[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymrazem nie miała żadnych wątpliwości.- Hej! - zawołała.- Kto tam?!Brak odpowiedzi.Pewnie jakaś pokojówka - statek się od nich roił.Ruszyładalej, ale szybszym krokiem, trzymając słuchawki w ręku.Itak nie podobała jej się ta część statku - powinna wrócić nagórę, do sklepów.Idąc, wypatrywała któregoś zrozwieszonych wszędzie planów, pokazujących, gdzie sięznajdowała.Ale mogła przysiąc, że w hałasie silnikówokrętowych rozróżniała szuranie stóp na dywanie.Bzdura.Przyspieszyła jeszcze bardziej, skręciła, znowuskręciła; wciąż nie znajdowała planu ani żadnego znajomegomiejsca - tylko następne korytarze bez końca.Zauważyłajednak, że dywan pod nogami ustąpił miejsca linoleum.Zrozumiała, że weszła do zabronionej części statku.Widocznie przegapiła napis: „Zakaz wstępu”; może znajdowałsię na drzwiach, które otworzyła kopniakiem.Ale niezamierzała wracać tą samą drogą - wykluczone.Teraz wyraźnie słyszała za sobą kroki, coraz zuchwalsze,przyspieszające i zwalniające w rytmie jej kroków.Czyżbyśledził ją jakiś zboczeniec? Jeśli zacznie uciekać, żaden staryperwers jej nie dogoni.Doszła do bocznych drzwi, skręciła izeszła po metalowych stopniach na następny długi korytarz.Za sobą usłyszała stukot kroków na schodach.Wtedy pobiegła.Korytarz zakręcał ostrym łukiem i kończył się przydrzwiach z czerwonym napisem wykonanym za pomocąszablonu:TYLKO DLA MECHANIKÓWChwyciła klamkę.Zamknięte na klucz.Odwróciła się wpanice, wstrzymując oddech.Słyszała klapanie biegnącychstóp, budzące echo w korytarzu.Jeszcze raz rozpaczliwieszarpnęła klamką, wołając głośno.IPod wyśliznął się jej zkieszeni i potoczył się po podłodze.Gorączkowo rozejrzała się za drugimi drzwiami, wyjściempożarowym, czymkolwiek.Biegnące kroki zbliżały się coraz bardziej i bardziej - apotem nagle zza zakrętu wyłonił się człowiek.Maddie szarpnęła się gwałtownie, krzyk narastał jej wgardle - ale kiedy przyjrzała się postaci, rozluźniła się,szlochając z ulgą.- Dzięki Bogu - załkała.- Myślałam.że ktoś mnie śledzi.Sama nie wiem.Zabłądziłam.Całkiem się zgubiłam.Tak sięcieszę, że.Nóż uderzył tak szybko, że nawet nie zdążyła krzyknąć.39.LeSeur stał w głębi mostku, z Mason u boku.Patrzył, jakkomodor Cutter z rękami założonymi z tyłu chodzi tam i zpowrotem przed stacją roboczą komputerów, wzdłuż szeregupłaskich monitorów, starannie stawia jedną stopę przed drugą,statecznie i powoli.Przemierzał całą długość mostku i jegosylwetka przesuwała się na tle ekranów.Lecz wzrok utkwiłwprost przed siebie i nie patrzył ani na ekrany, ani na oficerawachtowego, który stał z boku, odsunięty i nieszczęśliwy.LeSeur zerknął na radar i system displejów pogody.Statekomijałpołudnioweskrzydłodużego,niespotykanieprawoskrętnego sztormu.Na szczęście mieli wiatr w plecy; nanieszczęście to oznaczało falę od rufy.Stabilizatory wysuniętocałkowicie już kilka godzin wcześniej, ale pomimo to statekwykonywał powolne, mdląco obrotowe skłony, któredodatkowo dokuczały pasażerom.Znowu spojrzał nawyświetlacze.Fala dochodziła do dziesięciu metrów, wiatrwzrósł do czterdziestu węzłów, radar pokazywał dużo kaszy.Niemniej statek spisywał się wspaniale.LeSeur wbrew sobiepoczuł dreszcz dumy.Kemper wyrósł bezgłośnie przy jego łokciu, z twarząupiornie siną w sztucznych świetle monitorów.Wyglądał nazmartwionego.- Na słówko, sir - szepnął.LeSeur spojrzał na Mason i dał jej znak oczami.Obojewyszli za Kemperem do jednego z krytych skrzydeł mostku.Deszcz walił w okna, spływał po szybach strumieniami.Nazewnątrz panowała nieprzenikniona czerń.Kemper bez słowa podał LeSeurowi kartkę papieru.Pierwszy oficer spojrzał na nią w nikłym świetle.- Dobry Boże.Zgłoszono zaginięcie jeszcze osiemnastuosób?- Tak, sir.Ale zobaczy pan poniżej, że szesnaście już sięznalazło.Ktoś wychodzi z kabiny na dziesięć minut, amałżonek zawiadamia ochronę.Problem w tym, że sytuacja nastatku się pogarsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •