[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwałtownym ruchem sięgnęła po kluczyki leżące na stole.Birk Larsen zamknął na nich dłoń. Daj mi je. Nie.Nie możemy tak żyć.Tak utknąć.Nie zgadzam się na to.Na jej twarzy pojawiło się coś, czego przez chwilę nie rozpoznawał.Potem dopiero znalazł określenie: nienawiść. Nie zgadzasz się na to?Runęła przez drzwi i na dół do garażu.Zanim ją dogonił, dopadłapółki z zapasowymi kluczykami w biurze. Posłuchaj mnie, Pernille.Przeszukiwała komplety kluczyków. Posłuchaj mnie! Zuchy odwołały wycieczkę z powodu tego gównaw telewizji! Czy ty rozumiesz, co się dzieje?Minęła go bez słowa, podeszła do ciężarówki, spróbowała otworzyćdrzwi. Wyładuj się na mnie.Nie na chłopcach.Oni sobie na to niezasłużyli. Otworzysz je?Zawahał się. Nie mów tak do mnie.Ja też na to nie zasłużyłem. Otwieraj!Wyciągnął kluczyki, wcisnął guzik w pilocie.Sięgnęła do klamki iotworzyła drzwi. Wszystkie zdjęcia i meble.Wszystko, co zostało z życia Nanny,patrzyło na nią z brudnej skrzyni czerwonej ciężarówki. Zawiozę to do magazynu.Nic im się nie stanie.Nic się nie zgubi.Wspięła się na pakę.Birk Larsen przetarł oczy wierzchem dłoni. Pernille.Najpierw wzięła zdjęcia.Potem wolną ręką lampkę nocną.Wyszła zciężarówki i spojrzała na niego. Zaniosę to na górę.A potem odbiorę chłopców. Pernille. Czy mnie tu nie ma?  spytała. Czy jestem tylko kimś, z kimsypiasz? Służącą do sprzątania i zajmowania się dziećmi? Nie trzeba zemną rozmawiać? Nie trzeba pytać o.o.Zabrakło słów, tym razem im obojgu.Ludzie ze służb socjalnychpowiedzieli, żeby zapomnieć o śmierci Nanny.Opróżnienie jej pokojuwydawało mu się sensowne.W ten sposób robił to, co mu kazano.Aodkąd się ożenił, uważał, że tego właśnie ludzie chcą.Nowego, posłusznego Theisa.Nie tamtego wcześniejszego. Kiedy wrócę. powiedziała z twarzą wściekłą i kamienną.Długa chwila.Tak długa, aż wydało mu się, że jego serce stanęło.Nigdy nie kłócili się tak otwarcie.Nigdy tyle nie mówili.Nie było potrzeby.Teraz ugrzęzli w straszliwej otchłani, wszystko się zmieniło.Myśli, którenie zostały wypowiedziane, teraz wybuchły z całą siłą i domagały sięwysłuchania. Kiedy wrócę, ma cię tu nie być. I to był koniec.Stał sztywny i nieruchomy jak słup, walcząc z plączącymi sięmyślami.Zastanawiając się, czy w ogóle było możliwe inne wyjście.Innezachowania.Drugi szlak na rozstaju dróg.Tylko jedna odpowiedz przyszła mu do głowy: Okej  mruknął i patrzył, jak Pernille odchodzi. Lund siedziała za kierownicą, słuchała Lennarta Brixa w słuchawce. Co ty, na miłość boską, wyprawiasz? Sprawdzałam dom Olava.Nie ma go tam.Mam adres jego siostry. Dlaczego go szukamy? Bo ma związek ze sprawą.Namierzyliśmy już jego komórkę? Nie, Lund.Odwołałem to.Zdjęła stopę z gazu.Samochód toczył się przez chwilę. Dlaczego to zrobiłeś? Mamy świadka, który w sobotę rano widział Hartmanna wzakrwawionym ubraniu. Przez tę idiotyczną nagrodę mamy już pięćdziesiąt osób, którewidziały wszystko. Chcę, żebyś się na nich skoncentrowała. Skoro coś wiedzą, dlaczego nie zgłosili się wcześniej, zanimpojawiły się pieniądze? Christensen wie, kto był z Nanną.Długie westchnienie w słuchawce. Naprawdę nie mam na to czasu.Znasz rozkazy. Olav brał łapówki, żeby udostępniać komuś mieszkanie.Co miesiącdostawał stałą sumę prosto z Ratusza.Brix? Brix?Myślała, że się rozłączył, ale nagle usłyszała: Kto zlecał wypłaty? Tego właśnie próbuję się dowiedzieć.Potrzebny mi namiar jegotelefonu.On jest spanikowany.Dzwonił do kogoś.Zdobądz mi nazwisko.Znowu cisza. Jakieś pół godziny temu dzwonił z Vester Voldgade.Długa ulica za ratuszem.Niedaleko. Dzięki  powiedziała. Do kogo? Do linii lotniczych.Skovgaard zakończyła rozmowę. Bremer przechodzi do ofensywy.Zwołał wszystkichprzewodniczących.Wieczorem odbędzie się spotkanie.  Wcześniej dopadną Olava.Zadzwoń do Lund i się dowiedz.Weber patrzył za nią, jak wychodzi do sąsiedniego gabinetu. Troels.Jeśli go nie znajdą, będziesz musiał powiedzieć prawdę.Wiesz o tym, prawda? Już to omawialiśmy. Bremer zamierza oznajmić, że nie możesz brać udziału wwyborach.Od tego nie ma odwrotu.%7ładnych układów, żadnych sojuszy.Jesteś skończony.Na dobre.Będziesz musiał odejść z partii.Zapomnieć opolityce.Koniec. Znajdą go! A jeśli nie?  Morten Weber rozejrzał się po niewielkim gabinecie.Spojrzał na plakaty uśmiechniętego Hartmanna. Wszystko to pójdzie wdiabły, bo nie masz odwagi się.Hartmann zerwał się wściekły na równe nogi. Znajdą go!  wrzasnął.Poul Bremer szedł przez parking ratusza z aktówką w dłoni i asystentką uboku.W cieniu czaił się Olav Christensen, milczący, pogrążony w myślach. Trzeba coś powiedzieć prasie  mówił Bremer. Nie miałeminformacji od Hartmanna ani policji.Zwołałem zebranie przewodniczących.Musimy zdecydować, czy Hartmann ma kwalifikacje, by ubiegać się ourząd.Ten skandal niszczy nas wszystkich.Ta sprawa rzuca cień na całąklasę polityczną.Kobieta kiwnęła głową. Zakładam, że zdecydujemy, że Hartmann się nie nadaje  dodałBremer. To chyba nieuniknione.Ale ważne, żebyśmy się wszyscy co dotego zgodzili.Jednomyślnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •