[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem wrakiem człowieka.Nie mamsiły znów przez to przechodzić.Chyba nie dam rady.Jestem przerażony jej słowami.Zdejmuję z palca jejobrączkę i wyciągam na drżącej dłoni. Miłość nie zawodzi.W to wierzyli twoi rodzice.Adzięki tobie i ja w to wierzę.Zostałaś przy mnie ikochałaś, chociaż nie zasługiwałem.Proszę tylko oszansę na udowodnienie ci, że jestem ciebie wart.Twoirodzice byli popsuci jak ja, ale nie szukali pomocy.Japoszukam.Obiecuję.Będę nad tym pracował.Nauczęsię, jak sobie radzić z bólem i nigdy więcej cię niezostawię.Tylko powiedz, że jesteś ze mną. Wpatrujęsię w nią i wstrzymuję oddech. Proszę cię  szepczę.W końcu, wreszcie, zabiera mi z ręki obrączkę, apotem staje na palcach i delikatnie przyciska usta domoich warg. Bardzo cię kocham  szepcze. Bardzo.Ale niemogę.Nie teraz.Patrzę na nią, a jakieś cęgi miażdżą mi serce.Widzęprzed sobą tę piękną i delikatną kobietę, która widziałamnie, kiedy byłem na dnie, a jednak wciąż stoi przedemną i nie osądza mnie ani ze mnie nie szydzi.Zciskamnie w piersi, oczy mnie pieką.Jestem całkiem pusty. Wiem  mówię jej całkiem szczerze. Rozumiem. I rozumiem.To prawda tak naga i oczywista, że aż boli.Nie ma żadnego powodu, dla którego miałaby zostać.Mogę zrobić tylko jedno.Znalezć go.Z trudemprzełykam ślinę, chciałbym, żeby ucisk w gardlezniknął. Znajdę powód, dla którego warto ze mną być oświadczam zdartym głosem. Obiecuję.Jeśli dasz miszansę.Całuje mnie znowu, a ja muszę ze sobą walczyć, żebynie wciągnąć jej razem z powietrzem, nie przycisnąć dopiersi i nigdy nie puścić.Zmusić ją, żeby ze mną została. Liczę na to  mamrocze i cofa się o krok.Potrzebuję czasu.Chcę zobaczyć, że traktujesz naspoważnie, że jesteś gotów się wysilić.Tego mi trzeba.Wiem, że dla niej to równie trudne jak dla mnie i niemogę znieść, że jej to zrobiłem.Nienawidzę się za tenból, który nosi teraz na twarzy.Powoli kiwam głową, a każdy ruch jest bolesny. Dostaniesz tyle czasu, ile potrzebujesz.Jeśli będzietrzeba, mogę czekać całą wieczność.Po policzku spływa jej łza i odwraca twarz.Czuję się,jakbym zamiast wnętrzności miał głaz, kiedy ścieramkciukiem tę łzę i unoszę do góry jej brodę.Całuję ją w policzek. Kocham cię  szepczę jej do ucha.A potem mobilizuję się ze wszystkich sił, bo tegowymaga odwrócenie się od niej i odejście. Rozdział 25MILANoc jest bardzo długa, ciemna i zimna.Przewracam się w pustym łóżku i podciągam koc podbrodę.Próbuję się zmusić do niemyślenia o Paksie.Tak,jakby to było możliwe& Serce mi się ściska na myśl otym, co przeszedł.Odkąd w zeszłym tygodniu odszedł z rozpaczą natwarzy, czując ból odrzucenia i strach, jestem pewna, żepotrzebuje mocnego powodu do zmiany.Gdybym goprzyjęła, tak jakby nic się nie stało, nie miałbymotywacji.Ale nie wzięłaś pod uwagę idiotko, że całe jego życiewybuchło, powtarzam sobie.Ma milion powodów, żebysię zmienić, mnie do tego nie potrzebuje.Tylko czybędzie miał dość siły, żeby to zauważyć?Wbrew rozsądkowi sięgam po komórkę.Minąłtydzień, odkąd się widzieliśmy albo ze sobąrozmawialiśmy.Ponad wszystko chcę go usłyszeć, dowiedzieć się, czy wszystko u niego dobrze.Możewtedy uda mi się zasnąć. Myślę o tobie.Mam nadzieję, że wszystko wporządku.Wysyłam i czekam z telefonem w dłoni.Nieodpowiada.Pewnie nie zasłużyłam.Miotam się, zastanawiam się, czy postąpiłam słusznie.Maddy się zgadza, nie miałam wyboru, kiedy przyszedłdo sklepu, musiałam go odprawić.Ale jakaś część mnie,stopniowo coraz większa, wątpi w to.Ja go kocham.Kocham ponad wszystko.A czy miłość nie polega natym, że stoi się przy kimś, bez względu na wszystko?Miłość nie zawodzi.Przełykam ślinę.Ale z drugiej strony, miłość musi czasem włożyćbokserskie rękawiczki i być twarda, żeby przetrwać.Czasem trzeba zrobić coś trudnego, żeby pozwolićkomuś dojrzeć.Zasypiam ze łzami na policzku i telefonem w dłoni.Po przebudzeniu widzę esemesa. Ja też o tobie myślę.Jest coraz lepiej.Uśmiecha mi się serce.Teraz jakoś łatwiej wstać iprzeżyć dzień. Chyba schudłaś  zauważa Maddy.Wkroczyławłaśnie do mojego sklepu w nowiutkich butach i torebkąz jedzeniem na wynos.Podnoszę wzrok znad oprawianego właśnie wydruku nocnego nieba i przewracam oczami. Po pierwsze, z tego co pamiętam, miałyśmy tejzimy zacisnąć pasa  syczę z uniesionymi brwiami ispojrzeniem utkwionym w jej butach.Spuszcza z pokorą głowę. Tak było.Ale sytuacja się poprawia i jest już prawiewiosna. Luty to nie wiosna  zauważam sucho.Teraz onaprzewraca oczami. Pod względem technicznym nie.Ale luty się kończy.To prawie wiosna.Teraz, jak już ludzie nie tkwią po pasw śniegu, biznes zaczął się na nowo rozkręcać.A tyspecjalnie zmieniasz temat.yle się odżywiasz.Założęsię, że schudłaś jakieś cztery kilo, może cztery i pół.Anie musiałaś ich zrzucać, chudzielcu.Coś bym powiedziała, ale nie mam punktuzaczepienia.Bo ma rację.Schudłam, a nie musiałam. Przyniosłaś mi coś do jedzenia?  pytam za to.Kiwagłową i bezceremonialnie stawia torebkę na moimobrazie. Grillowany ser i miseczkę minestrone.Tony mówi,że jak zjesz wszystko, dostaniesz deser.I że masz nogijak patyki. Kręcę głową, ale nie mogę się nieuśmiechnąć.Tony nas kocha na swój burkliwy sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •