[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wolna wola, paniczu.Ale skądże go panicz wezmie? Karły wydarły trzewiczek z rąkmego nieboszczyka męża i jak nieborak przypuszczał, za to mu taką sprawiły łaznię, że za-mierzał go włożyć do kieszeni i pokazać rajcom w grodzie.Nieraz też mawiał, kiedy był wdobrym humorze. Dość, dość, Marcycho! Powiedzcie mi jeszcze tylko nazwę pieczary. Nazywają ją  Karlą Pieczarą , jaśnie paniczu.I może mi panicz wierzyć, że ją trafnie na-zwano.Mój mąż nieboszczyk mawiał. Ani słowa więcej, Marcycho! Szczerogębo, czy wiesz, gdzie się znajduje ta pieczara? Panie  odparł Szczerogęba kończąc wysuszać dzban piwa  nie pytalibyście mnie o to,gdybyście znali moje pieśni, z których tuzin pieczarze tej poświęciłem.Opisałem ją tak do-kładnie, że odnalezć by w niej można po omacku każde zdziebełko mchu.Zmiem twierdzić,że z tych dwunastu pieśni sześć jest prawdziwie dobrych.Sześć pozostałych nie jest równieżbez wartości.Zaraz je waszej miłości zaśpiewam. Szczerogębo!  krzyknął Jantarek. Zdobędziemy pieczarę karłów i wyzwolimy Zazulkę! To więcej niż pewne  przytaknął Szczerogęba.36 ROZDZIAA DWUDZIESTY PIERWSZYktóry opowiada o niebezpiecznej wyprawieZ nadejściem nocy, gdy wszyscy w zamku posnęli, Jantarek i Szczerogęba wsunęli się dozbrojowni, by zaopatrzyć się w oręż.Pod okopconymi belkami pułapu błyszczały rohatyny,koncerze, mizerykordie, miecze dwuręczne, kordelasy myśliwskie i sztylety.Było tamwszystko, czego trzeba do mordowania ludzi i wilków.Pod każdym z drewnianych tramówstała zbroja w postawie tak dumnej, jakby tkwiła w niej jeszcze dusza mężnego woja, który jąwkładał na bohaterskie wyprawy.%7łelazna rękawica dzierżyła kopię, a tarcza wspierała się napłatach chroniących udo, jakby chcąc pouczyć każdego, że przezorność jest siostrą odwagi iże prawy rycerz gotów jest nie tylko do ataku, lecz i do obrony.Jantarek wybrał spośród przeróżnych zbroić tę, którą niegdyś nosił ojciec Zazulki, wypra-wiając się aż do wysp Avalon i Ultima Tule.Z pomocą Szczerogęby włożył ją, przypasałmiecz nie zapominając o tarczy, na której wymalowany był herb książąt %7łyznych Pól  złoci-ste słońce.Szczerogęba wdział starą, żelazną kolczugę po swym dziadku, a na głowę nałożyłstaroświecki szłom, który ozdobił mocno oskubanym, zjedzonym przez mole pióropuszem.Poczciwiec umyślnie wybrał ten strój; chciał mieć ucieszny wygląd, wiedząc, że śmiech iwesołość, zawsze tak pożądane, oddają nieocenione usługi w chwilach niebezpieczeństwa.Uzbroiwszy się powędrowali przez mroczne pola pod wiszącym na niebie księżycem.Jużpoprzednio Szczerogęba przywiązał konie na skraju lasu, niedaleko bramy zamkowej.Stałytam ogryzając korę krzewów.Rumaki te były tak rącze, że  nie bacząc na błędne ogniki idziwaczne zjawy zagradzające im drogę  w niespełna godzinę dotarły do góry karzełków. Tu jest  Karla Pieczara  rzekł Szczerogęba.Pan i sługa zeskoczyli z koni i z mieczami w dłoniach zapuścili się w głąb jaskini.Podob-ne przedsięwzięcie wymagało niemałej odwagi, ale Jantarek był zakochany, a Szczerogębawierny swemu panu.I nigdy lepszego zastosowania nie mogły znalezć słowa najbardziej uro-czego z poetów:  Czemuż nie podoła Przyjazń przez Miłość wiedziona?Przez blisko godzinę pan i sługa posuwali się w ciemnościach.Wtem ze zdumieniem uj-rzeli jasne światło.To płonął jeden z meteorów, które oświetlały królestwo krasnoludków.W blasku tej podziemnej światłości zobaczyli, że stoją pod murami starego pałacu. Powinniśmy go zdobyć  rzekł Jantarek. Zapewne  odparł Szczerogęba. Dozwólcie jednak, wasza miłość, żebym najpierw wy-pił łyczek tego winka, które cenię na równi z orężem.Bo im tęższe wino, tym mocniejszywojownik, im mocniejszy wojownik, tym mocniejsza jego włócznia, a im mocniejsza włócz-nia, tym słabszy duch w nieprzyjacielu.Nie dostrzegając nigdzie żywej duszy począł Jantarek kołatać gwałtownie głownią mieczaw bramę pałacu.Wreszcie usłyszał jakiś piskliwy, drżący głosik i podniósłszy głowę ujrzał wjednym z okienek maleńkiego starowinę z długą, siwą brodą. Ktoście zacz?  zapytał staruszek. Jestem hrabia Srebrnych Wybrzeży  brzmiała odpowiedz. Czegóż tu chcecie? Obrzydłe krety! %7łądam wydania Zazulki, księżniczki %7łyznych Pól, którą bezprawniewięzicie w waszym kretowisku!Karzełek znikł, Jantarek i Szczerogęba znowu zostali sami. Nie wiem, czy się nie mylę, wasza miłość  rzekł koniuszy  ale zdaje mi się, żeście wrozmowie z tym karłem nie zastosowali powabnych i przekonywających zwrotów.37 Szczerogęba nie lękał się niczego, ale był już stary, a z biegiem lat jego serce stało się takogładzone jak jego łysa czaszka.Nie lubił drażnić nikogo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •