[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był ojcem Elżbiety, podobał mu się.Asch poczuł od razu, że stary człowiek wie i domyśla się o wiele więcej, niż mówi.Chciał mu zbudować złoty most, nie chciał wyciągać kon­sekwencji z popełnionego kroku, być może omyłki.On, ojciec Elżbiety, dawał mu okazję do wytłumaczenia się.- Muszę panu - powiedział Asch pewnym głosem - opo­wiedzieć pewne szczegóły.Powinno panu być wiadome.- Ależ nie trzeba! - odrzekł majster i podniósł się.- Mam teraz bardzo niewiele czasu.Jeżeli jednak ma pan ochotę, proszę mnie odwiedzić jutro wieczorem.Może zje pan z nami kolację.- Chętnie - powiedział Herbert Asch zmieszany.- Będzie pan mógł przy tej okazji poznać moją rodzinę.- Przyjdę na pewno.- Będę bardzo rad - dodał majster Freitag po prostu i po­żegnał się.Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie.Zajrzał przez nie szef.Nie zwracając uwagi na bombardiera spojrzał na stół, na którym stał kuferek z odzieżą.- Nie będę przeszkadzał - rzucił łaskawie i zatrzasnął drzwi.- A więc - powiedział majster Freitag - do jutra! Oczy­wiście, o ile będzie pan miał ochotę.Służba wartownicza była skończona.Żołnierze wykonali sprę­żyście zwrot w tył i ująwszy za szyjkę broń udali się w kie­runku bloku baterii.Kanonier Vierbein ujrzał w szeroko otwar­tym oknie drugiego piętra kaprala Lindenberga; stał jak wykuty z kamienia.Vierbein przyśpieszył kroku.Był pewien, że Lindenberg czeka na jego powrót.Przygniatało go to.Bo to widoczne zainteresowa­nie podoficera, "wiecznego żołnierza", mogło oznaczać tylko łań­cuch komplikacji; dziś były mu one najmniej potrzebne, gdyż umówił się na spotkanie z Ingrid.Śpiesząc po schodach na górę spojrzał na wiszący na drzwiach zegar; do spotkania z Ingrid miał jeszcze prawie dwie godziny, czym jednak były dwie go­dziny dla kaprala Lindenberga.Kiedy tylko chciał, a wszystkie oznaki przemawiały za tym, że chce, potrafił bez trudu i nie bez uzasadnienia przedłużać kontrole aż do capstrzyku.Vierbein za­sępił się - był przygotowany na wszystko.Przed drzwiami czekał na niego bombardier Asch.- Dobrześ to zrobił! - zawołał - dobrześ to zrobił z tym wałem od pie­choty.- Zdaje się, że Lindenberg czeka na mnie - powiedział Vier­bein podchodząc do Ascha.- Zorientowaliśmy się już, o co chodzi - powiedział bom­bardier.- To się rozniosło.Reakcja łańcuszkowa! Szef wysyła na arenę swoje najlepsze rumaki.Najbezpieczniej będzie, jeżeli się natychmiast ulotnisz.- Lindenberg może tu wypłynąć lada chwila.- Nie zrobi tego - zapewnił Asch, mający wielkie doświad­czenie.- Wie, co się należy.Nie robi nic, czego się nie da poprzeć przepisami i instrukcjami służbowymi.Byłeś na warcie, teraz daje ci okazję uporządkowania swoich łachów, łącznie z bro­nią.Dopiero później zjawi się i udowodni ci w mgnieniu oka, żeś tego wszystkiego wcale nie doprowadził do porządku.- Wiem - powiedział Vierbein zrezygnowanym tonem.Wtedy się zacznie przedstawienie.Asch roześmiał się beztrosko.- Wcale do tego nie dopuścimy.Przed chwilą ty mi pomogłeś, teraz na mnie kolej.Przejmuję wszystkie twoje łachy i gwarantuję za czystość.A ty pójdziesz natychmiast do toalety, przebierzesz się tam i znikniesz jak naj­prędzej.- Lindenberg będzie szaleć - powiedział Vierbein z waha­niem.- Ten szaleć nie będzie, jest na to zbyt opanowany.Będzie się tylko potężnie złościł, ale tego nie okaże.A do jutra rana wyzłości się.- Myślisz?- Jestem o tym przekonany.Więc jazda! Do wychodka.Przy­niosę ci ubiór wyjściowy.Bombardier Asch popchnął Vierbeina, który pośpieszył do ustępu mieszczącego się na przeciwległym końcu korytarza.Zamknął się tam i zaczął się szybko przebierać.Hełm stalowy brzęczał, karabin wysuwał mu się z ręki i spadł wreszcie na ka­mienną posadzkę; zbadał w półmroku, czy nie jest uszkodzony, i stwierdził z ulgą, że mu się nic nie stało.Oparł się o drewnianą ścianę, zlany potem.Po chwili bombardier Asch zaczął bębnić w drzwi.- Masz swoje rzeczy - powiedział.- Ubiór wyjściowy, czapka z daszkiem, półbuty, nowy pas; jeszcze coś?- Dziękuję ci - rzekł Vierbein serdecznie.- Nie ma za co.Vierbein ubierał się pospiesznie: - Gdybyś mi nie pomógł, nigdy nie wydostałbym się dziś z koszar.- Jeszcześ tutaj! Jeżeli będziesz dalej tyle gadać, stracisz cenny czas.- Umówiłem się na dziś wieczór z twoją siostrą - powiedział Vierbein przez drewniane drzwi ustępu.- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.Asch odparł po długiej chwili milczenia: - Gdybym to wie­dział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •