[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, że nadchodzą, zanim jeszcze ich zobaczył, gdyż mgła daleko przed nim roz­jarzyła się jakby od błyskawicy; nadlatywali w dwóch świetlis­tych smugach, zostawiając za sobą splecioną, podwójną ścieżkę blasku.Tutaj nie musieli hamować przed lądowaniem, jak ptaki w realnym świecie.Po prostu zwolnili lot, zawisając nad ścieżką, po czym opadli w postaci zamglonych ptasio-ludzkich sylwetek, jakie zwykle przybierali, kiedy rozmawiali z An'deshą.Tre'valen ubrany był jak szaman Shin'a'in, którym był, zanim stał się awatarem Gwiaździstookiej, a Jutrzenka, choć wyraźnie przypo­minająca bardziej Tayledrasów niż Shin'a'in, miała na sobie pros­tą tunikę nie pochodzącą z żadnej konkretnej kultury.Jej długie, srebrne włosy falowały lekko razem z wirującą powoli mgłą.Oboje wydawali się być zwykłymi ludźmi - gdyby nie oczy.“Nie oczy, ale okna w kształcie oczu, wychodzące na nocne niebo.Ciemność najciemniejszej nocy usianej najjaśniejszymi gwiazdami.Tak piękna.”Podobno sama Kal'enel miała takie oczy; w ten sposób, którego nie można było pomylić z niczym innym, naznaczyła tych dwoje jako swoje awatary.- Młodszy braciszku! - powitał go ciepło Tre'valen.- Zbyt długo się nie widzieliśmy, ale zapewniam cię, że nie spę­dziliśmy tego czasu bezczynnie!- Dla zwykłego śmiertelnika nie trwało to aż tak długo - powiedział z uśmiechem An'desha.- Jednakże i u nas wiele się działo.Nie byłem pewien, czy wiecie o naszych odkryciach, a poza tym chciałem się upewnić, czy po ostatniej próbie wszyst­ko u was w porządku.“Nawet gdyby nie było, nie mógłbym nic na to poradzić”.Jutrzenka płynnie wzruszyła ramionami.- Główna siła ciosu spadła na biednego Karala; my byliśmy tylko nieco wyczerpani - powiedziała, wyciągając do niego chłodną dłoń, którą ujął w krótkim powitaniu.- Ale wygląda na to, że wy w Wieży również nie próżnowaliście.Jej słowa potwierdziły przypuszczenia An'deshy - awatary nie były ani wszechwiedzące, ani wszechmocne.Wiązały je przynajmniej niektóre prawa fizyki.Czy to dlatego, że w rzeczy­wistości nie były zmarłymi, jak duchy Kal'enedral? Czy też dlatego, że Gwiaździstooka obdarzyła je większą mocą?- Czy powiecie mi to, co możecie, czy najpierw chcecie wysłuchać nowin ode mnie? - zapytał.- Zacznij ty.Zapewne to, co mamy ci do powiedzenia, tylko potwierdzi to, co już wiesz - odparł Tre'valen.- Dotar­liśmy daleko w świat i w pustkę, by sprawdzić, jak nasza próba zmieniła ścieżki energetyczne burz i jak daleko owe zmiany sięgają.Obawiam się, że nie mamy dla ciebie dobrych wieści.An'desha kiwnął głową i szczegółowo opowiedział o wszyst­kim, co zdarzyło się od czasu próby, w której Karal odegrał rolę kanału energii: od skutków, jakie miało dla karsyckiego kapłana operowanie tak wielką mocą, do wyjazdu gryfów i przybycia tak wielu Kal'enedral oraz żywego zainteresowania Che'sery sa­mym An'deshą.W końcu opisał to, co zdarzyło się tego popo­łudnia - odkrycie tajnego przejścia i warsztatów.Oboje słuchali uważnie, a kiedy opisywał pracownię, byli najwyraźniej zaskoczeni.“Zatem Gwiaździstooka nie powiedziała im o istnieniu warsztatów, choć jej wysłannicy z pewnością byli tam obecni.Cie­kawe”.- Tam mogą znajdować się odpowiedzi - odezwał się w końcu Tre'valen; przez moment na jego twarzy pojawił się ów szczególny wyraz zasłuchania, jaki miał Karal, kiedy mówił do niego myślą Altra lub Florian.Czy możliwe, by Gwiaździstooka mówiła w tej chwili do swego awatara? Kolejne słowa szamana zdawały się potwierdzać przypuszczenie An'deshy.- Z pew­nością Śpiew Ognia powinien nadal badać zwierciadła; ich po­nowne uruchomienie lub sporządzenie kopii nie będzie chyba zbyt trudne, a lustra na pewno przydadzą się wam w przyszłości.“O, to jeszcze ciekawsze.Może moje przypuszczenia co do przeznaczenia i Gwiaździstookiej opierały się jednak na pew­nych podstawach”.Jutrzenka położyła smukłą dłoń na ramieniu Tre'valena i przyznała z żalem:- To jedyna konkretna rada, jaką możemy ci w tej chwili służyć.Chciałabym, żeby było inaczej, ale przyszłość jest nadal niejasna i nie widać w niej żadnej wyraźnej ścieżki.Nawet naszą Boginię krępują ograniczenia, których nie może ominąć, gdyż wszyscy tworzymy własną przyszłość na bazie naszej wolnej woli.An'desha westchnął, ale musiał jej uwierzyć.- Zatem wciąż znajdujemy się w punkcie, z którego może­my ruszyć w wielu różnych kierunkach, a każde rozwiązanie jest możliwe? Miałem nadzieję, że po tamtej próbie znajdziemy się na prostej ścieżce.Tre'valen wydawał się zakłopotany.- Niebezpieczeństwo zostało jedynie odsunięte, a nie za­żegnane, jednak na szczęście związane z nim siły nie wzmocniły się - odpowiedział.- Wiedzieliście, iż wasza próba nie bę­dzie ostatecznym rozwiązaniem problemu magicznych burz - opóźni jedynie katastrofę - i to się nie zmieniło.- Od chwili uwolnienia energii zawartej w broni Urtho śledzimy skutki próby - podjęła Jutrzenka.- Są takie, jakich moglibyśmy sobie życzyć dla Valdemaru, Pelagiru, Karsu, Rethwellanu i nawet Hardornu.Wysłane przez was fale znoszą fale magicznych burz, choć tylko do pewnego stopnia.- Jakiego? - zapytał natychmiast An'desha, czując, że odpowiedź jest ważna, choć jeszcze nie wiedział, dlaczego.- Do punktu tuż za wschodnią granicą Hardornu - odparł Tre'valen.- Także na południu, na samej granicy imperium Haighlei, wokół Białego Gryfa i jego okolicy; ale oni wiedzą, jak sobie radzić ze skutkami, zresztą burze są tam o wiele słabsze.Na północy w głąb Lodowej Ściany.Na zachodzie - cóż, tam leżą dzicze Pelagiru i burze niewiele mogą im zaszkodzić.Nas interesuje wschód, gdyż na Imperium spadają największe klęs­ki wywołane burzami - pustoszą one kraj i sprawiają wiele kłopotów, ponieważ tamtejsi ludzie są bardzo uzależnieni od magii.An'desha zastanowił się nad tym przez chwilę.- Może to nam wyjść na dobre lub nie - powiedział w końcu.- Biorąc pod uwagę to, co zrobił nam cesarz, nie czuję żalu na myśl o ich kłopotach.Wolałbym, żeby Imperium zajęło się nimi i nie miało czasu myśleć o nas.Jednak książę Tremane przypuszczał, że to my zesłaliśmy na nich burze - a jeśli cesarscy dojdą do tego samego wniosku i zaczną się mścić?Tre'valen kiwnął głową.- Właśnie.Ostrzeż przyjaciół, An'desha, a kiedy zwier­ciadła zaczną działać, za ich pomocą ostrzeżcie Valdemar.To jest możliwe.“To możliwe, mówi.Jednak jeśli dobrze rozumiem ograni­czenia awatarów, wskazanie na to, że coś jest możliwe, to jedyna forma ostrzeżenia, jakiej mogą nam udzielić, jeśli chodzi o wi­doczną dla nich przyszłość.A może nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •