[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, nie, ja.- Wycofała się, patrząc na Charmaine.- Nie, są rzeczy, które i ja powinnam robić.- Odwróciła się i szybko skierowała w stronę salonu.- Przykro mi, że zapomniałam do ciebie zadzwo­nić - powiedziała Charmaine, idąc za nią.- Nic się nie stało - Joanna odchodząc, zatrzy­mywała się, odwracała i ściskała w rękach rakietę te­nisową.- Zobaczymy się za kilka dni, dobrze?- Dobrze - powiedziała Charmaine z uśmie­chem.- Zadzwoń do mnie i pozdrów ode mnie Waltera.Bobbie poszła sama się o wszystkim przekonać i dzieliła się wrażeniami przez telefon:- Przesuwała meble w sypialni, a wprowadzili się dopiero w lipcu.Jak bardzo mogło się tam nabrudzić?- To jej przejdzie - powiedziała Joanna.- Musi.Ludzie się aż tak bardzo nie zmieniają.- Czyżby? - spytała Bobbie.- Tutaj?- O co ci chodzi?- Zamknij się, Kenny! Daj mu to! Posłuchaj Joanno, chcę z tobą porozmawiać.Możesz jutro zjeśćze mną lunch?- Tak- Przyjadę po ciebie koło południa.Powiedzia­łam, daj mu to! Dobrze? W południe - nie będzie nic ciekawego do jedzenia.- Dobrze.Kim! Rozlewasz wodę po całym.Walter nie był zbytnio zaskoczony nagłą przemia­ną Charmaine.- Ed musiał jej pokazać, kto tu rządzi - powie­dział, zawijając spaghetti na widelec.- Nie sądzę, aby aż tyle zarabiał, by mógł pozwolić sobie na takie lu­ksusy.Służąca musi teraz słono kosztować, co najmniej sto dolarów tygodniowo.- Ależ jej się zmieniła cała filozofia życiowa, ona wcale nie narzekała na tę nową sytuację.- Czy wiesz, ile kieszonkowego dostaje Jeremy? - spytał Pere.- On jest od ciebie o dwa lata starszy - powie­dział Walter.- Może to idiotyczne, ale chcę, żebyś mnie wy­słuchała i nie śmiała się ze mnie, bo albo mam rację, albo brak mi piątej klepki i potrzebuję współczucia.- Bobbie nadgryzła cheeseburgera.Joanna, patrząc na nią, przełknęła kęs swojego i powiedziała:- Dobra, mów.Były przy McDonaldzie na Eastbridge Road i sie­działy, jedząc w samochodzie.Bobbie odgryzła kolejny kęs cheeseburgera, prze­żuła i połknęła:- Przed paroma tygodniami był w Time artykuł - zaczęła.- Szukałam go, ale chyba wyrzuciłam ten numer.- Spojrzała na Joannę.- W El Paso, w T-xasie mają bardzo niski poziom przestępczości.Chyba to było w El Paso.W każdym razie, gdzieś w Texasie mają bardzo niski poziom przestępczości, niż­szy niż gdziekolwiek w tym stanie, a powód jest taki, że pewne związki chemiczne znajdujące się w ziemi przedostają się do wody, która uspokajająco wpływa na jej użytkowników, no i zmniejsza u nich napięcie.Boska prawda.- Chyba pamiętam coś takiego - powiedziała Joanna kiwając głową.- Myślisz, Joanno, że coś podobnego jest tu, w Stepford.To przecież możliwe, prawda? Na Route Ninę stoją te różne dziwaczne pojemniki -jakaś elek­tronika, komputery i inne graty, a tuż obok przepływa potok.Kto wie, jakie świństwa ładują do środowiska.- Co masz na myśli? - spytała Joanna.- Pomyśl tylko - powiedziała Bobbie.Zacisnęła w pięść wolną rękę i wyprostowała mały palec.- Char­maine zmieniła się w zwyczajną kurę domową.- Wy­prostowała palec serdeczny.- Kobieta, z którą roz­mawiałaś, była przewodniczącą Klubu, czyli ona też musiała się zmienić, prawda?Joanna przytaknęła.Bobbie wyprostowała kolejny palec: - Kobieta, z którą Charmaine grywała w tenisa przed tobą, też się zmieniła.lak przynajmniej mówiła Charmaine.Joanna zmarszczyła brwi.Wyciągnęła ze stojącej między nimi torebki frytkę.- Myślisz, że to z powodu chemikaliów? Bobbie kiwnęła głową.- Albo przeciekają z tych pojemników, albo po prostu są w naszym otoczeniu tak jak w El Paso, czy gdzie to było.- Wzięła z tacki kawę.- Musi tak być.To nie może być przypadek, że wszystkie kobiety w Stepford są takie, jakie są.A niektóre z tych, z któ­rymi rozmawiałyśmy, musiały należąc do tego Klubu.Parę lat temu oklaskiwały Betty Fredman, a teraz, spójrz na nie.Też się zmieniły.Joanna zjadła kawałek cheeseburgera i napiła się kawy.- Jest coś - kontynuowała Bobbie.- W ziemi, wodzie lub powietrzu, nie wiem.Ale powoduje, że kobiety interesują się tylko domem i niczym innym.Kto wie, jaki wpływ na nasze życie mogą mieć różne związki chemiczne, lak naprawdę nie wiedzą tego na pewno nawet nobliści.Może powodują jakieś zabu­rzenia hormonalne? To by tłumaczyło te dziwactwa.Musiałaś przecież zauważyć.- Oczywiście, że tak - odpowiedziała Joanna.- Za każdym razem, gdy wchodzę do sklepu, czuję się jak dziecko.- Na miłość Boską, ja też - powiedziała Bob-bie.Postawiła kawę w swojej przegródce i wzięła parę frytek z torebki.- No i co? - spytała.- Zakładam, że to jest możliwe - powiedziała.- Ale brzmi nieprawdopodobnie.Wzięła kawę z przegródki; szyba lekko zaparowała od gorącego napoju.- Nie bardziej, niż w El Paso - stwierdziła Bobbie.- Bardziej, bo dotyczy tylko kobiet.Co o tym sądzi Dave?- Nie wspomniałam mu jeszcze o tym.Pomyśla­łam, że wypróbuję to najpierw na tobie.Joanna łyknęła kawy.- W każdym razie leży to w sferze prawdopodo­bieństwa.Nie uważam, że brakuje ci piątej klepki.Co należałoby zrobić? Sądzę, że powinnyśmy napisać bar­dzo wyważony list do Stanowego - czego? Departa­mentu Zdrowia? Ochrony Środowiska? Do jakiejś in­stytucji, która byłaby kompetentna w tej sprawie.Mo­żemy poszukać w bibliotece, do kogo napisać.Bobbie potrząsnęła głową.- Pracowałam w instytucji państwowej, daj sobie spokój.Ja uważam, że należy się stąd wyprowadzić.I wtedy storpedować ich listami.Joanna spojrzała na nią.- Serio - mówiła Bobbie.- Jeśli coś potrafiło odmienić Charmaine, nie będzie miało większych pro­blemów z odmienieniem mnie ani ciebie.- Daj spokój.- Joanno, tu coś jest! Nie żartuję! To jest Mia­sto Żywych Trupów! Charmaine wprowadziła się tu w lipcu, ja w sierpniu, a ty we wrześniu!- Dobrze, uspokój się, słyszę, co mówisz.Bobbie ugryzła duży kęs cheeseburgera.Joanna łyknęła kawy i zmarszczyła brwi.- Nawet jeśli nie mam racji - mówiła Bobbie z pełną buzią - nawet jeśli tu nie ma żadnych wpły­wów jakichś związków chemicznych - przełknęła - to czy naprawdę chcesz tu mieszkać? Mamy teraz obie, ja po trzech miesiącach, ty po dwóch, po jednej przy­jaciółce.Czy tak wyobrażasz sobie idealną społecz­ność miasteczka? Pojechałam do Norwood, do fry­zjera, żeby się uczesać na twoje przyjęcie; widziałam wiele kobiet, które pędziły, śpieszyły się, zwyczajnie ubrane, niecierpliwe i żywe.Miałam ochotę uściskać każdą z nich!- Znajdź przyjaciółkę w Norwood - powiedziała Joanna z uśmiechem.- Masz samochód.- Ty jesteś tak cholernie niezależna! - Bobbie wzięła swoją kawę z przegródki.- Poproszę Dave'a, żebyśmy się przeprowadzili - powiedziała.- Sprze­damy ten dom i kupimy nowy w Norwood lub Eastbride; to trochę kłopotu i zawracania głowy, no i prze­prowadzka, za którą - jeśli będzie nalegał - ja po­niosę koszty.- Sądzisz, że się zgodzi?- Lepiej, żeby się zgodził.Bo będzie miał smutne życie.Od początku chciałam kupić coś w Norwood, ale on twierdził, że tam jest za dużo protestantów.Lepiej mieć towarzystwo protestantów, niż zostać zatrutą jakimś świństwem tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •