszyst-kich wiêzów, które wzrok twój æmi¹, od bojaxni, nadziei, ¿alu i z czyst¹ mySl¹ rzuæ siê w na-sze objêcia!- Albo je¿eli chcesz kilka chwil jej ¿ycia uszczêSliwiæ, wtedy pozbawiony w³adzy, jako zwy-czajny cz³owiek, spe³nij swój los.T¹ pokut¹ oczyszczony prêdzej przebêdziesz drogê; i nachwilê odzyskasz w³adzê, ale zobaczemy siê dopiero tam, gdzie ju¿ nigdy niepokoje ziem-skiej dumy nie dochodz¹.- Lecz, aby siê tam dostaæ, poznaj.- Rmieræ! - dokoñczy³ Chaldejczyk opuSciwszy g³owê, a promieniSci synowie Swiat³a z now¹harmoni¹ na falach jasnoSci rozp³ynêli siê w eterze.83 VIII.Tortury Ja³owiec i cedr namaszczone olejem wolne s¹ od robactwai spróchnienia: podobnie¿ dusza raz o¿ywiona Boskim tchnieniemnie podpada ¿adnemu tego Swiata zepsuciu.Pliniusz, ks.XVI, r.40WIÊZIENIE KOSMOPOLITY mocno by³o strze¿one; wszystkie pog³oski chodz¹ce o nimnakazywa³y ostro¿noSæ.Przedsionek wiêzienia, bêd¹cy razem kurdygard¹, zape³nia³o czter-dziestu ¿o³nierzy z kapralem, umySlnie do pilnowania wiêxnia przeznaczonych.Póxno ju¿ by³o w nocy, na kominie trzeszcz¹cy pali³ siê ogieñ, ma³y dobosz raz po raz sta-rym rapierem w nim grzeba³.Przed ogniem na wielkim krzeSle wygodnie, grzej¹c siê, sie-dzia³ oty³y wachmistrz z wyci¹gniêtymi nogami, podci¹gaj¹c co chwila opadaj¹ce cholewyobszernych butów ówczesnej mody.Przy stole s³abo oSwietlonym od kagañca, na ³añcuchu ze sklepienia zwieszonego, porozpie-rani wojacy grali w koSci, inni patrzyli na graj¹cych lub zabawiali siê rozmow¹, a wszystkimkr¹¿¹ce kufle d³ugi czas skraca³y.Ogorza³e twarze, potê¿ne w¹sy i brody, odb³ysk p³omieniaodbity od ¿elaznych pancerzy i naramienników, stosowny tworzy³y obraz do ich rozmów ja-skrawych, przekleñstwami kraszonych.A rozmowy wszystkie obraca³y siê ci¹gle i wraca³y dojednego g³Ã³wnego przedmiotu, do wiêxnia, którego strzegli.Nie by³o zbrodni i czarów, któ-rych by mu nie przypisywano, a rozognione wyobraxnie trunkiem i tajemniczoSci¹ otaczaj¹c¹wiêxnia najdziwaczniejszym wierzy³y powieSciom.Opowiadania i kufle w najlepsze kr¹¿y³y,gdy na kurytarzu zewn¹trz da³ siê s³yszeæ odg³os zbli¿aj¹cych siê ludzi.Otworzono podwoje,b³ysnê³y pochodnie i ca³e wnêtrze kurdygardy krwawym Swiat³em olSni³y; za pacho³kami,nios¹cymi pochodnie postêpowali panowie radni, sêdziowie w togach i czarnych biretach, a wkoñcu kat w czerwonym p³aszczu, z b³yszcz¹cym mieczem i oprawcami.Cicho siê zrobi³o Sród ¿o³nierzy, rozst¹pili siê na strony, a orszak postêpowa³ w milczeniu,jak szereg duchów udrêczenia.Widok tych zimnych nieruchomych twarzy, posêpnych ubio-rów, a posêpniejszych spojrzeñ, uderzy³y wojaków i ci, co z zimn¹ krwi¹ mordowali na polubitwy, z dreszczem bojaxni patrzyli na sêdziów; tak przera¿aj¹c¹ by³a wtedy mySl wszelkiegos¹dowego badania.W g³êbi kurytarza ³añcuchy, k³Ã³dki i drzwi ¿elazne zabrzêcza³y, otworzo-no wiêzienie, i odg³os kroków ca³ego orszaku zgin¹³ w echu ciemnych sklepieñ lochu.DrzwizatrzaSniêto i przez chwilê trwa³o milczenie pomiêdzy stra¿¹; gasn¹cego ognia na kominiei bledniej¹cego kagañca ¿aden nie poprawia³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •